Mam bezrobotnego zięcia, który żyje na mój koszt. Nie wiem za jakie grzechy spotkało mnie takie nieszczęście

Wczoraj wróciłam do domu i od progu przywitał mnie zięć swoimi zgryźliwymi komentarzami. To już kolejny dzień, kiedy nie szukał pracy i nic nie robił, a ja wciąż musiałam utrzymywać moją córkę i jego.

Serce mi pęka, kiedy widzę, jak niszczy życie mojej córce. Chcę jej pomóc, ale nie wiem jak, przecież nie mogę wtrącać się w ich małżeństwo. Czy powinnam udawać, że niczego nie dostrzegam i pozwolić, żeby zięć nadal żył na mój koszt? Może powinnam szukać pomocy u innych członków rodziny?

Wieczorem zdobyłam się na odwagę i zdecydowałam się z nim porozmawiać. Wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale musiałam powiedzieć mu, co czuję.

– Chcę porozmawiać o Twojej sytuacji – powiedziałam spokojnie.

Zięć podniósł wzrok z telewizora i rzucił na mnie szyderczy uśmiech.

– O, o co chodzi tym razem? – zapytał. – Chcesz mi powiedzieć, że powinienem znaleźć pracę? Przecież nie ma żadnych prac.

Może i jestem starsza, ale nie dam sobie wmówić bzdur i wiem, że to nieprawda. Przeglądałam gazety i internet codziennie, szukając pracy dla swojego zięcia. Ale on nie chciał nawet spróbować.

– Nie chodzi o to, że nie ma pracy – powiedziałam mu. – Chodzi o to, że Ty nie szukasz.

– Nie szukam, bo nie ma sensu. Nikt mnie nie zatrudni. Mam za dużo lat i za mało doświadczenia.

– To nie jest prawda. Dostaniesz pracę, jeśli tylko spróbujesz, ale musisz przestać siedzieć przed telewizorem i zacząć działać.

Zięć westchnął, przetarł twarz dłonią i wyszedł do drugiego pokoju. A ja pozostałam znów sama z problemem. Gdzie moja córka miała oczy, że wybrała sobie tak nieporadnego mężczyznę. Dobrze, że nie mają dzieci, bo byłyby naprawdę biedne.

Zięciowi nie jest źle – dostaje zasiłek dla bezrobotnych, do niczego się nie dokłada, nawet je za moje pieniądze. A córka… Cóż, też załamuje ręce, ale jakby była już pogodzona z tym, że jej mąż jest jaki jest. Sama pracuje tylko na pół etatu, ale nawet nie myślę, by dokładała się do życia. Jest mi jej szkoda, naprawdę nie zasłużyła na taki los.

Pisząc to, mam łzy w oczach. Może to trudne doświadczenie dla zięcia, że tak nagle stracił pracę, ale minęło już wiele czasu, mógłby zatrudnić się gdzieś choćby dorywczo. U nas tak dużo jest firm budowlanych, byłyby z tego dobre pieniądze. Tylko co ja mogę, skoro nikt mnie nawet nie słucha

-->