„Chciałem zrobić koleżance przysługę i machnąłem jej dzieciaka. Oszukała mnie i bezczelnie wrobiła w pieluchy”

„Nagle z niedzielnego taty miałem się stać tatą na pełen etat. Samotnym tatą na pełen etat. I to nie na miesiąc, dwa, ale na całe życie. Przecież ja się do tego nie nadaję! Nocami w myślach wyzywałem Majkę od najgorszych. Czym sobie na to zasłużyłem?”.

– No Kubuś, jeszcze jedną łyżeczkę, za tatusia. Grzeczny chłopiec…

W odpowiedzi mój syn walnął łyżką w miskę z kaszką i zaczął się śmiać do rozpuku. Starłem kaszkę z twarzy i koszuli i powtarzałem sobie: „Dasz radę, dasz radę”.

Majkę, mamę Kuby, znałem od podstawówki. Mieszkaliśmy w jednym bloku. Poszliśmy też do tego samego liceum. Ja do klasy ogólnej, Majka – matematycznej.  Majka była bardzo bystra, matematyka to był jej konik, do tego miała niesamowite poczucie humoru i talent do trafnych puent.

Na jakiś czas straciliśmy kontakt

Ale to zawsze była tylko przyjaźń. Nie czułem do Majki pociągu fizycznego, a ona nie czuła go do mnie. Kiedyś mama mnie zrugała, że źle traktuję Majkę.

– Zwodzisz dziewczynę, nie widzisz, że ona jest w tobie zakochana?

Byłem pewien, że mama się myli, więc po prostu zapytałem Majkę wprost.

– No co ty, nic z tych rzeczy – żachnęła się. Była naprawdę oburzona.

Zacząłem się nawet zastanawiać, czy Majka nie woli dziewczyn. Przez całe liceum nie miała chłopaka i nigdy nie wspominała, żeby któryś jej się podobał. Na studniówkę poszliśmy razem z Majką, bo inaczej nie miałaby z kim. Ja – bo kręciłem wtedy jednocześnie z trzema dziewczynami i nie umiałem wybrać.

Po północy urwaliśmy się na imprezę u Alka. Majka miała mocniejszą głowę niż ja. Byłem już totalnie wstawiony, więc postanowiłem ją pociągnąć za język.

– Majka, a ty wolisz dziewczyny?

– Pytasz, bo co… Jesteś zainteresowany?

– Nie, no skąd, ale jestem ciekawy… Chłopakami też się nie interesujesz…

Usłyszałem, że faktycznie – chłopakami w naszym wieku się nie interesuje, bo są zbyt dziecinni. Starsi to co innego… Majka wyjechała na studia do Londynu. Dostała stypendium na wydziale matematyki.

Wyznała mi straszną prawdę

Wróciła dość niespodziewanie w połowie drugiego roku i zaczęła naukę na uniwersytecie. Miałem wrażenie, że w Londynie coś się zdarzyło, bo Majka była wycofana i wyciszona. Oboje ciągle mieszkaliśmy z rodzicami, więc często się widywaliśmy. Ale mało rozmawialiśmy. Majka unikała kontaktu ze mną.

Ja na studia zarabiałem jako didżej. Bawiłem się jak nigdy i jeszcze mi za to płacili. Spodobało mi się na tyle, że studia w końcu rzuciłem. Na jakiś czas wyprowadziłem się też z domu – do Klaudii, którą poznałem podczas pracy w klubie. Jednak po trzech miesiącach wyrzuciła mnie na bruk. Miała rację, bo ją zdradzałem… Wróciłem do rodziców.

– Rozmawiałeś ostatnio z Majką? – zapytała mama.

– Jakoś nie było okazji.

– Powinieneś – usłyszałem. – Jej mama jest ciężko chora.

Poszedłem od razu.

– Psst, mama śpi – Majka zaprowadziła mnie do kuchni. – W szpitalu już jej nie mogą pomóc, zabrałam ją do domu. Rak jajników. Z przerzutami.

Chciałem ją przytulić, ale się odsunęła.

