Po sprzedaży mojego mieszkania, dla dobra rodziny, odkryłam rozbieżności w podejściu do finansów i nieruchomości w naszym małżeństwie.

Wybraliśmy wspólnie idealne mieszkanie, ale mój mąż powiedział, że nie stać nas na jego zakup. Chciałam pomóc i zasugerowałam sprzedaż mojego własnego mieszkania. Mąż zgodził się od razu, szybko znalazł prawnika i sprzedaliśmy moją nieruchomość. Dołożył swoje środki i kupiliśmy to większe mieszkanie.

Moi rodzice byli przeciwni tej decyzji. Uważali, że sprzedanie mieszkania, które nabyłam przed ślubem, to zły pomysł. Mimo to, zignorowałam ich rady, bo bardzo chciałam wspomóc mojego męża.
Ciekawe jest to, że mąż również miał mieszkanie zakupione przed naszym ślubem, ale nie wyraził chęci jego sprzedaży. Podobnie było z jego działką, którą również nie chciał sprzedać, twierdząc, że jest mu potrzebna. Paradoksalnie, nigdy tam nie jeździliśmy.

Ze względu na jego dzieci z poprzedniego małżeństwa, postanowiłam, że nowe mieszkanie zarejestruję na siebie i nasze dziecko. Mąż bardzo się opierał, ciągle znajdował wymówki, żeby nie iść do notariusza, ale w końcu go przycisnęłam i udało mi się go przekonać.

Żyjąc teraz razem, zauważam, że mój mąż zupełnie nie myśli o zakupie kolejnej nieruchomości dla naszej rodziny. Unika wszelkich rozmów o inwestowaniu w nieruchomości czy innych wspólnych zakupach.

Jego własne nieruchomości pozostają nienaruszone, a o rzeczywistych zarobkach milczy. Zaczynam być zmęczona jego niechęcią do wspólnych działań. Kiedy chodzi o sprzedaż mojego majątku, nie ma problemu, ale gdy sytuacja ma być odwrotna, stawia opór. Ta sytuacja zaczyna mnie niepokoić.

-->