Wyprowadziłem się z domu, gdy miałem zaledwie 18 lat. Miałem ku temu dobre powody. Niedługo po tym, kiedy zmarła moja mama, mój ojciec ponownie się ożenił. Miałem wówczas 8 lat. Moja macocha miała dziecko z drugiego związku, mojego rówieśnika – Piotrka.
Później macocha zaszła w ciążę i urodziła kolejną córkę – moją przyrodnią siostrę, Igę. Od tego czasu życie stałe się dla mnie trudniejsze. Zacząłem sypiać w piwnicy, do której przeniesiono moje łożko. Bardzo szybko z ukochanego syna stałem się wyrodnym pasierbem. Z biegiem czasu wszyscy zaczęli mnie nienawidzić, włącznie z moim ojcem. Kiedyś zabrałem sobie kilka cukierków z barku – zauważył to Piotrek i zostałem za to surowo ukarany. Tę lekcję zapamiętałem na długo. Masz za swoje! Mój przyrodni brat uśmiechał się złośliwie.
Nie miałem nic swojego – wszystkie rzeczy w domu należały albo do mojego rodzeństwa, albo do moich rodziców. Bardzo mnie to frustrowało – dlatego przestałem się do wszystkich odzywać. Trwało to wiele lat i w tym czasie bardzo odsunąłem się od ojca. Gdy weszliśmy w okres dojrzewania, mój brat zaczął mnie brutalnie dręczyć. Nie miałem do kogo z tym pójść. W domu nikogo to nie obchodziło.
Gdy tylko skończyłem 18 lat, postanowiłem podebrać macosze trochę oszczędności, zabrałem ze sobą dowód osobisty i wyjechałem do innego miasta.
Obecnie mam trzydzieści lat. Bez rodziny i żadnego wsparcia, życie było dla mnie trudne przez te wszystkie lata. Niemniej udało mi się znaleźć wspaniałą kobietę, ożeniłem się i mamy cudowne dziecko. Do tej pory nigdy nie miałem własnego domu. Mieszkamy z żoną w ciasnym, wynajmowanym mieszkanku. Ale udało się nam kupić używany samochód. Pracuję, opiekuję się rodziną – czas leczy rany.
Do czasu, kiedy spotkaliśmy się przypadkiem z Piotrkiem. Wydarzyło się to pewnego razu na parkingu galerii handlowej. Dawne traumy i przerażenie sprawiło, że włosy stanęły mi dęba na głowie. Wziąłem swoją córkę na ręce i szybko pobiegłem z nią do samochodu. Myślałem tylko o jednym – żeby mnie nie poznał. Poszedłem do auta, położyłem córkę w foteliku, otworzyłem drzwi kierowcy kiedy, tuż przed wejściem, ktoś złapał mnie za rękę i obrócił mnie do siebie. To był mój przyrodni brat. Cześć braciszku! Czemu od nas uciekłeś? Znudziłeś się nami? Piotrek powiedział paskudnym głosem. Cuchnął alkoholem. Brakowało mu zębów. Jego uśmiech był wstrętny. Jeśli się ode mnie nie odsuniesz, wezwę policję. Kiedyś byłem małym chłopcem, ale teraz sobie z tobą poradzę – powiedziałem mu wściekły. Piotrek odsunął się i rzucił tylko – Twój ojciec zmarł kilka lat temu. Nie jesteś naszą rodziną. Skoro tyle lat Cię z nami nie było, to nie pokazuj się w domu.
Nie zwróciłem na to uwagi, wsiadłem do samochodu i szybko odjechałem. Serce mi kołatało. W domu żona szybko dostrzegła, że coś jest nie tak, więc wszystko jej opowiedziałem. Zalałem się łzami i wyrzuciłem z siebie wszystko, co dusiłem przez te wszystkie lata. Byłem zażenowany swoją reakcją. Powiedziała mi, że jeśli ktokolwiek ma się czegoś wstydzić, to mój ojciec. Po krótkim namyśle jednak przyszło jej coś do głowy. Jeśli dom, w którym mieszkałeś, należał do Twojego ojca, to z pewnością część spadku należy się Tobie. To jasne, dlaczego Piotrek nie chciał, żebyś pokazywał się w swoim dawnym domu. Musimy to sprawdzić. Chyba nie będzie Ci szkoda Piotrka ani swojej macochy? Następnego dnia oddaliśmy córkę teściom, wzięliśmy wolne w pracy i pojechaliśmy razem do mojego rodzinnego miasta. Moja żona się nie myliła – ale nie przysługiwała mi połowa domu, tylko całość! Mój ojciec tak zarządził w testamencie. Bardzo szybko zdecydowałem się je sprzedać, mimo że moja macocha błagała, żebym tego nie robił. Moje rodzeństwo i macocha wylewali z siebie morze łez.
Postanowiłem nawet zachować trochę klasy i podarować im część pieniędzy ze sprzedaży domu. A za resztę kupiłem swoje własne, trzypokojowe mieszkanie na drugim końcu Polski. To, na co mogła sobie pozwolić moja dawna rodzina za swoją dolę, to była kawalerka. Gdyby Twój ojciec żył, byłby wstrząśnięty Twoim zachowaniem! W końcu jesteśmy twoimi krewnymi! Pamiętam ich słowa. A nade mną kto się litował? Nasyczałem na nich. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę! Minęło kilka miesięcy i za resztę pieniędzy udało mi się kupić kolejne mieszkanie, na przyszłość – dla mojej córki. Sumienie mam spokojne. Niech sobie żyją jak chcą. A kiedy wracam do rodzinnego miasta, chodzę z gazem w kieszeni – tak na wszelki wypadek.