Mój telefon zadzwonił. Wiedziałam doskonale, że to Maria dzwoni. Zawsze dzwoniła tylko z jednego powodu – żeby ktoś zajął się jej synem. Był to chłopiec niesamowicie rozpieszczony, bardzo wymagający i nikt nie mógł sobie z nim poradzić. Postanowiłam nie odbierać, nie chciałam siedzieć z tym dzieckiem i strzępić sobie nerwów. Pamiętam, jak ostatni raz został u mnie, to było rok temu. Maria miała jakieś sprawy w pracy, dużo obowiązków i zostawiła syna u mnie.
– Zajmij się Grzesiem, będzie Cię słuchać.
Wydawał się małym, słodkim chłopcem. Zastanawiałam się, dlaczego nikt z krewnych nie chce, aby u nich został. Nawet jego własna babcia nie mogła go znieść bez Marii. Ale teraz wszystko zrozumiałam. Te trzy dni były bardzo długie i ciężkie.
Grzesiowi nie smakowało jedzenie, potrafił przewrócić talerz z obiadem na podłogę, a potem rozmazać wszystko kapciami. W sklepie brał dowolną rzecz, rzucał się na podłogę i płakał, żeby mu to kupić. Kiedy rozmawiałam przez telefon z szefem, chłopiec celowo zaczął wykrzykiwać wulgarne słowa. Na szczęście szef zrozumiał sytuację, choć było bardzo niezręcznie. Raz kupiłam paczkę cukierków. Chłopak poprosił najpierw o jednego, potem o dwa, potem o pięć. Dawałam mu cukierki, aż zorientowałam się, kiedy w paczce zostało mniej niż połowa, a tyle słodyczy nie jest zdrowe dla dziecka.
Zrobił histerię. Nie mogłam go uspokoić, krzyczał „daj mi cukierka„ i na nic innego nie reagował. Nie zamierzałam tego dalej tolerować i odwiozłam chłopca do jego babci. Maria, oczywiście, była obrażona, ale mi to było już wszystko jedno.
Telefon dzwonił piąty raz, musiałam odebrać.
– Cześć kuzynko, dlaczego tak długo nie odbierałaś? Chciałam Cię poprosić, może zechcesz zająć się Grześkiem, nikt nie może, a mi bardzo zależy.
Szczerze, nic nie słyszałam, w mojej głowie była już wizja koszmaru z tym chłopcem.
– Cóż, zgadzasz się? To tylko na kilka dni.
– Maria, jeśli udało Ci się wychować dziecko tak, że wszyscy krewni odmawiają, to zatrudnij nianię. Ostatni raz dał mi w kość i przepraszam, ale nie mam tyle nerwów i sił, aby opiekować się Twoim rozkapryszonym synem.
– Jak Ci nie wstyd, jesteśmy rodziną…
Nie chciałam słuchać dalej i wyłączyłam telefon. Powiedzcie mi, czy nie mam racji? Opieka nad cudzym dzieckiem to tylko dobra wola, a ona wymaga jakby to był nasz obowiazek.