Najpierw sielanka, potem rozstanie rodziców. No cóż, zdarza się. Musiałam sobie z tym poradzić. Kiedy już jako tako stanęłam na nogi, pojawiła się szanowna mamusia. Nie, nie chciała wiedzieć, co słychać, czy jak się czujemy. Chciała ode mnie pieniędzy…
– Twój ojciec zostawił ci mieszkanie i samochód, a ty nie chcesz się podzielić z matką i niepełnosprawną siostrą? – usłyszałam. – Co z ciebie za człowiek? Za córka? Jesteś potworem!
Wyszła, a ja zaniosłam się płaczem. Mama i siostra mnie nienawidziły. Odezwała się nawet babcia ze strony mamy, też z potępiającym komentarzem. Nikt nie chciał zrozumieć, dlaczego tak postąpiłam. Właśnie dlatego chcę o tym opowiedzieć.
Skakała wokół niego jak piesek
Miałam dziesięć lat, kiedy mój świat runął. Wcześniej nie było łatwo, bo mieszkaliśmy we trójkę w jednym pokoju. Rodzice nieustannie się kłócili, ale miałam poczucie, że co by się nie działo, jesteśmy rodziną i mam swoje miejsce w domu, nawet ciasnym. Ale mama poznała faceta, który oferował jej więcej niż tato. Nie mogę wyrzucić z pamięci jej opowieści o tym, jak nam będzie dobrze z „wujkiem Leonem”.
– Pożegnaj się z tatą – poleciła mi sucho, kiedy się wyprowadzałyśmy.
Brzmiało to tak, jakbyśmy jechały na tydzień wakacji, a nie rozstawały się z moim ojcem na zawsze. Rodzice nie byli małżeństwem, więc nie było żadnego rozwodu. Mama po prostu zabrała mnie i nasze rzeczy i wprowadziła się do domu Leona, który, jak się szybko zorientowałam, był do niedawna jej szefem. Teraz już nie był, bo mama nie musiała pracować. Przez cały dzień robiła coś w domu, gotowała albo gdzieś wychodziła.
Wyglądała też inaczej – miała jaśniejsze włosy, zawsze czerwone paznokcie, makijaż zmywała dopiero późno w nocy. Nie ubierała się już w czarne i szare workowate ubrania, tylko w kolorowe zestawy z paskami, dużymi naszyjnikami i butami na wysokim obcasie. Koleżanki ze szkoły mówiły, że mam supermamę, ale ja wolałam ją wcześniejszą. Kiedy nie kłóciła się z tatą, było fajnie. Oglądali coś razem, a ja udawałam, że śpię za swoim parawanem, ale tak naprawdę podsłuchiwałam, co się działo na filmie albo jak oni ze sobą szepczą.
Czasami chichotali i uciszali się wzajemnie, żeby mnie nie obudzić. Zupełnie jakby się bali, że na nich nakrzyczę, a przecież byłam dzieckiem. Uważałam, że to zabawne. Co roku jeździliśmy nad morze i tata zawsze robił mamie sesję zdjęciową na plaży. Fajnie było patrzeć, jak przybiera różne pozy, uśmiecha się do aparatu, a tata kuca albo się kładzie na piasku, żeby ujęcie było jeszcze lepsze. Z wujkiem Leonem nie robiła nic fajnego. Nie lubiłam tego, w jaki sposób wokół niego skakała i jak do niego szczebiotała. Jaka była milutka i idealna.
Z tatą się kłóciła, ale była wtedy jakaś taka… nie wiem, prawdziwa. Nie umiałam sobie wyobrazić, że kłóci się z wujkiem. Zawsze zgadzała się z tym, co mówił, zawsze śmiała się z jego żartów i martwiła, kiedy ja nie byłam w jej ocenie wystarczająco dla niego grzeczna.
– Trzeba było powiedzieć, że to wspaniała muzyka! – strofowała mnie, kiedy niezbyt entuzjastycznie zareagowałam na puszczanie mi przez wujka płyty z muzyką klasyczną. – Że ci się podoba i chcesz posłuchać!
– Ale nie chciałam – zaczynałam się buntować. – To było nudne.
– On chciał ci pokazać coś wartościowego! – mama coraz bardziej się denerwowała. – Masz doceniać to, co dla ciebie robi, rozumiesz? Masz się starać!
Nie sądziłam, żeby wujkowi zależało na mojej opinii, ale starałam się go zadowolić. Na szczęście, kiedy miałam trzynaście lat, mama zaszła w ciążę i oboje skupili się tylko na ich dziecku.
Mnie dali spokój, co na początku mnie zachwycało, ale po roku, dwóch, trzech, już nie było takie fajne. Miałam nieustające poczucie, że tylko przeszkadzam mamie. Ida urodziła się z niedosłuchem, musiała mieć aparat słuchowy. Moim zdaniem, to nie była jakaś wielka niepełnosprawność, bo siostra poza tym była zupełnie normalną dziewczynką, ale mama robiła z tego wielki dramat. Wszystko kręciło się wokół Idy, ja miałam być niewidzialna, niesłyszalna i bezwonna.
Pozbyła się mnie, bo przeszkadzałam
Kiedy miałam szesnaście lat, wujek Leon stracił firmę. Nikt mi oczywiście nie powiedział, w jaki sposób, ale podsłuchałam tyle, że chodziło o jakiś przekręt, który zrobili jego wspólnicy, a on za to zapłacił. Nagle zaczęliśmy tracić wszystko: samochody, dom, meble. Przeprowadziliśmy się do trzypokojowego mieszkania, w którym mama i wujek mieszkali w salonie z otwartą kuchnią, a my miałyśmy swoje pokoje.