– Michał, nie…

Uszanowałem jej wolę. Ale wpadałem codziennie. Robiłem zakupy, wynosiłem śmieci. Tydzień przed śmiercią mamy Majki siedzieliśmy razem u niej w kuchni. Nic nie mówiłem, o nic nie pytałem. To ona zaczęła.

– Pewnie się zastanawiasz, czemu wróciłam z Londynu. Nie zaprzeczaj, powiem ci. Związałam się z wykładowcą, facet po czterdziestce, rozwodnik. Byłam pewna, że to ten jedyny. Kiedyś zaprosił do siebie kolegów, a oni… Tacy dwaj zwyrodnialcy, dopadli mnie i… Leon patrzył. Powiedział mi potem, że chciał mi pokazać, że do niego nie należę, że jestem wolna. Wyobrażasz to sobie? Uciekłam i dopiero w Warszawie uznałam, że jestem wystarczająco daleko. Wyleczyłam się chyba z facetów raz na zawsze. To jak już wiesz, to nie wracajmy do tematu. Dobra?

Nie wiem, kiedy stuknęło mi 30 lat

Skinąłem głową. Nic więcej nie przyszło mi do głowy. Pomogłem Majce zorganizować pogrzeb, potem uporządkować rzeczy mamy. Ona wróciła do nauki, ja do „pracy” (zabawy).

Po magisterce Majka została na uczelni i pisała doktorat. Ja wyprowadziłem się od rodziców i prowadziłem życie artysty. Nie wiem, kiedy stuknęła mi trzydziestka. Kumple się pożenili, Jackowi urodził się syn. Uwielbiałem tego malucha. Mogłem się z nim bawić godzinami, ale gdy zaczynał marudzić, wołałem jego mamę.

– Na ojca to się chyba nie nadaję, ale wujkiem jestem chyba niezłym – powtarzałem. Mama oczywiście ciągle marudziła.

– Misiek, kiedy ty dorośniesz. Przecież wiesz, że chcę mieć wnuki! I ojciec też

– Michał, znajdziesz dla mnie chwilę? Mam sprawę – Majka trochę mnie wystraszyła tym telefonem.

– Ale wszystko dobrze? – upewniłem się.

– Tak, jasne, nie martw się.

Spotkaliśmy się u niej. Piliśmy wino, rozmawialiśmy o tym i owym i już się zacząłem zastanawiać, czy chodziło tylko o pogaduszki. Nie chodziło. Kiedy Majka przeszła do rzeczy, nie odezwałem się ani słowem.

Byłem w szoku. Bąknąłem, że to przemyślę, i wróciłem do domu. Przy whisky próbowałem przetrawić to, o co poprosiła mnie Majka. Miałem zostać… ojcem jej dziecka.

To był ostatni moment na ciążę

Ona miała to wszystko bardzo szczegółowo przemyślane. Lekarz powiedział jej, że istnieje niebezpieczeństwo, że zachoruje na ten sam nowotwór co jej mama. Sugerował wycięcie jajników. A najpierw zamrożenie jajeczek, gdy by jednak jeszcze kiedyś chciała zostać mamą.

„Od śmierci mamy myślałam o dziecku. Zostałam na tym świecie zupełnie sama, to dość przerażające. Ale jak już ci mówiłam, nie mam zamiaru wiązać się z żadnym facetem” – odtwarzałem w myślach jej słowa.

„Podjęłam decyzję, że nie ma na co czekać. Najpierw ciąża, potem operacja. Bez problemu mogłabym pojechać do Holandii czy Szwecji i skorzystać z banku nasienia. Ale wiesz, że nie znałam ojca. Nie chciałam tego robić mojemu dziecku. Z jego wychowaniem i utrzymaniem poradzę sobie sama, ale chciałabym, żeby moje dziecko miało tatę. Nawet gdyby miało go spotykać raz na rok. I doszłam do wniosku, że jedynym facetem, którego wyobrażam sobie jako tego ojca, jesteś ty. Mówiłeś, że lubisz się bawić z synkiem Jacka. Dla naszego dziecka też mógłbyś być takim wujkiem. A jak podrośnie, zabierać je do zoo, wesołego miasteczka czy na rower. Tylko tyle”.

