Na kopercie wielkimi literami było napisane: „Dla Michała, mojego syna”. Po ciężkim dniu w biurze chciałem tylko odpocząć, więc postanowiłem otworzyć list później. Jak zwykle, Anna, moja żona, przygotowała kolację i razem z synem zasiedliśmy do stołu. Nagle zadzwonił telefon – dzwoniła matka. Zignorowałem to, myśląc, że oddzwonię później. W końcu zawsze miałem pretensje, że rodzice niewiele mi dali w życiu. Moją pozycję zawodową osiągnąłem samodzielnie. To, że teraz jestem odnoszącym sukcesy menadżerem, mieszkającym we własnym mieszkaniu z ogromnym balkonem, jest wynikiem mojej ciężkiej pracy. Rodzice nigdy mi nie pomogli, zawsze mówili, że jestem mężczyzną i powinienem radzić sobie w życiu sam. Ale po kolacji zupełnie zapomniałem o telefonie.
Tej nocy śnił mi się ojciec, wydawało się, że prosi o pomoc. Rano poczułem, że coś jest nie tak i oddzwoniłem do matki. Jej odpowiedź była krótka:
– Synu, przyjeżdżaj, tata chce Cię zobaczyć.
Mimo obietnicy wizyty, postanowiłem zostać jeszcze dwa dni, a dopiero na weekend pojechać do rodzinnego domu. Miałem skomplikowane relacje z ojcem, ale coś mi mówiło, że powinienem pojechać. Nie byłem tam od prawie roku – wszystko przez pracę. Chociaż nasze relacje były chłodne, to chciałem ich odwiedzać częściej, po prostu nie było okazji. Przez cały dzień myślałem o swoim ojcu. Miał trudną osobowość. Był przeciwny mojemu małżeństwu, nie podobała mu się moja żona. Ponad pięć lat temu ojciec nagle przyjechał do nas, aby poprawić nasze stosunki. Ale moja żona przywitała go niechętnie, nawet się nie uśmiechnęła, a następnego ranka wręczyła mu bilet na pociąg powrotny. Powiedziała:
– Niech Pan wraca do siebie. Teraz już za późno na bycie dobrym teściem.
Miał do mnie numer telefonu, mógł dzwonić, ale lata mijały, a on już nie dzwonił, nie miał siły. Coś w głębi duszy mówiło mi, że ojciec to ojciec, trzeba poprawić naszą relację. Zadzwoniłem do swojego biura, wyjaśniłem sytuację i wziąłem tygodniowy bezpłatny urlop. W pociągu było gorąco i duszno.
Minęło wiele godzin jak dotarłem na miejsce. W dusznym mieście zapomniałem, jak pachnie świeże powietrze. Ale im bardziej zbliżałem się do domu, tym bardziej chciałem jak najszybciej przytulić się do matki i ojca, nawet jeśli nie zawsze się z nimi dogadywałem. Ogarnęło mnie przeczucie czegoś nieodwracalnego. Matka wyszła po mnie do bramy. Po jej minie zorientowałem się, że jestem za późno.
Trzymała w rękach białą kopertę i w milczeniu mi ją podała. Przytuliłem się wtedy do mamy, szepcząc jej
– Przepraszam, że nie zdarzyłem. Przepraszam, że mnie przy Was nie było.
Później otworzyłem kopertę, było tam napisane dużymi literami: „Dla Michała, mojego syna”. Wyjąłem kartkę wyrwaną ze szkolnego zeszytu i zacząłem czytać:
– Michale, mój drogi synu. Może nie byłem najlepszym ojcem, nie dałem Ci wszystkiego, czego pragnąłeś i na co zasługiwałeś. Nie miej mi tego za złe, ale możesz być pewny, że nigdy nie przestałem Cię kochać. Jestem z Ciebie bardzo dumny. Opiekuj się mamą. Przepraszam. Twój ojciec.
Nawet teraz, kiedy to piszę, mam w oczach łzy. Ojciec miał swoje wady, ale jednak to tata… Mam żal do mojej żony, że wtedy tak potraktowała mojego ojca. Może gdyby wtedy przyjęła jego wyciągnięta rękę na zgodę, wszystko potoczyłoby się inaczej.