Pozwoliłem obcym ludziom zamieszkać w zapuszczonej chacie, którą odziedziczyłem po prababce. Przez ten czas zadbali, by zrobić tam remont i stworzyć prawdziwy dom, który niegdyś mieli, ale stracili. Tymczasem moja siostra domaga się, by ich stamtąd wyrzucić, bo to ona potrzebuje teraz pomocy.

Kiedyś, odziedziczyłem starą chatę w górach po mojej prababci ze strony ojca. Lokalizacja nie była zbyt dogodna: na uboczu, pod górą i blisko lasu, daleko od wszelkiej cywilizacji. Moje życie toczyło się w mieście – studia, praca, rodzina. Nie miałem czasu na zaniedbaną chatę, która potrzebowała remontu.

Zamiast sprzedawać ją za grosze, postanowiłem dać szansę rodzinie uchodźców, którzy utracili swój dom w czasie wojny w ich kraju. Po kilku miesiącach odwiedziłem ich i zobaczyłem, że przemienili to miejsce w prawdziwą oazę.

Niedawno jednak pojawił się dylemat: moja siostra, w wyniku pożaru, również utraciła swoje mieszkanie. Co teraz zrobić? Wypędzić ludzi, którzy włożyli tyle pracy w odnowienie chaty, czy postawić na rodzinę?

Zawsze gdzieś głęboko wierzyłem, że ta chata jeszcze odegra ważną rolę i tak się właśnie stało. Gdy sytuacja u naszych sąsiadów się pogorszyła, postanowiłem pomóc. Moja koleżanka ze studiów opowiedziała mi o pewnej rodzinie, która straciła dom i uciekła do Polski. Nie mieli tu jednak rodziny, ani znajomych, więc poza dworcem kolejowym nie mieli, dokąd iść.
Propozycja zamieszkania w babcinej chatce była dla nich jak najcenniejszy skarb. Ostrzegłem ich o stanie budynku, ale nie przestraszyli się. Po kilku miesiącach odwiedziłem ich i byłem pod wrażeniem. Budynek wyglądał na bardzo zadbany, a wszelkie prace, których wymagał zostały wykonane. W końcu przypominał dom, a nie zapuszczoną chatkę.

Wszystko skomplikowało się, gdy moja siostra straciła swoje mieszkanie. Pożar, który wybuch w jej bloku, strawił cały dobytek jej życia. Nasza mama nieświadomie zdradziła, że mam chatę, która jest teraz odnowiona i zamieszkana. Od tamtej pory siostra nie przestaje dzwonić, upiera się, że jako rodzina ma pierwszeństwo.

Jestem w rozterce. Z jednej strony nie chcę krzywdzić siostry, która teraz z rodziną mieszka w wynajmowanym mieszkaniu, z drugiej strony – jak mogę wypędzić ludzi, którzy włożyli tyle serca w odnowienie tego miejsca?

Jestem rozdarty między poczuciem obowiązku wobec rodziny, a wdzięcznością dla ludzi, którzy z chaty zrobili prawdziwy dom. Zdaję sobie sprawę, że decyzja będzie trudna i niewdzięczna, ale jestem gotów na wszelkie konsekwencje. Moja siostra oczekuje odpowiedzi, a sumienie nie pozwala mi łatwo wybrać. Czas nagli, a decyzja wydaje się być coraz trudniejsza. Zastanawiam się nad kompromisem, który zadowoliłby obie strony. Może znalezienie dla siostry alternatywnego miejsca zakwaterowania, podczas gdy ta rodzina będzie kontynuować mieszkanie w chacie byłoby dobrym rozwiązaniem? Albo propozycja wspólnego zamieszkania, o ile to możliwe i komfortowe dla obu stron.

To z pewnością wyjątkowa sytuacja, która wymaga nie tylko etycznego, ale i praktycznego podejścia. Niezależnie od wyboru, którego dokonam, chcę, aby była to decyzja świadoma i przemyślana, a nie efekt chwilowego impulsu czy presji ze strony rodziny. Ostatecznie, to ja będę musiał być w stanie spojrzeć sobie w oczy.
Jestem otwarty na różne opinie i porady. Co byście zrobili na moim miejscu? Jak podejść do tego problemu w sposób właściwy?

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->