Mój mąż i ja zdecydowaliśmy się na kilkudniową wizytę u mojej teściowej, Elżbiety, po naszym miesiącu miodowym. Biorąc pod uwagę stereotypowe obrazy teściowych, z pewnością mogę powiedzieć, że nasza relacja z Elżbietą była bardzo dobra. Jest nowoczesną kobietą, od samego początku nie wtrąca się i nie narzuca swojego zdania.
Kiedy dotarliśmy do jej domu, przywitała nas w swetrze i legginsach. Rozmawialiśmy, popijając kilka drinków, po czym przygotowała dla nas miejsce do spania w drugim pokoju. Później zostawiła nas samych, było późno, więc od razu zasnęliśmy.
Następnego dnia, budząc się rano, byłam w szoku. Elżbieta pojawiła się przed nami tylko w bieliźnie i koszulce. Mój mąż wydawał się całkiem spokojny, jakby widok swojej matki w takim stroju był dla niego czymś normalnym. Elżbieta przygotowała nam śniadanie w tym samym ubraniu i usiadła z nami przy stole. Czułam się skrępowana, nie wiedziałam, gdzie zwrócić wzrok, aby uniknąć niezręcznej sytuacji.
Do tej pory czuję się zażenowana przez nią. Jak mogła tak chodzić w obecności swojego dorosłego syna i jego nowo poślubionej żony? Wieczorem zdecydowałam się poruszyć ten temat z mężem.
Odpowiedział, że dla niego to nie jest dziwne.
– Jest w swoim domu, powinna mieć prawo do noszenia tego, w czym jej wygodnie – powiedział.
– Tak, ale nie powinna chodzić tak niemal naga – odpowiedziałam.
– Dlaczego nie? Teraz postrzega Cię jako część rodziny, nie powinnaś się tego wstydzić. Wręcz przeciwnie, powinnaś to docenić.
Czy jest ze mną coś nie tak, skoro w ogóle nie doceniam zachowania teściowej? Dla mnie to po prostu stawianie innych w niekomfortowej sytuacji.