Stanąłem na światłach i odruchowo spojrzałem w lusterko. I wtedy ją zobaczyłem. Siedziała w samochodzie z jakimś młodym facetem i czule głaskała go po włosach. Gorąco mi się zrobiło na ten widok, ale to co było później, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Kaśkę poznałem w pracy. Przyszła do mojej firmy na staż. Zobaczyłem ją i oszalałem na jej punkcie. Już pierwszego dnia. Była taka piękna, seksowna… Na jej widok dosłownie zapierało mi dech. Postanowiłem ją zdobyć. Wkrótce okazało się, że nie muszę się nawet specjalnie starać, bo ja też wpadłem jej w oko. Gdy przechodziłem koło jej pokoju, uśmiechała się do mnie zalotnie, kusiła.
Zaprosiłem ją na kawę. Raz, potem drugi. Dużo wtedy rozmawialiśmy. Mówiła, że ma dość młodych facetów, którzy chcę się tylko bawić i nie myślą poważnie o przyszłości, że marzy o związku z dojrzałym, statecznym, odpowiedzialnym mężczyzną, przy którym mogłaby poczuć się bezpiecznie. Byłem zachwycony. Zaczęliśmy się regularnie spotykać, a cztery lata temu wzięliśmy ślub. Ja miałem wtedy pięćdziesiąt dwa lata, ona dwadzieścia pięć. Nic mnie to jednak nie obchodziło. Czułem, że możemy być razem szczęśliwi.
Przez pierwsze lata świetnie nam się układało. Nie tylko w dzień, ale także w nocy. Kaśka uwielbiła się kochać. Twierdziła, że seks ją odpręża, a jednocześnie dodaje energii, że nie wyobraża sobie bez niego życia. Robiliśmy więc to tak często, jak się dało. Nawet codziennie. Sam się dziwiłem, że daję radę, bo przecież nie byłem już najmłodszy. Ale ona była taka zmysłowa i pomysłowa, że nawet umarłego by z grobu podniosła. Zacząłem naiwnie wierzyć, że będziemy się tak zabawiać jeszcze przez wiele lat.
Rok temu łóżkowa sielanka się skończyła
Nie to, żebym w ogóle nie stawał na wysokości zadania. Mniej więcej raz w tygodniu byłem gotowy do boju. Ale w pozostałe dni mój ptaszek strajkował. Kaśka dwoiła się i troiła, a on nic. Pocieszałem się, że to z przepracowania, że jak trochę odpocznę, to dawna forma wróci. Nic z tego. Nie pomogły wakacje w ciepłych krajach i romantyczny weekend w Paryżu. Było coraz gorzej. Nawet nie mogłem ratować się wspomaganiem, bo wyczytałem, że przy moim nadciśnieniu to niewskazane. Byłem tak przybity tą sytuacją, że w ogóle straciłem ochotę na seks. Wolałem odwrócić się do żony plecami, tłumacząc, że jestem zmęczony, niż narażać się na kolejną porażkę.
Na początku Kaśka podchodziła do mojej niemocy ze zrozumieniem. Ale potem zaczęła tracić cierpliwość. Wreszcie którejś nocy, gdy jej wysiłki znowu zakończyły się fiaskiem, nie wytrzymała.
– Zrób coś z tym! Tak się nie da żyć – wykrzyczała mi prosto w twarz.
Zrozumiałem, że muszę zaryzykować i jednak sięgnąć po cudowne tabletki. Kochałem żonę i chciałem ją uszczęśliwić. Poszedłem do zaprzyjaźnionego lekarza. Bałem się, że ze względu na nadciśnienie będzie robił trudności, ale nie. Podszedł do tematu ze zrozumieniem.
– Ale pamiętaj, bez szaleństw – ostrzegł mnie, gdy wychodziłem z gabinetu.
– Dobra, dobra – machnąłem ręką, chowając do kieszeni receptę.
Zrealizowałem ją w najbliższej aptece i pełen nadziei wróciłem do domu. Za pierwszym razem było dobrze. Za drugim i piątym też. Kaśka była szczęśliwa! Ale potem zaczęły się kłopoty. Co prawda cudowna tabletka działała jak należy, ale moje serce nie. Pewnej nocy omal ducha nie wyzionąłem. Tak się przestraszyłem, że następnego dnia od razu pobiegłem do kumpla – lekarza. Zbadał mnie dokładnie i oświadczył, że powinienem natychmiast odstawić wspomaganie.
– Nie ma się co oszukiwać stary. Musisz odpuścić, zdać się tylko na matkę naturę. Jeśli tego nie zrobisz, wylądujesz na cmentarzu – powiedział bez ogródek.
Po powrocie do domu opowiedziałem o wszystkim Kaśce. Myślałem, że przejmie się moim zdrowiem. A ona co?
– No to jak teraz będzie? Raz, góra dwa razy w miesiącu? – zapytała, nie kryjąc rozczarowania.
Strasznie mnie tym wkurzyła.
