Moje małżeństwo trwało pięć lat tylko dzięki wpojonemu mi od dziecka dogmatowi: najważniejsza jest rodzina. Ile tylko mogłam, przymykałam oczy na to, że w mojej rodzinie o wszystkim decydowała teściowa. Mąż popierał ją, jak potulny baranek, a moje zdanie było ignorowane. Ulubione powiedzenie męża:
– Masz na tyle rozumu, aby decydować sama – radź sobie.
Dopóki mąż posłusznie słuchał swojej matki, tolerowałam to, ale kiedy zaczął to robić mój syn, zdecydowałam się na rozwód.
Od dwóch lat jesteśmy rozwiedzeni. Nie przeszkadzałam w kontaktach syna z ojcem, ale za każdym razem obserwowałam, że syn po powrocie od ojca i babci stawał się niesforny i nieposłuszny.
Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić, przecież nie mogłam zabronić dziecku kontaktów z tatą. Kilka miesięcy temu w moim życiu pojawił się Jan. Od początku naszego związku ostrzegałam go:
– Mam syna. I on jest najważniejszy w moim życiu. Jeśli się nie zaprzyjaźnicie, między nami nic z tego nie będzie.
Jan obiecał dać z siebie wszystko. Syn przyjął Jana przyjaźnie, a mnie wydawało się, że wszystko będzie dobrze, ale po miesiącu relacje zaczęły się psuć. Syn obrażał mojego nowego partnera, zachowywał się arogancko. Zgadłam, że znowu mój były mąż i jego matka wtrącają się i mieszają mu w głowie. Podstępnie zagadałam do syna, a on wszystko wykrzyczał, co leżało mu na sercu:
– Wyślecie mnie do sierocińca, a sobie zrobicie nowe dziecko! – mówił cały we łzach.
Udało mi się go uspokoić i zapewnić, że nie ma dla mnie nikogo ważniejszego od niego. Rozmawiałam ze synem spokojnie, ale wewnątrz wrzałam. Wybierając moment, kiedy syna nie było w pobliżu, wściekła zadzwoniłam do byłego z prośbą o szybkie spotkanie. Wszystko, co mi się nawarstwiło, powiedziałam mu w twarz, zarówno o tym, że jest marionetką sterowaną przez szaloną starą kobietę, jak i o tym, że przez dwa lata zapłacił tylko trzy razy alimenty, i jeśli nie przestanie mieszać, zażądam tej sumy od niego przez sąd i doprowadzę do zakazu spotkań z synem. Minął już miesiąc jak syn, wracając od ojca, zachowuje się normalnie. Chociaż teraz jeździ tam niechętnie.