Jak wytłumaczyć narzeczonej, że moja mama wcale nie musi oddawać nam swojego mieszkania?

Stop it. Unhappy emotional man closing his eyes and hiding while a furious wife shouting at him

Moja mama przez całe życie wychowywała mnie sama. Tak się złożyło, że ojciec odszedł od nas, gdy miałem 10 miesięcy, a my zamieszkaliśmy u babci. Mama całe swoje życie poświęciła mnie i swojej pracy, więc nigdy nie wyszła za mąż.

Wychowały mnie dwie kobiety i wykonały świetną robotę. Babcia zmarła dopiero, gdy skończyłem szkołę i był to dla nas duży szok. Zebrałem jednak wszystkie siły, żeby wesprzeć mamę, bo wtedy miała zostać właściwie zupełnie sama. Ja właśnie rozpoczynałem studia i musiałem przeprowadzić się do innego miasta.

Ponieważ mama i babcia nieustannie zmuszały mnie, żebym dobrze się uczył, bez większego trudu dostałem się na dzienne, bezpłatne studia. I chociaż po śmierci babci chciałem z nich zrezygnować, moja mama nalegała, żebym nie odpuszczał.

Ma silny charakter, więc nie mogłem się jej przeciwstawić. Moja mama była taka we wszystkim, i w domu, i w pracy. I chociaż tam osiągnęła najwyższe stanowisko jakie mogła, to jej pensja mogłaby być lepsza. Mimo to nigdy nie czułem, żeby brakowało nam pieniędzy. Mama kupowała wszystko, czego potrzebowałem, trochę mnie rozpieszczała, a nawet udawało jej się coś odłożyć.

Mimo dość niskiej pensji zawsze marzyła o tym, żeby mieć jakiś pasywny dochód i zbierała pieniądze na mieszkanie, które chciała później wynająć. Wiadomo przecież, że na starość nie ma co liczyć na emeryturę i trzeba o siebie wcześniej zadbać. Postanowiłem więc jej w tym pomóc.

Już na pierwszym roku zacząłem pracować na część etatu. Brałem każdą pracę, za którą mogłem dostać jakieś pieniądze, i oddawałem je mamie. Wierzyłem, że w ten sposób szybciej kupi mieszkanie i może w końcu rzuci znienawidzoną pracę.

I tak, kiedy byłem na trzecim roku, mamie udało się kupić małe mieszkanie. Wyobraźcie sobie, że zbierała na nie przez około 15 lat! Sam zrobiłem w nim remont i już szukaliśmy lokatorów. Jednak mama nie zrezygnowała z pracy. Mówiła, że pewniej się czuje, kiedy ma stałą pensję. Nie przekonywałem jej, bo skoro tak jej pasuje, to niech tak będzie.

A ja ostatnio oświadczyłem się mojej dziewczynie i w odpowiedzi usłyszałem „tak”. Przygotowywaliśmy się do ślubu i zastanawialiśmy się, gdzie zamieszkamy. Nie mieliśmy wielkiego wyboru – myślałem, że najpierw coś wynajmiemy, a z czasem może uda nam się dostać kredyt.

Ale na to usłyszałem taką krytykę i tyle skarg! Na przykład, dlaczego moja mama nie odda nam swojego mieszkania? Aż mnie zatkało! Jak w ogóle coś takiego można powiedzieć, tym bardziej, że moja narzeczona wie, że to jest część zarobków mojej mamy. Mamy zostawić ją bez pieniędzy, z jakiej racji?

Jesteśmy młodzi, ambitni – sami możemy zarobić na własne mieszkanie. Ale moja narzeczona nie podziela tego stanowiska, uważa, że ​​młode małżeństwo powinno już na starcie  mieć swoje mieszkanie.

Kocham ją i teraz nie wiem, co zrobić i jak jej powiedzieć, że nie możemy wziąć sobie mieszkania mojej mamy. Mamy odłożyć ślub, dopóki nie kupię swojego? Ale to może zająć wiele lat. Dlaczego niby nie możemy czegoś na początek wynająć?

Nie wiem, co myśleć. Doradźcie mi, co powinienem zrobić, żeby nie stracić narzeczonej? Ale czy jest jakaś szansa, żebym ją przekonał, że to ja mam rację?

-->