„Zaszłam w nastoletnią ciążę i oddałam syna do adopcji. Dziś podarowałam mu ogromny spadek, może kasą odkupię swoje winy”

„Będziesz mógł zamieszkać w mojej willi albo spieniężyć ją i kupić coś innego, decyzja należy do Ciebie. Ja Ci to wszystko zostawiam. Nie liczę na to, że mi przebaczysz, ale też tego nie wykluczam. Każdą Twoją decyzję uszanuję, każda będzie słuszna”.

Zapewne mocno się zdziwisz, widząc, że list ten podpisany jest słowami „Twoja Mama”. W końcu przez całe życie zwracałeś się tak do innej kobiety. I nikt przez tyle lat nie wyprowadził Cię z błędu…
Ja wiem, że nic mnie nie tłumaczy. Oddałam Cię, i już.

Ale jeśli przeczytasz to do końca, być może choć trochę mnie zrozumiesz, a może nawet wybaczysz. Bardzo tego pragnę, dlatego, proszę, pochyl się choć przez chwilę nad moim splątanym losem…

Otóż, synku, zaszłam w ciążę, kiedy miałam zaledwie szesnaście lat i właśnie uciekłam z domu. Moi rodzice byli bardzo surowi i wymagający, wstydziłam się wrócić do nich z brzuchem. Zresztą cała wieś obmawiałaby mnie za plecami do końca życia. Twój ojciec był ode mnie dużo starszy, dobrze sytuowany i… żonaty. Nigdy nie ukrywał, że pragnie dziecka, a jego żona nie mogła mu go dać. Tak więc informację o mojej ciąży przyjął właściwie z radością i od razu zaproponował,
że weźmie Cię do siebie.

Oddałam Cię, bo chciałam, żeby było Ci dobrze, abyś miał luksusy, których ja nie mogłabym Ci nigdy zapewnić. Dziś wiem, że żona Twojego ojca nie potrafiła okazać Ci tyle miłości, na ile zasługiwałeś. Nic dziwnego…

Podobno początkowo nieźle wam się powodziło

Kłopoty przyszły później, kiedy już trochę podrosłeś. Twojemu ojcu coś nie poszło w interesach i przestał być taki bogaty, jak w czasach, kiedy go poznałam. Wiem, że na jakiś czas trafił nawet do więzienia, a Ty, biedaku, bardzo to przeżyłeś.

Dzisiaj wszystko odwróciło się o 180 stopni, to ja mam pieniądze, nie on. Los w końcu się do mnie uśmiechnął, bo wyszłam za mąż za bardzo pracowitego i zaradnego człowieka. Jemu też urodziłam syna, Łukaszka, na którego przelałam podwójną porcję matczynej miłości.

Łukaszek również dorastał w dobrobycie i dostatku. Mój mąż, zakochany w swoim synku bez pamięci, co rusz obdarowywał go prezentami; czego tylko mały zapragnął, od razu to dostawał.

Aż pewnego strasznego dnia przyszedł kres naszej rodzinnej sielanki. Łukasz utopił się w jeziorze, gdy byliśmy na wczasach.

Cios był straszny, naprawdę nie wiem, jak to zniosłam, ale mój mąż nie potrafił. Wkrótce potem odszedł. I tak znów zostałam sama. Przez te wszystkie lata często myślałam o Tobie, chociaż z nikim o tym nie rozmawiałam. Ukrywałam prawdę przed mężem i Łukaszkiem, nie wiedzieli nawet o Twoim istnieniu.

Czasami kłamałam, że jadę do mojej kuzynki na Mazury, a tak naprawdę jechałam pod Twój dom, żeby zobaczyć Cię choćby z daleka. Z wyglądu jesteś bardziej podobny do swojego ojca niż do mnie. Masz jego wzrost, niebieskie oczy i ciemne włosy, po mnie tylko loki. Pewnie nieraz zastanawiałeś się, skąd ta burza kręconych włosów na Twojej głowie, bo ani tata, ani mama, nie byli kędzierzawi. Twój synek też ma loczki, widziałam… Tak, znam Twoją rodzinę – jak już napisałam, czasem Was odwiedzam, choć o tym nie wiecie.

Nigdy jednak nie miałam odwagi stanąć przed Tobą i wszystko Ci wyznać, dlatego postanowiłam, że napiszę ten list. Wcześniej dostałeś ode mnie tylko imię, Michał, bo bardzo chciałam, żebyś takie nosił, a Twój ojciec mi ustąpił.

Teraz mogę dać Ci coś więcej…

Kiedy wyjechaliście z Mazur, wynajęłam detektywa, żeby was odnalazł. Warszawa niby duże miasto, ale nie było trudno. Wiem, że wziąłeś duży kredyt na mieszkanie, a Twoja żona nie pracuje i ledwo wiążecie koniec z końcem. Znam biedę, nic dobrego z niej nie wynika. Dlatego chcę Wam pomóc.

Stać mnie, mam wielki dwupiętrowy dom, dwa samochody, pieniądze na koncie – i Ty to wszystko odziedziczysz, Michałku. Będziesz bogatym człowiekiem. Dzięki swojej matce, tej prawdziwej.
Moje życie to już w zasadzie przeszłość, mam raka piersi z przerzutami i czuję, że koniec jest bliski. Wszystkie formalności prawne załatwiłam, Tobie pozostanie tylko mądrze rozporządzać tym dobytkiem.

Będziesz mógł zamieszkać w mojej willi albo spieniężyć ją i kupić coś innego, decyzja należy do Ciebie. Ja Ci to wszystko zostawiam. Nie liczę na to, że mi przebaczysz, ale też tego nie wykluczam. Może kiedyś zapalisz świeczkę na moim grobie, a może zdążysz jeszcze przyjechać do hospicjum i zobaczyć się ze mną. Każdą Twoją decyzję uszanuję, każda będzie słuszna. Kocham Cię, Synku. Zawsze Cię kochałam.

-->