Gdy zobaczyłam mamę idącą z dwoma młodzieńcami, mogłam się tylko domyślać co kombinowała… Uratowała mnie przed wielkim skandalem.

Kiedy 35 lat temu wychodziłam za mąż, nie spodziewałam się, że matka przypadkiem wyświadczy mi taką przysługę. W dniu ślubu miałam wyjątkowego pecha, ale również szczęście – wyobraźcie sobie, że z samego rana przyłapałam mojego narzeczonego, Franka, w łóżku z moją przyjaciółką.

Nie chciałam skandalu na całą wieś, podeszłam do tematu z dużym dystansem. Nie kochałam narzeczonego, w tamtych czasach były inne kryteria doboru małżeństw. Tamta dwójka ewidentnie coś do siebie czuła, więc dogadaliśmy się, że coś wymyślę, a oni mieli póki co ukrywać swój związek.

Mimo wszystko byłam załamana, kiedy zostałam sama, gorzko zapłakałam. Nie chciałam zawieść matki, zorganizowała wystawne przyjęcie, na które zaprosiła głównie naszą rodzinę i mieszkańców wsi. Od pana młodego mieli być tylko rodzice i świadek, więc akurat to łatwo było odkręcić.

Otarłam łzy i poszłam wyznać matce co zaszło, po czym dodałam:
– Mamo, co ja teraz zrobię? Nie chcę, aby wytykali nas palcami i wyśmiewali, że narzeczony mnie zostawił samą pod ołtarzem.
– Nic się nie martw, córuś! Chyba zapomniałaś, że ja się nigdy nie poddaję – pocieszała mnie matka.

To prawda, moja mama potrafiła wyjść z najgorszych opresji, uwierzyłam, że coś wymyśli. Po naszej rozmowie mama zniknęła mi z oczu, dopiero później dowiedziałam się co robiła. Otóż, moja ukochana mama postanowiła pojechać do najbliższego miasteczka i poszukać zastępczego pana młodego, żeby uniknąć wstydu.

Mojego wstydu. Byłyśmy dość zamożne, a ona wymyśliła, że temu, kto pierwszy zgodzi się mnie poślubić, sowicie zapłaci. No i znalazła, o dziwo bardzo szybko, nigdy nie zapytałam ile zaoferowała Jankowi, by zgodził się na ślub z obcą kobietą, ale domyślam się, że nie była to mała kwota.

Wraz z Janem, na naszym ślubie pojawił się jego kolega, który pełnił rolę świadka. Gdy zobaczyłam mamę idącą z dwoma młodzieńcami, mogłam się tylko domyślać co kombinowała… Muszę jeszcze dodać, że Janek miał na uwadze szybki rozwód, a mama poinstruowała go co powinien udowodnić księdzu, aby ten unieważnił nasze małżeństwo.

Mama na szybko wygrzebała z szafy ojca garnitur dla świadka, a Janek ubrał się w strój przeznaczony dla mojego pierwotnego narzeczonego – był lekko przyciasny, ale chłopak nie wyglądał źle. Muszę przyznać, że nawet trochę mi się podobał. Goście nie znali pana młodego, więc ta zamiana nie zrobiła im różnicy, a ja byłam uratowana. Nielicznych gości od Franka zostali zawczasu odwołani i nikt nie zwęszył skandalu.

Nie zastanawiałam się nawet, tylko w ciemno weszłam w plan matki, to była złota kobieta! Janek spisał się wyśmienicie w roli kochającego narzeczonego, całe wesele przetańczyliśmy i uśmiechaliśmy się do gości. Pod koniec przyjęcia, gdy odeszliśmy na bok, by chwilę odpocząć, powiedziałam mu, żeby się nie martwił, bo miałam już uzgodniony z matką plan rozwodu. A wtedy mój mąż powiedział coś, co mnie w moment otrzeźwiło:

– Nie zamierzam się rozwodzić. Chciałbym cię lepiej poznać, zaimponowałaś mi wychodząc za zupełnie obcego człowieka. Nie wezmę od twojej matki ani złotówki, to będzie moje ryzyko. A nóż, będziemy udanym małżeństwem.

Zaśmiałam się serdecznie, biorąc jego słowa za pijacki żart i odpowiedziałam:
– Znam takiego jednego, co był pewien, że stworzy ze mną rodzinę i jakoś już go tutaj nie widzę. Mam uwierzyć, że obcy człowiek chce spróbować mnie pokochać?
– Już nie jestem taki obcy, ślubowałem ci miłość, z resztą, ty mi również. Spodobałaś mi się od pierwszego wejrzenia. Moja zmarła matka przepowiedziała mi, że moje szczęście znajdzie mnie, gdy nie będę się go spodziewał. I proszę! Oto jesteś. Daj mi szansę, spróbujmy. Najwyżej nie wyjdzie i się rozejdziemy.

Dałam mu szansę, spodobało mi się, że nie zrobił tego dla pieniędzy. Z każdym dniem poznawaliśmy się lepiej i odkrywaliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Mamy dwójkę dorosłych dzieci i wciąż darzymy się szczerym uczuciem. Moja matka nigdy nie pozwoliła mi zapomnieć, że moje szczęśliwe małżeństwo, to jej zasługa. Byłam jej podwójnie wdzięczna – za uratowanie dnia ślubu i za tego wspaniałego mężczyznę, który idzie ze mną przez życie już 35 lat.

-->