– A czego się spodziewałaś! Wyszłaś za mąż za starszego pana, a nie za małolata! Nie jestem już taki sprawny jak kiedyś! Musisz się z tym pogodzić! A jak ci to nie odpowiada, to sobie mnie wymień na nowszy model – warknąłem.
– Ojej, nie denerwuj się… Tak mi się powiedziało… Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie i nikogo innego nie potrzebuję. Jeśli tak musi być, to będzie. Jakoś sobie poradzimy… – przytuliła się.
Głupi myślałem, że mówi szczerze. Wkrótce miałem się jednak przekonać, że nie.
To było tydzień temu
Wracałem do firmy ze spotkania z klientem. Przed chwilą rozmawiałem z Kaśką. Mówiła, że idzie na pogaduszki do przyjaciółki. Stanąłem na światłach i odruchowo spojrzałem w lusterko. I wtedy ją zobaczyłem. Siedziała w samochodzie z jakimś młodym facetem i czule głaskała go po włosach. Była w niego tak wpatrzona, że nawet mnie nie zauważyła. Gdy światła się zmieniły, skręcili do pobliskiego hotelu.
Gorąco mi się zrobiło na ten widok. W pierwszym odruchu zamierzałem pojechać za nimi. Ale w końcu zrezygnowałem. Doszedłem do wniosku, że nie będę robił z siebie idioty i latał po piętrach, szukając żony. Zadzwoniłem więc tylko do firmy, że jednak już nie wrócę i pojechałem do domu. Nalałem sobie szklaneczkę whisky, usiadłem w fotelu i czekałem. Kaśka wróciła po trzech godzinach. Była cała rozanielona.
– Gdzie byłaś? – zapytałem, gdy tylko pojawiła się w progu.
Aż podskoczyła na mój widok.
– O już jesteś? Nic nie mówiłeś, że wrócisz wcześniej… – zdziwiła się.
– No to gdzie? – przerwałem jej.
– U przyjaciółki, przecież ci mówiłam – odparła, patrząc mi prosto w oczy.
– Tak? A od kiedy to przyjaciółka mieszka w hotelu? I jeszcze faceta przypomina? – drążyłem.
– O co ci chodzi? Chyba za dużo whisky wypiłeś – broniła się.
Postanowiłem zaryzykować.
– Widziałem cię z nim. Popytałem w recepcji i u sprzątaczek. Za kilka setek wszystko mi wyśpiewali. Spotykacie się od kilku miesięcy. A wasze krzyki i jęki aż na korytarzu słychać – wypaliłem.
Kaśka zbladła.
– No dobra, przyłapałeś mnie… Ale to nie jest tak, jak myślisz… Mogę to wszystko wytłumaczyć – powiedziała.
Krew mi napłynęła do twarzy.
– Zamknij się, jesteś zwykłą gnidą Wynoś się! Chcę rozwodu! – wrzasnąłem.
Reakcja żony kompletnie mnie zaskoczyła. Myślałem, że będzie się kajać, płakać, błagać na kolanach o wybaczenie… Ale nie. Przez chwilę milczała, wpatrując się w podłogę, a potem podniosła wzrok. W jej oczach zobaczyłem wściekłość.
– Ja zdzirą? A to niby dlaczego? No dobra, uprawiam seks z innym facetem. I co z tego? Zabawiamy się dla rozluźnienia i dobrego samopoczucia, a potem każde idzie w swoją stronę. Skoro ty mnie nie zaspokajasz, musiałam sobie jakoś poradzić. Jestem młoda, mam potrzeby. Nie potrafię żyć bez seksu. Mówiłam ci to – krzyczała.
– Zaraz, zaraz… Chcesz powiedzieć, że powinienem pogodzić się z tym, że przyprawiasz mi rogi? – przerwałem jej.
– Gdybyś mnie naprawdę kochał, to tak. Ale ty myślisz tylko o o sobie i swojej zranionej dumie – odparła.
Byłem w szoku. Nie mogłem uwierzyć, że jest aż tak bezczelna. Wyrzuciłem Kaśkę z domu. Nie miałem ochoty słuchać dłużej tych bzdur! Od tamtej pory już trochę ochłonąłem, ale nie zmieniłem zdania na temat naszej przyszłości. Byłem już u adwokata, by uzgodnić szczegóły rozwodu. Ona oczywiście wydzwania i próbuje mnie ułagodzić. Przekonuje, że z tamtym facetem nic ją nie łączyło, że seks bez miłości to nie zdrada. Gadanie!
Może gdybym miał pewność, że to się już nigdy nie powtórzy, tobym jeszcze próbował jej wybaczyć, wstrzymał się z pozwem. Ale jestem realistą. Prędzej kaktus mi na dłoni wyrośnie, niż ona dochowa mi wierności. Niedługo skończy dopiero trzydzieści lat. A podobno u kobiet po trzydziestce jeszcze wzrasta apetyt na seks… Takie rogi mi przyprawi, że nie dam rady ich udźwignąć.