Mama prosi mnie o spłatę jej pożyczek. Jak dowiedziałem się, jaka to kwota… Muszę zabrać jej mieszkanie

Przyszedł taki dzień w moim życiu, kiedy muszę podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji. Ale zanim to zrobię, chcę poradzić się innych ludzi, najlepiej takich, którzy nas nie znają.

 

Moja mama, kobieta, która mnie wychowała, zawsze miała słabość do wydawania pieniędzy. Nawet mój ojciec, który odszedł osiem lat temu, często kłócił się z nią o to szastanie pieniędzmi na lewo i prawo. Teraz, kiedy już nie ma taty, a mama jest na emeryturze, wydawało się, że jej finansowe problemy się skończą. Jak pieniędzy się ma mniej, to ich się po prostu nie wydaje, bo są ważniejsze potrzeby. Ale nic bardziej mylnego.

Wszystko zaczęło się, kiedy mama zaczęła prosić mnie o pieniądze. Początkowo wydawało mi się, że potrzebuje ich na podstawowe rzeczy, więc bez zastanowienia pomagałem. Ale potem okazało się, że długi się kumulują. Kiedy pewnego dnia zadzwoniła do mnie z płaczem, że nie ma jak spłacić kredytów, poczułem się jakby ktoś mi wylał na głowę kubeł zimnej wody. Jak to? Długi? Pożyczki?

Okazało się, że mama nabrała pożyczek w różnych instytucjach przez telefon i Internet. I tutaj kolejny szok – kwota z odsetkami była bardzo duża. Rozmawiałem z nią szczerze, próbowałem zrozumieć, na co wydawała te wszystkie pieniądze. Ale odpowiedź była niejasna – na jakiś wyjazd, prezenty, ozdoby do domu… w głowie mi się nie mieściło, jak można tak nieodpowiedzialnie gospodarować pieniędzmi. To jest choroba, no bo co innego…

Wtedy wpadłem na pomysł – umowa biznesowa. Zaproponowałem, że odda mi notarialnie całe mieszkanie, ja spłacę jej długi, a ona przeprowadzi się do nas. Było mi ciężko to zaproponować, bo dobrze z żoną nam się żyje  bez teściów i rodziców, ale to chyba jedyne sensowne wyjście. Mama zgodziła się, choć widać było w jej oczach smutek. Umówiliśmy się, że ja będę zabierać jej emeryturę, ona będzie miała do dyspozycji tylko małą sumę na swoje potrzeby. U nas będzie najbezpieczniej, bo będziemy mieć kontrolę. Jak jej zdrowie się pogorszy, to w najgorszym wypadku oddamy ją do domu opieki, bo oboje pracujemy i nie damy rady zajmować się nią cały dzień.

Z bólem serca, ale i z przekonaniem, robię to dla jej dobra. Tylko żonie to nie za bardzo pasuje, widzę to. Ale dzięki temu tez będziemy mieli mieszkanie po moich rodzicach. Będzie można je wynająć i mieć dodatkowy dochód. No, tylko mama też jest bardzo przygnębiona. Ciężko jej opuszczać miejsce, gdzie żyła z tatą całe życie, gdzie nas wychowała. U nas nie będzie jej tak dobrze, ale będzie bezpiecznie.

Teraz, kiedy myślę o tym wszystkim, czuję się rozdarty. Z jednej strony, chciałem uratować moją mamę przed dalszym pogrążaniem się w długach, z drugiej – czuję, że jak wezmę ją do nas, to odbiorę jej część życia, które kochała. Doradźcie mi, czy robię dobrze? Wartość mieszkania jest wiadomo znacznie większa niż te jej długi. Ale uważam, że to sprawiedliwe. I tak kiedyś mieszkanie trafiłoby do mnie. Ale potrzebuję spojrzenia z zewnątrz, czy takie coś jest uczciwe i dla niej dobre?

-->