Im dłużej siedziałem i myślałem (i piłem), tym bardziej sensowna wydawała mi się ta propozycja. Mama dostanie wnuka i się ode mnie odczepi (mieszkała w tym samym bloku co Majka, będzie mogła jej pomagać), ja będę miał mądre (bo na pewno pójdzie w mamusię) dziecko do zabawy i rozpieszczania.

No i pomogę Majce, raz w życiu zrobię dobry uczynek. Oczywiście pozostawała jeszcze kwestia tego, jak to dziecko zrobimy. No ale są metody naukowe, jak nie w Polsce, to gdzieś w Europie. Kiedy szedłem spać, byłem pewien, że to świetny plan.

Jak wytrzeźwiałem, pojawiły się wątpliwości

Po pierwsze, mama raczej marzyła o tym, że będzie ślub, wesele, a potem dziecko. Czy będzie umiała zaakceptować dziecko z rozsądku, nie z miłości? No i czy ja się nadaję chociażby do roli niedzielnego taty? A co jak kiedyś spotkam jednak kobietę, z którą będę chciał założyć rodzinę? Trochę to nie fair wobec tego dziecka…

Po dwóch dniach byłem pewien, że odmówię. Pojechałem do Majki i… nie umiałem jej tego powiedzieć.

– To jak? – zapytała i po raz pierwszy zobaczyłem, że płacze.

Wszystko potoczyło się inaczej, niż planowałem. Tej nocy pierwszy i ostatni raz uprawialiśmy ze sobą seks. A miesiąc później okazało się, że Majka jest w ciąży. Chodziłem z nią na USG, pomagałem robić zakupy. Ale mamie przyznałem się dopiero, gdy kiedyś przy obiedzie rzuciła:

– Misiek, wiesz, Majka to chyba jest w ciąży. Ale dziwne, bo nigdy jej nie widziałam z mężczyzną.

Zamknąłem oczy i powiedziałem prawdę. Mama zaniemówiła, tata poszedł po nalewkę. Mamie tydzień zajęła decyzja, czy jest zadowolona czy nie. W końcu chyba doszła do wniosku, że wnuk to wnuk i będzie go kochać. A tata zawsze zgadzał się z nią.

Nie byłem przy porodzie

Kubę poznałem, jak miał dwie godziny. Wprawdzie obiecywałem bohatersko, że zamieszkam z Majką przez pierwsze tygodnie, żeby pomagać, ale uciekłem już trzeciego dnia. W pomaganiu zastąpiła mnie mama. Opiekowała się Kubą także wtedy, gdy Majka poszła do szpitala na zabieg.

Ja zacząłem się bawić w tatusia, kiedy Kuba zaczął już „kumać”. W soboty potrafiłem się z nim turlać po podłodze godzinami. Po pierwszych urodzinach zabrałem go do zoo. To ja pokazałem mu, jak wygląda słoń i żyrafa.

I nawet zacząłem planować, że za rok to może nawet dam Majce wolne i pojadę z małym na tydzień na wakacje (choć dopuszczałem do siebie myśl, że mama pojedzie z nami).

Ale to miało być dopiero za rok. I kiedy Majka zapytała mnie, czy mogę zostać z Kubą na trzy dni, bo ona musi iść do szpitala (chodziło o drobiazg, jakieś poprawki po operacji), wpadłem w panikę. Sam z dzieckiem? W nocy? A jak się zakrztusi? Będzie płakał, wołał mamę?

– Majka, ja nie dam rady. Może poproszę mamę?

– Michał, kiedyś w końcu będziesz musiał z nim zostać. Umawialiśmy się, że będziesz się opiekował synem w co trzeci weekend. Najpierw mówiłeś, że jak nie będę karmić, że jak zacznie chodzić… No to wszystko już się stało. To tylko trzy dni. Przecież w poniedziałki, wtorki i środy i tak nie pracujesz. Przestań się mazgaić i wysługiwać mamą! – Majka weszła mi na ambicję.

