Ja i mój mąż wzięliśmy ślub dwa lata temu. W tamtym momencie nie mieliśmy pieniędzy na wesele, więc zdecydowaliśmy się na małe przyjęcie tylko dla rodziny. Jeszcze przed ślubem mieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu. Chcieliśmy wziąć kredyt hipoteczny, ale oboje zarabialiśmy grosze.
Nie starczyłoby na miesięczne spłaty, a z wynajmem ledwo sobie radziliśmy. I tu na weselu moi rodzice postanowili zrobić nam niespodziankę i podarować nam swoje dwupokojowe mieszkanie. Nasza radość nie miała granic, bo teraz mogliśmy cieszyć się wspólnym życiem bez obaw. Po roku na świat przyszedł nasz syn.
Ale teściowa przy każdej możliwości wtrąca się w nasze sprawy rodzinne. Najpierw były propozycje sprzedaży mieszkania rodziców, dołożenia trochę pieniędzy i zakupu dużego mieszkania, bo wkrótce pojawią się kolejne dzieci i niestarczy miejsca. Mąż grzecznie jej wyjaśnił, że to nie jej sprawa.
Teściowa obraziła się, ale dała nam spokój. Po narodzinach dziecka prawie przez rok nie pojawiła się w naszym domu, nawet nie dzwoniła, aby dowiedzieć się, jak rośnie wnuk.
I oto pewnego razu, teściowa niespodziewanie dla nas ogłosiła, że przyjedzie do nas następnego dnia. Szczerze byłam przeciwna jej wizycie, bo na ten dzień mieliśmy inne plany, ale czy można wyrzucić matkę męża na ulicę?
Myślałam, że tęskni za wnukiem, ale okazało się, że jej bliska przyjaciółka przyjechała z innego kraju do naszego miasta na jeden dzień i teściowa po prostu chce się z nią spotkać w naszym domu.
Dlaczego mam znosić obecność obcej osoby w moim domu? Zamiast tego zaproponowałam teściowe spotkanie z przyjaciółką w kawiarni. Teściowa obraziła się i myślę, że tym razem na długo.