Gdy po raz kolejny usłyszałam, że córki kobiety z mojej sali w szpitalu dzwonią do swojej schorowanej matki by kłócić się z nią o spadek zamiast zapytać o jej samopoczucie, nie wytrzymałam i powiedziałam co o nich myślę.

Nina była dla mnie zagadką od pierwszego dnia, kiedy spotkałyśmy się na sali szpitalnej. Osiągnęła już podeszły wiek i jak się okazało, spędziła większość życia pracując jako pielęgniarka na prowincji. Była cichą, zamkniętą w sobie osobą, której mimika wydawała się być księgą pełną niewypowiedzianych słów i zaniechanych decyzji.

Miała kochającego męża, który był wszechstronnym majsterkowiczem. Nie tylko dbał o dom, ale także o swoje otoczenie, pomagając w różnorakich naprawach i innych domowych sprawach. Po przejściu na emeryturę, nadal pomagał sąsiadom, zarabiając przy tym nieco dodatkowych środków. Udało im się również wychować troje dzieci i posłać je w świat z dobrą opieką i wsparciem.

Jednak śmierć męża była dla Niny wydarzeniem, które otworzyło puszkę Pandory. Ten bolesny moment w jej życiu okazał się być katalizatorem dla licznych rodzinnych konfliktów. Kiedy postanowiła napisać testament, odkryła, że jej córki, z którymi nigdy nie miała większych problemów, nagle stały się zaciekłymi rywalkami.

Najstarsza córka zgłosiła roszczenia do całego domu, argumentując, że przez lata mieszkała z rodzicami i opiekowała się nimi. Młodsza nie pozostała dłużna i również wysunęła swoje roszczenia. Konflikt osiągnął taką skalę, że zaczęto sprzedawać nawet rzeczy, które były dla Niny drogie, jak na przykład warsztat jej zmarłego męża czy nawet drzewo, które technicznie nie należało do ich posiadłości.

Ale to nie tylko kwestia majątku – co gorsza, obie córki zaczęły nawet kłócić się z matką. Ich spory i nieustanne pogróżki wywierały ogromny wpływ na zdrowie Niny. W jednym z dramatycznych momentów, po otrzymaniu kolejnego agresywnego telefonu od jednej z córek, Nina zasłabła i dlatego znalazła się w szpitalu. Stan jej zdrowia nie powstrzymał kolejnych telefonów i co jakiś czas słyszałam jak kobieta słabym i zrezygnowanym głosem odpowiada na oskarżenia córek. Widziałam jak z każdą rozmową Nina słabnie i nie mogła już na to patrzeć. Tym razem, gdy o 23 znów zadzwonił telefon pomyślałam, że to już za wiele.

Wykorzystując fakt, że kobieta śpi, odebrałam telefon i choć nie zdążyłam wypowiedzieć ani słowa, usłyszałam kolejne pogróżki. Postanowiłam działać. Ostro zareagowałam, wytykając córkom ich błędy i brak szacunku do matki. Nie byłem pewna, czy dobrze zrobiłam, ale wiedziałam, że coś trzeba zrobić.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że jedyną osobą, która wydaje się naprawdę troszczyć się o Ninę, jest jej syn. To on zorganizował dla niej pobyt w szpitalu, żeby mogła odpocząć od rodzinnych konfliktów i podreperować zdrowie.

Czy rodzinne więzi są na tyle silne, aby przetrwać taki kryzys? Czy egoizm i chciwość córek zostaną przezwyciężone? Czas pokaże, ale jedno jest pewne: rodzinne konflikty mogą być destrukcyjne, zarówno dla jednostki, jak i dla całego systemu rodzinnego. I chociaż historia Niny może wydawać się wyjątkowa, niestety jest ona tylko jednym z wielu przykładów, jak negatywne relacje w rodzinie mogą wpłynąć na zdrowie i samopoczucie.

-->