Teściowa chciała dzielić nasze mieszkanie. Czy miała prawo się wtrącać?

Mój ukochany i ja pobraliśmy się sześć lat temu. Po narodzinach naszego syna, postanowiliśmy z mężem sprzedać moje jednopokojowe mieszkanie, a następnie zaciągnąć kredyt hipoteczny i kupić większe. Pomyśleliśmy, że wkrótce nasze dziecko będzie potrzebowało własnego pokoju, a my potrzebowaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy mieć trochę prywatności.

Kupiliśmy wreszcie nasze wymarzone mieszkanie, zapisaliśmy je na mnie, więc byłam jedynym właścicielem. Ponieważ jednak kupiliśmy je będąc małżeństwem, w przypadku rozwodu, mieszkanie to zostałoby podzielone między mnie i mojego współmałżonka w równych częściach. Miałam jeszcze zaliczkę, ze sprzedaży mojej przedmałżeńskiej kawalerki, którą również wpłaciliśmy.

Kiedy zamieszkaliśmy już w nowym, większym mieszkaniu, nie wyobrażaliśmy sobie, że kiedyś moglibyśmy wziąć rozwód i mieć jakiekolwiek, poważne problemy. Jednak po pewnym czasie, w naszym małżeństwie, przestało się układać, poszło coś nie tak. Może po prostu znudziliśmy się sobą, alb źle postępowaliśmy od samego początku, nie umieliśmy zadbać o nasz związek, tak jak trzeba.

Myślę, że mój mąż podzielił się naszymi małżeńskimi problemami ze swoją mamą. Jestem pewna, że zrobił to w dobrej wierze, może potrzebował mądrej rady kobiety, która go urodziła. Okazało się jednak, że jest dokładnie odwrotnie.

Niedawno zadzwoniła moja teściowa i powiedziała, że przyjdzie na obiad. Zaniepokoiła mnie jej wizyta, bo zwykle sami ją odwiedzamy. Matka mojego współmałżonka odwiedza nas bardzo rzadko, argumentując tym, że nie jest jej wygodnie przyjeżdżać do nas. Pomyślałam, że może tęskni za wnukiem albo synem. Zdecydowałam, że powinniśmy przygotować uroczystą kolację.

Tego dnia, moja teściowa Małgorzata przyszła do nas, zanim mój mąż wrócił z pracy. Byłam wtedy w pokoju, nakrywałam do stołu. Kobieta nawet nie zamieniła słowa z wnukiem, tylko weszła prosto do pomieszczenia, w którym przebywałam i zamknęła za sobą drzwi.

– Natalio, chcę z Tobą poważnie porozmawiać. Niedawno dowiedziałam się, że Ty i Jerzy macie jakieś problemy w waszym związku. Boje się, że jeśli dojdzie do rozwodu, to będziesz chciała zniszczyć mojego syna i pozbawisz go wszystkiego.

Prawie zaniemówiłam po tym stwierdzeniu. Natychmiast zapytałam teściową:

– Dlaczego myślisz, że się rozwodzimy? Czemu interesuje Cię, jak ja i mój mąż podzielimy się naszym wspólnie nabytym majątkiem? Lata temu rozmawialiśmy z Jerzym o tym, co zrobimy w przypadku rozwodu. To jest wyłącznie nasza sprawa,

– Wcale nie jestem zadowolona z tego, co się u Was dzieje. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak w dzisiejszych czasach żony zdzierają ze swoich mężów wszystko, co się da. Kobiety robią wiele, aby tylko utrzymać siebie i dzieci . Dlatego nalegam, abyście podzielili się nim teraz, zanim rozpocznie się jakikolwiek poważny konflikt. Myślę, że powinnaś przepisać połowę swojego mieszkania na mojego syna, żeby nie został na ulicy, gdyby coś się stało.

Byłam zdruzgotana tą bezczelnością.

– Rozumiem, że nie bierzesz pod uwagę, iż połowa naszego mieszkania została kupiona za pieniądze ze sprzedaży mojej, przedmałżeńskiej kawalerki. Poza tym, to ja zaczęłam spłacać kredyt hipoteczny, kiedy skończył mi się urlop macierzyński, ale nieważne, jesteśmy jeszcze małżeństwem.

– Wszystkie nieruchomości, które małżonkowie nabyli w czasie trwania związku, muszą zostać podzielone podczas rozwodu na na równe połowy, więc nie masz się czego obawiać.

– Chciałabym wiedzieć, czy rozmawiałaś już o tym z synem?

– Nawet nie zamierzam, bo mężczyźni nie muszą się w takie rzeczy zagłębiać. Zresztą jeszcze podejmę decyzję, czy rozmawiać z nim w tej sprawie.

– Posłuchaj mnie! Nie zamierzam z Tobą dyskutować na ten temat. Jerzy i ja sami pomyślimy, co i jak zrobić, jeżeli do czegoś dojdzie, bez Twojej pomocy. Jestem bardzo wdzięczna i doceniam Twoją troskę o nasze małżeństwo, ale nie chcę dalej dyskutować na ten temat. Możesz poczekać, aż Jerzy wróci z pracy, ja idę na spacer, muszę ochłonąć. Małgorzata nie poczekała jednak, ominęła spotkanie ze swoim synem. Była bardzo zdenerwowana rozmową z Natalią i nie chciała żeby coś zauważył.

Poszłam się ubrać, trzy minuty później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Mój mąż wrócił z pracy pół godziny po wyjściu teściowej i był zdziwiony, że matka na niego nie czekała. Starałam się jak najspokojniej przekazać mu całą rozmowę z jego mamą. Kiedy emocje opadły, powiedział, że nic nie wie o planach matki i że nie rozmawiał z nią na ten temat.

Jerzy powiedział, że poważnie porozmawia z teściową, żeby już więcej nie poruszała takich tematów. Po wizycie matki mojego męża, długo nie mogłam się uspokoić, może powiedziałam coś niepotrzebnego, ale byłam zdenerwowana. Z drugiej strony jednak uważam, że lepiej uświadomić drugiej osobie, gdzie jest jej miejsce, nawet jeśli jest Twoim krewnym.

-->