Mój ojciec pracował w miejscowym teatrze, tam też dorabiał jako artysta, mama była księgową, na początku wszystko było w porządku.
Częste trasy teatralne naszego ojca sprawiły, że zaczął często spotykać się z przyjaciółmi prawie codziennie, na początku trochę, potem coraz więcej, pieniędzy w rodzinie zawsze brakowało, przez hulanki ojcu trzeba było odejść z teatru, wielokrotnie zatrudniał się w różnych miejscach jako artysta, ale nigdzie długo nie zatrzymywał się.
Za tę profesję płacili wtedy grosze, na te pieniądze trudno było utrzymać rodzinę, zwłaszcza że mama nie rodziła już więcej dzieci – nawet jedną córkę było trudno utrzymać i ubrać.
Rosłam, zrozumiałam, jak trudno jest mamie, nigdy o nic nie prosiłam. Marzyłam, że gdy dorosnę, wyjdę za mąż i nie będę tak biednie żyć, jak moja mama, będę dążyć do lepszego i szczęśliwszego życia rodzinengo.
Nie udało mi się dostać na studia tam, gdzie marzyłam, więc postanowiłam podjąć pracę, aby pomóc mojej mamie, nie chcąc żyć tylko na jej koszt i aby było dla niej łatwiej. Zatrudniłam się jako zwykła pracownica w fabryce.
Wkrótce poznałam chłopaka, zaczęliśmy się spotykać, zakochałam się. Wydawało mi się, że i on mnie kocha, ale z czasem zdałam sobie sprawę, że bardzo się myliłam. Prawie rok po naszym poznaniu zrobił mi propozycję, zgodziłam się wyjść za niego za mąż, miał wtedy 23 lata, a ja 20.
Absolutnie nie byłam gotowa na małżeństwo, nie umiałam dobrze gotować, nikt mnie tego nigdy nie nauczył, wtedy słabo radziłam sobie z codziennymi sprawami, a mój mąż od razu stawiał wysokie wymagania.
W niczym mi nie pomagał, postanowił, że powinnam oddawać mu swoją pensję, bo on lepiej zarządzałby budżetem rodzinnym, a ja marnowałabym pieniądze. Jego charakter był bardzo trudny, decydował we wszystkim, a ja zawsze musiałam słuchać Piotra.
Piotr nigdy nie radził się mnie, nie pytał o moje zdanie, uważał, że tylko on może podejmować właściwe decyzje. Nasze relacje układały się bardzo źle, był chłodny dla mnie, co bardzo mnie smuciło.
Mąż był bardzo skąpy, nic mi nie pozwalał kupić, na wszystkie prośby odpowiadał: “obędziesz się”, a na siebie wydawał ile chciał. Tak więc żyłam w ubóstwie. Tylko tęskniłam i milczałam.
Próbowałam radzić się mojej mamy, a ona zawsze dawała jedną odpowiedź: “nie warto się rozwodzić, co ludzie powiedzą?” Urodziłam tylko jedną córkę, drugiego dziecka mąż już nie chciał. Żyliśmy razem, ale nie jako para. Jak potem się okazało, nie kochał mnie, zobaczył, że jestem atrakcyjną dziewczyną z silnym charakterem, a w domu relacje z matką mu się nie układały, więc postanowił się ożenić.
Po 20 latach mój mąż odszedł ode mnie, ale kobieta, z którą był, już była zamężna, miała 2 dzieci, młodsze od mojego męża o 17 lat. Bardzo pragnęła żyć z nim, ale to się nie udało, jej własny mąż był przeciwny, nie chciał się z nią rozwodzić. Została w swojej rodzinie, jednym słowem zmieniła swoją decyzję. Mój Piotr wrócił do mnie do domu.
Po tym nasze relacje z Piotrem całkowicie się zepsuły, zwłaszcza że zaczął zatrzymywać się gdzieś, czasem wracał do domu rano. Nadal mieszkaliśmy w jednym mieszkaniu, ale byliśmy jak obcy ludzie.
Po 6 latach zmarła moja teściowa, zwolnił się jej dom, i mój mąż od razu przeprowadził się tam. Mieszkał tam sam przez 17 lat, a potem go już nie było.
Opisałam swoje życie ogólnie, a tak naprawdę w tym życiu było bardzo wiele wydarzeń. Pewnie miejsca nie starczy, żeby wszystko opisać, ale bardzo żałuję, że przez całe moje życie po prostu płynęłam z nurtem, nie podjęłam zdecydowanego kroku i nie zostawiłam złego męża.
Powinnam była się rozwieść już dawno, ale mama zawsze mi mówiła, że to nie jest właściwe. Myślałam o obcych ludziach, ale nie myślałam o sobie. Szkoda, że posłuchałam mamy, mogłabym być szczęśliwa.