Od kiedy skończył 12 lat wyobrażał sobie pierwsze spotkanie z matką. Przez te wszystkie lata przebywał w domu dziecka i gdy tylko wyszedł poza jego mury, natychmiast rozpoczął poszukiwania rodzicielki. Z jakiegoś powodu nie szukał ojca – chciał tylko spojrzeć w oczy swojej matki i zapytać ją, dlaczego go porzuciła.
Trafił do domu dziecka, kiedy miał roczek. Był absolutnie zdrowym i spokojnym dzieckiem. Niestety Sebastian w przeciwieństwie do innych dzieci nie miał szczęścia i nikt nie zechciał go adoptować. Może to dlatego, że nie wyglądał jak słodki chłopiec – miał ostre rysy twarzy, mysi kolor włosów i dziwną budowę ciała. Z wiekiem wyglądał coraz sympatyczniej, a mimo to szanse na adopcję były minimalne, ponieważ zwykle małżeństwa przysposabiają małe dzieci.
Po opuszczeniu domu dziecka Sebastian odbył staż u stolarza i zajął się renowacją mebli. Dzięki temu, że nawiązywał wiele kontaktów z ludźmi, mógł odnaleźć matkę.
Stał pod jej drzwiami, ale nie miał odwagi by zapukać – jakby go coś powstrzymywało. Potem jednak zdecydowanym ruchem zapukał głośno w drewniane drzwi. Po ciężkich, powłóczystych krokach słyszanych zza drzwi było jasne, że otworzy je starsza osoba. Sebastian próbował opanować swoje emocje, ale kropla potu pojawiła się na jego czole.
– Pan z wodociągów? – zapytała starsza kobieta.
Sebastian zdezorientowany skinął potwierdzająco głową.
– Dzwoniłam do Was trzy razy. Proszę wejść i sprawdzić rury.
Sebastian wszedł i rozejrzał się po starym mieszkaniu. W niektórych miejscach tapeta odklejała się od ściany, a tynk spadał bezpośrednio na zniszczoną podłogę. Spojrzał na kobietę i nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić – czy ona jest jego matką czy nie.
– Co się dzieje? – zapytał.
-Mam wrażenie, że rura w kuchni przecieka.
Sebastian znalazł źródło problemu i szybko sobie z nim poradził. Gdy naprawiał tę usterkę, wiele dowiedział się o właścicielce mieszkania. Zauważył, że ma trudności z poruszaniem się – jak mu powiedziała to konsekwencja tego, że od dziecka jest niepełnosprawna. Na pokwitowaniu za światło, które leżało na stoliku kawowym, odczytał nazwisko kobiety. Nie ma wątpliwości – to była jego mama.
Po zakończonej pracy gospodyni zaoferowała mu herbatę.
– Ma Pani dzieci? Najlepiej by było zrobić remont, dobrze by było, jakby Pani ktoś w tym pomógł.
– Miałam syna, ale mi go zabrali. Powiedzieli, że jestem złą matką i przez swoją niepełnosprawność mogę go skrzywdzić. Ja uważam, że to głupota, bo całkiem dobrze się czuję, jestem rozsądna i odpowiedzialna. Kiedy miałam 8 lat potrącił mnie samochód – od tego czasu jestem niepełnosprawna fizycznie, ale nie umysłowo! Moje dziecko zresztą urodziło się zdrowe. Mężczyzna, z którym byłam w ciąży na wieść o niej od razu uciekł. Pomagali mi sąsiedzi, którzy podarowali mi wózek i łóżeczko. Niestety, opieka społeczna i tak zabrała mi dziecko.
Wioletta rozpłakała się, a Sebastian zdał sobie sprawę, że jego matka nie była całkowicie winna temu, że wychowywał się w domu dziecka. Nie mógł teraz powiedzieć jej całej prawdy, ale mógł jej pomóc.
Następnego dnia zaczął remontować jej mieszkanie. Wiedział, że niebawem wyzna jej całą prawdę.