Zgodziłem się.

Nocami przeklinałem ją w myślach

Już pierwszego wieczoru byłem wykończony. A Kuba za nic nie chciał iść spać. Poddałem się i zadzwoniłem do Majki. Zaśpiewała mu kołysankę. Pomogło. W nocy mały obudził się tylko raz. Zasnął z butelką w buzi.

Następnego dnia poszliśmy na spacer. Majka esemesowała, że zabieg się opóźnia. Ostatnia wiadomość brzmiała: „Jadę na salę, trzymajcie się, chłopaki, odezwę się rano”.

Obudził mnie telefon z nieznanego numeru. Odebrałem. Dzwonił lekarz, który operował Majkę. W czasie zabiegu Majka miała wylew. Pękł tętniak, o którym nikt nie wiedział.

– Nikt nie mógł tego przewidzieć, bardzo mi przykro – powiedział na koniec.

Kubuś, jakby coś przeczuwał, obudził się i zaczął płakać. Przytuliłem go i płakałem razem z nim.

Przez kolejne tygodnie mieszkałem z Kubą, ale tak naprawdę to zajmowała się nim mama. Jeszcze do pogrzebu jakoś się trzymałem, bo miałem zajęcie. Ale potem się rozsypałem.

Tęskniłem za Majką, naprawdę wiele dla mnie znaczyła, może więcej, niż wcześniej myślałem. A do tego Kuba. Nagle z niedzielnego taty miałem się stać tatą na pełen etat. Samotnym tatą na pełen etat. I to nie na miesiąc, dwa, ale na całe życie.

Przecież ja się do tego nie nadaję! Nocami w myślach wyzywałem Majkę od najgorszych. „Coś ty narobiła? Nie tak się umawialiśmy! To ty chciałaś być mamą. Oszukałaś mnie!”.

Kilka razy podjąłem już decyzję, że oddam Kubę do adopcji. Ale kiedy rano brałem go na ręce, wiedziałem, że nie dam rady. Majka by mi nie wybaczyła, mama by mi nie wybaczyła. Sam bym sobie tego nie wybaczył.

– Mamuś. To może wynajmiemy mieszkanie Majki i wasze i znajdziemy takie, w którym zamieszkamy razem? – wymyśliłem.

Wyszedłem bez słowa. I bez Kuby

Cóż, nie spodziewałem się, że mama powie „nie”.

– Michał (kiedy nie powiedziała „Misiek”, wiedziałem, że jest śmiertelnie poważna). Kocham Kubusia i ciebie. Ale to ty jesteś jego tatą. Rodzicielstwo to odpowiedzialność. Wiem, nie tak miało być. Miała być tylko zabawa w tatusia. I gdybyś mi powiedział o tym pomyśle nie po fakcie, tylko wcześniej, to na pewno bym zapytała, czy bierzesz pod uwagę taki scenariusz, w którym z jakiegoś powodu zostajesz z dzieckiem sam. A teraz jest już za późno. I jeżeli nie chcesz rozczarować mnie i ojca, to natychmiast weź się w garść i dorośnij.

Pół nocy użalałem się nad sobą. Nie kocha mnie własna matka. Nie rozumie. Nie współczuje mi. Czym sobie na to zasłużyłem? No tak. Tym, że jestem niedojrzałym dupkiem, który nie potrafi wziąć na klatę konsekwencji tej niedojrzałości. A przecież Kuba ma już tylko mnie. To ja jestem jego tatą. To ja powinienem go kochać, bronić i pokazać mu świat.

Rano najpierw poszedłem do klubu i złożyłem wypowiedzenie. Pora poszukać normalnej pracy. Potem poprosiłem kumpla, który miał busa, żeby pomógł mi się spakować. Wniosłem kartony do mieszkania Majki. A potem poszedłem do rodziców. Nic nie musiałem mówić. Mama podała mi śpiącego Kubę, jego misia i butelkę.

– Wystarczy podgrzać. Dobranoc, synku, wpadnę jutro zobaczyć, jak sobie radzicie.

-->