Ale wiedziałam, że wujkowi to się nie podobało, chciał, żebyśmy my – dziewczynki – mieszkały w jednym, a on i mama mieli własną, zamykaną sypialnię. Wróciło echo dawnych kłótni mamy z tatą, znów chodziło o pieniądze, których nie wystarczało.
– Co u ojca? – zaczęła pytać mama, kiedy wracałam ze spotkania z tatą.
– OK – mówiłam. – Chce adoptować psa.
– Pies mnie mało obchodzi – fuknęła. – Interesuje mnie, czy może cię wziąć do siebie. Mówiłaś, że ma trzy pokoje, tak? Nieźle się dorobił, szkoda, że tak późno!
I tak po prostu w końcu wyekspediowała mnie do ojca, bo przeszkadzałam…
Na początku nie było łatwo, bo tata niewiele o mnie wiedział, a ja o nim. Myślał, że jestem małą dziewczynką, której trzeba mówić, kiedy ma iść spać, a ja byłam prawie dorosła i od lat dbałam sama o siebie. Kłóciliśmy się, ale w końcu jakoś to się ułożyło. Tata zrozumiał, że jestem samodzielna, ja przyzwyczaiłam się, że te jego nakazy i zakazy to przejaw troski i już się tak nie wściekałam, kiedy kazał mi jeść mięso, „bo to zdrowe”.
– Tato, jestem wegetarianką od dwóch lat! I umiem sobie tak gotować, żeby nie mieć niedoborów białka – tłumaczyłam mu, aż pojął, że naprawdę to potrafię.
Nawet sam zaczął jeść mięso raz na tydzień, bo tak smakowała mu moja kuchnia.
Nie odczuwałam potrzeby spotykania się z mamą i Idą. Czułam rosnący z wiekiem żal do mamy za to, że nigdy tak naprawdę nie interesowały ją moje potrzeby. Miałam wrażenie, że byłam dla niej przedmiotem, który przekładała z miejsca w miejsce, jak jej było wygodnie. I, nie kryję, z zazdrością patrzyłam na jej ogromną miłość do Idy. Mama dałaby sobie wyrwać serce, żeby je podać mojej siostrze w karmelu, gdyby sobie zażyczyła. Fakt, Ida była mała i niedosłysząca, ale bolało mnie to, że mama nigdy nie troszczyła się o mnie nawet w jednym procencie tak jak o nią.
Tata za to bardzo mnie wspierał. Ja jego też, zwłaszcza kiedy poznał swoją dziewczynę i zostawił mi mieszkanie, żeby się przeprowadzić do niej. Wynajęłam dwa pokoje innym studentkom z mojego wydziału i przez trzy lata świetnie się to sprawdzało.
Uważam, że nic jej się nie należy
Do mamy dzwoniłam rzadko i właściwie tylko z obowiązku.
– Co u wujka? – pytałam tradycyjnie.
– Jest chory – padła odpowiedź.
Pół roku później wujek już nie żył.
Mijały lata, Ida rosła, ja wyszłam za mąż. Mama co jakiś czas wmawiała mi, że jestem jej winna jakieś pieniądze za to, że mnie wychowała. Wiedziała, że mam dobrą pracę i próbowała mnie przekonać, że powinnam przekazywać jej pieniądze na niepełnosprawną siostrę.
Wydawało mi się to absurdalne. Sytuacja zaogniła się, kiedy przed moim ślubem mama powiedziała, że nie ma się w co ubrać ani za co przyjechać, więc mam jej przysłać pieniądze. Strasznie mi zależało, żeby były ze mną w tym dniu, więc wysłałam jej tysiąc złotych. Narzeczonemu wstydziłam się o tym powiedzieć. Nie chciałam, żeby miał moją matkę za pijawkę.
Trzy lata później urodziłam synka. Mama znowu chciała pieniądze „na przyjazd”, ale odmówiłam. Wściekła się i nie chciała już poznać swojego wnuka. Za to tata był wspaniały. Przepisał mieszkanie na mnie, uwielbiał wnuka i zięcia. W jego życiu też zaszły zmiany – poznał kolejną miłość, tym razem przez internet i… wyjechał do niej do Hiszpanii! Wrócił tam do dawnego zawodu, jest stolarzem i ma mały zakład. Mnie zostawił samochód i mieszkanie, ale to już wcześniej.
Właśnie po jego wyjeździe zgłosiła się do mnie mama z żądaniem, żebym sprzedała mieszkanie i oddała jej i przyrodniej siostrze po jednej trzeciej. Dlaczego?
– Bo jestem twoją matką! – brzmiał koronny argument. – Należy mi się coś! A twoja siostra jest niepełnosprawna!
Może jestem złym człowiekiem, ale powiedziałam „nie”.
– To ty zostawiłaś tatę – przypomniałam. – Mieszkanie należało do jego rodziców, a Ida nie jest jego córką!
– Ale jest twoją siostrą! Czy ty w ogóle masz serce?! – miotała gromy.
Uważam, że mam. Jestem dobrą żoną, mamą i córką. Mam świetny kontakt z tatą i jego partnerką. Nie czuję obowiązku dzielenia się majątkiem z mamą, która jest dorosła i sama dokonywała wyborów w życiu. Żałuję, że nie mam lepszego kontaktu z Idą, ale prawda jest taka, że nigdy nie byłyśmy sobie bliskie. Nie dam więc matce nic z majątku ojca, również dlatego, że on by sobie tego nie życzył. Mam męża i syna, planujemy jeszcze jedno dziecko, muszę troszczyć się o swoją rodzinę. Czy jestem złym człowiekiem? Czy można zrozumieć moją decyzję?