Zawsze chciałam mieć córkę, ale urodził się syn. Nie byłam zła na Boga, byłam szczęśliwa, że będę miała dziecko. Pomyślałam wtedy: dorośnie i przyprowadzi do domu dziewczynę. Ogólnie rzecz biorąc, nigdy nie kłóciłam się z synową, nie rozumiałam, dlaczego inni mają tak złe relacje. Starałam się pomagać jak mogłam, bawiłam się często z wnuczką, jeśli tylko synowa potrzebowała zająć się swoimi sprawami.
Postanowiłam nawet pomóc im z mieszkaniem, młodzi potrzebowali własnej przestrzeni. Kiedy synowa zaszła w drugą ciążę, wpuściłam ich do swojego drugiego dwupokojowego mieszkania. Kupiłam je jakiś czas temu jako ubezpieczenie na starość, na trudne czasy. Wynajęłam je, bo wiedziałem, że będę miała z tego dobre pieniądze. A potem ostatni lokatorzy postanowili się wyprowadzić, a ja nie musiałam szukać nowych:
Starałam się, ile mogłam, a wszystko robiłam z myślą przede wszystkim o wnuczce. Miała już dwa lata, czas było przenieść ją do osobnego pokoju.
Synowa ma ciężki charakter. Nigdy nie pozwalała sobie na złe zachowanie wobec mnie, ale widziałam, że jej spokój łatwo można zburzyć i z miejsca potrafi się zdenerwować. Nawet jeśli jej pomogę, ale nie po jej myśli, to jest sfrustrowana. Ale co to dla mnie za różnica? Wszystko jest w porządku, nie kłócimy się, każdy robi się to, co należy.
Żywiołowa w głębi duszy czy wybujała osobowość – to mnie nie dotyczy. No cóż, tak myślałam. Dzień rodzinnej uroczystości powoli nadchodził. Skończyłam 50 lat, to był długo oczekiwany jubileusz. Nie lubiliśmy jednak świętować w restauracjach, wszyscy zebraliśmy się w domu. Niewiele było osób, które chciałam zobaczyć u mojego boku: rodzina syna, kilka koleżanek i kolega z pracy.
Po długim wieczorze syn i synowa postanowili wyjść wcześniej: wnuczka już marudziła. Postanowiłam spakować im trochę na wynos. Miałam wiele, a nie chciałam, by cokolwiek się zmarnowało. Odłożyłam im kilka sałatek i pieczonych mięs – zjedzą je w ciągu jednego popołudnia. Syn już wyszedł na podwórko, powiedział, że odpali samochód, wróci i zaniesie dziecko na rękach.
Synowa ubierała córkę i szukała swojego telefonu komórkowego. Powiedziałam jej, żeby nie wywracała domu do góry nogami, zadzwonię do niej i telefon się znajdzie. Wtedy zdenerwowała się i zaczęła prosić, by tego nie robić, ale ja już wybrałam numer. Spod kanapy odezwał się przedrzeźniający mnie głos. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale ten paskudny, histeryczny głos nie ustawał.
Najwyraźniej to jedyny dzwonek, jaki miała dla „Teściowej”. Koleżanki miały kamienne twarze, a moja synowa wyrwała mi telefon i wybiegła z mieszkania. Płakałam, zapominając o wieczorowym makijażu, to było tak przykre i wstydliwe zwłaszcza dla mojego syna. Szwagierka to obca osoba, ale syn? Na drugi dzień zadzwonił i zapytał o mieszkanie. Nawet nie przeprosił za swoją żonę, więc zdecydowałam, że mieszkanie znów zostanie wynajęte. Powiedział, że chce tam dokonać napraw, a ja odparłam, że nie ma takiej potrzeby.
– Znajdźcie nowe mieszkanie na wynajem. Najlepiej z dala ode mnie, tam gdzie nie usłyszycie mojego głosu.
Teraz często do mnie dzwoni, ale wszystko pod jakimś pretekstem. Prosi o przebaczenie, ale wydaje mi się, że go nie dostanie. Próbuje też wywrzeć na mnie wyrzuty sumienia. Mówi, że trudno znaleźć mieszkanie na wynajem, a ja jestem bezwstydna, bo wnuki nie są niczemu winne. Ale ja myślę, że wnuki mają rodziców i to oni są tymi, którzy odpowiadają za obecny problem. Synowa nie zadzwoniła do mnie ani razu od tego czasu.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.