Po ośmiu latach małżeństwa, mój mąż stwierdził, że chce być szczęśliwy i odejść do innej kobiety. Pewnie pomyślicie, że zdarza się, trudno albo, że nam się nie układało. Według mnie, nasz związek był taki, jak większość zdrowych małżeństw.
Co prawda Damian przez ostatnie miesiące późno wracał do domu i wiecznie był przemęczony, przez co mniej rozmawialiśmy, ale nie czułam, by miało to jakoś na stałe wpłynąć na naszą relację. Twierdził, że ma więcej pracy, bo kolega jest na dłuższym zwolnieniu zdrowotnym, więc wierzyłam, że to chwilowa sytuacja.
Pracowałam na etacie, tak jak mąż, a dodatkowo zajmowałam się domem i kończyłam studia podyplomowe, by otrzymać w pracy awans. Mąż dobrze zarabia i nigdy nie wymagał ode mnie, bym pracowała, ale nie potrafię inaczej, muszę mieć jakieś zajęcie, rozwijać się i czuć się niezależna.
Siedzenie w domu na cały etat zrobiłoby ze mnie okropną nudziarę. W wolne weekendy lubię zaszyć się z ciekawą lekturą albo pobiegać. Damian dotychczas towarzyszył mi i biegaliśmy wspólnie, dużo rzeczy robiliśmy razem, ale ostatnio tłumaczył się, że jest przemęczony i woli zostać w domu.
Od początku było między nami uczucie, Damian doceniał, że oprócz zajmowania się domem, chcę pracować i rozwijać się. Zawsze dawał mi odczuć, że jest ze mnie dumny, okazywał mi swą miłość, ale od tego nadmiaru pracy zaczął się zmieniać. Wydało się, że powodem była inna kobieta – młodsza i atrakcyjniejsza ode mnie. Uczucie między dwojgiem ludzi nie kończy się z dnia na dzień, więc mimo negatywnych odczuć do mojego męża, nie chciałam się tak po prostu poddać i zrezygnować bez walki.
Wypłakałam morze łez, a potem zaczęłam analizować moją sytuację. Dowiedziałam się kim jest moja rywalka i odkryłam, że jej jedynym atutem jest młody wiek. Szukałam negatywnych stron związku z młodą kobietą i obmyśliłam pewien plan. Był ryzykowny, ale nie miałam nic więcej do stracenia, oprócz tego, co już nie było moje.
Przez lata przyzwyczaiłam męża, że jego jedynym obowiązkiem w domu jest wyrzucanie śmieci, całą resztę robiłam osobiście: pranie, gotowanie, zakupy, sprzątanie… Wiedziałam co lubi jeść, co sprawia mu przyjemność, jaki rozmiar spodni nosi, jakie kolory koszul pasują do jego karnacji i oczu, znałam jego codzienne rytuały.
To była moja przewaga nad tą kobietą. I chciałam to wykorzystać w bardzo prosty sposób. Ku jego zdziwieniu, nie robiłam scen, ale pozwoliłam mu odejść od rodziny. Zaproponowałam, że wyprowadzę się z dziećmi do moich rodziców, a on miał wolną rękę i mógł zamieszkać z nową partnerką w naszym mieszkaniu. To było szaleństwo, ale co by mi dały awantury? Wpadł w moją pułapkę.
Tak jak myślałam, zamieszkanie z kobietą, która nie sprząta i nie gotuje, ale za to wydaje jego pieniądze na same przyjemności, nie było spełnieniem marzeń mojego męża. Wyrzucił ją przed upływem miesiąca i błagał mnie o wybaczenie.
Myślę, że raz na zawsze zrozumiał, że nie ma co szukać szczęścia na zewnątrz, skoro ma taką mądrą i zaradną żonę. Nie wybaczyłam mu tak szybko, pozwoliłam mu pomieszkać samemu i nie wróciłam dopóki nie nauczył się sprzątać i gotować. Teraz te obowiązki dzielimy między sobą, a dzięki temu mamy więcej czasu dla siebie i nasza miłość wciąż kwitnie.