Zbliżają się święta, a synowa od razu oznajmiła, że w Sylwestra przychodzą do nich goście i najlepiej by było, gdybym wyszła z domu, aby nie przeszkadzać. Zadzwoniłam do siostry, która mieszka na wsi, wyjaśniłam jej moją sytuację, a ona od razu zgodziła się, abym przyjechała. Tylko dzieli nas aż 200 kilometrów. Prawdopodobnie będę musiała tam pojechać, aby nie zniszczyć Sylwestra sobie i dzieciom, ponieważ w domu jestem tylko przeszkodą.

Kiedyś miałam wspaniałą rodzinę, ale teraz, kiedy mojego męża już nie ma, czuję się zbędna we własnej rodzinie. Mój mąż był nauczycielem, inteligentnym, wykształconym człowiekiem. Całe życie starał się dla swojej rodziny, dostał nawet mieszkanie od państwa. Od razu zdecydowaliśmy, że nasz syn Olek po ślubie zamieszka w nowym mieszkaniu. A sami nadal mieszkaliśmy w starym, odziedziczonym po moich rodzicach mieszkaniu.

Staraliśmy się, aby nasz syn zdobył dobre wykształcenie, pomogliśmy mu znaleźć pracę i zawsze staraliśmy się zapewnić mu wszystko, co najlepsze. Olek ożenił się dwa lata przed śmiercią mojego męża.

Kiedy zostałam sama, nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Bardzo trudno było mi żyć bez mężczyzny, który był moim wsparciem przez całe życie. Nie wiem nawet, co by się ze mną stało, gdyby nie urodziła się moja wnuczka. Nieco później mój syn i synowa złożyli mi „interesującą” propozycję, która wydała mi się całkiem logiczna. Zaproponowali sprzedaż  obu mieszkań i kupno domu, w którym wszyscy  zamieszkalibyśmy razem. Od razu się zgodziłam, a teraz żałuję mojej decyzji.

Dom okazał się być naprawdę przestronny, ale ja i moja synowa wciąż nie znajdowałyśmy przestrzeni dla siebie. Ciągle pojawiały się między nami nowe nieporozumienia, zwłaszcza jeśli chodzi o wspólne życie i gotowanie. Synowa, czując się jak gospodyni, zaczęła ustalać własny porządek, całkowicie ignorując moją opinię. Nie podobało się jej wszystko, cokolwiek robiłam. To zbyt głośno oglądałam telewizję, to źle umyłam patelnię, lub innym razem zbyt późno położyłam wnuczkę do łóżka. Synowa nie jadła potraw ugotowanych przeze mnie, a czasami nawet wyrzucała je do śmieci.

Aby unikać nieporozumień, starałam się jak najwięcej czasu spędzać sama, w swoim pokoju. Kupiłam nawet malutki telewizor, aby nie przeszkadzać w salonie. Nie czułam się tutaj jednak jak w domu. Nawet syn, zbuntowany przez żonę, zaczął traktować mnie coraz gorzej. Zwykle rozmawiali ze mną wtedy, gdy potrzebowali abym zajęła się wnuczką. A i to zdarzało się coraz rzadziej, ponieważ nasza mała dziewczynka chodziła już do przedszkola.

Zbliżają się święta. Synowa ostrzegła mnie, że w Sylwestra przychodzą do nich goście i najlepiej, gdybym ja też gdzieś wyszła, aby nie przeszkadzać. Zadzwoniłam do mojej siostry, która mieszka na wsi, wyjaśniłam jej sytuację, a ona od razu zgodziła się na mój przyjazd. Problem leży w tym, że dzieli nas 200 kilometrów.

Prawdopodobnie będę musiała wyjechać, aby nie psuć Sylwestra ani sobie, ani dzieciom. Czuję się w tym domu zupełnie zbędna i po prostu brakuje mi komunikacji między nami. Nie wiem, co robić i jak żyć w takim środowisku. Nie chcę być traktowana jak obcy „żarłok”, tym bardziej, że nie widzę powodu, dla którego tak moi najbliżsi mogą się do mnie odnosić.

-->