Nigdy nie kłóciłam się z mężem, ale kiedy usłyszał o moim spadku, jakby go wymieniono na kogoś innego.

Poznałam Irka, gdy byłam w trakcie rozwodu z poprzednim mężem. Przeżyliśmy razem 13 niezapomnianych lat, za co jestem mu wiecznie wdzięczna. Pokochał mojego syna i córkę jak własne dzieci.

Ale nie zawsze wszystko było u nas idealne. Pewnego razu Irek stracił pracę, więc głównym źródłem dochodu byłam ja. Starczało jedynie na opłaty i jedzenie, ale nie narzekaliśmy. Nigdy nie usłyszałam od niego, że źle mu ze mną czy coś w tym rodzaju. Potrafiliśmy się wspierać, co dawało nam siłę do dalszego życia.
Kilka miesięcy później Irkowi zaoferowano dobrą pracę. Byliśmy wtedy bardzo szczęśliwi i z nadzieją planowaliśmy przyszłość. Nawet udało nam się wziąć samochód na kredyt.

Po roku zmarli rodzice Irka. Miał młodszego brata i pojawiło się pytanie o podział majątku. Ale Irek nie zastanawiał się długo. Powiedział, że wszystko może zabrać brat, bo on ma trudniejsze życie.

Moja matka nie zgadzała się z tym i często nękała mnie, abym przekonała Irka do zmiany zdania. Chodziło o mieszkanie z dwoma pokojami, garaż i samochód. Wiedziałam, że dodatkowe pieniądze by nam się przydały, ale nie chciałam naciskać Irka, to była jego decyzja. Brat był z tego zadowolony. Poszedł do notariusza, żeby uregulować sprawy spadkowe.

Nasze dzieci dorosły. Córka miała już swoją rodzinę, a syn niedawno ukończył studia. Nawet znalazł sobie dziewczynę. Żyliśmy więc sobie spokojnie, szczególnie, że Irek awansował w pracy. A potem zmarli też moi rodzice. Zostawili mi i mojemu bratu sporo majątku. Podzieliliśmy wszystko prawie na pół, ale mój mąż nagle zaczął naciskać, abym poszła do notariusza i wszystko przepisała na siebie.

Rodzice zostawili nam domek letniskowy z działką, konto oszczędnościowe i mieszkanie. Dacze zapisaliśmy na moją córkę, mieszkanie sprzedaliśmy i podzieliliśmy pieniądze, a konto zabrał brat. Było to sprawiedliwe, bo domek był na moją córkę.
Córka chciała budować własny dom, więc wystawiła ogłoszenie o sprzedaży daczy. A brat za swoje pieniądze też rozpoczął budowę. Zawsze byliśmy jak najlepsi przyjaciele i wiedzieliśmy, że nie będzie między nami konfliktów.

Ale z Irkiem po raz pierwszy zaczęły się kłótnie. Zaczął twierdzić, że do mnie również należy część konta i pieniądze za sprzedaż daczy. Próbowałam mu wytłumaczyć, że wszystko podzieliliśmy sprawiedliwie, ale on nie chciał słuchać.
– Nie wtrącałam się w twoją spuściznę, robiłeś z nią, co chciałeś, a wtedy żyliśmy nawet gorzej niż teraz. Więc miej do mnie szacunek i przestań się ze mną kłócić. Nie zamierzam odbierać pieniędzy ani córce, ani bratu, działaliśmy za zgodą wszystkich stron.

To go zabolało. Powiedział, że jeśli nie słucham jego rad, to mu nie jestem potrzebna. Zaczyna grozić mi rozwodem.

Dlaczego on tak ze mną postępuje? Jak mu wytłumaczyć, że takie rady są dla mnie nieakceptowalne? Ja mu nie mówiłam przecież, co ma robić ze swoją spuścizną.
Co mam zrobić?

-->