Mąż powiedział mi sam, że spotkał kogoś innego, że to jest jego przeznaczenie, i poszedł do niej. Chciałam zobaczyć, co w niej takiego wyjątkowego, jak ona wygląda. Okazało się, że ma 30 lat, jest piękna, zadbana i prowadzi własny biznes. Wtedy zrozumiałam, że nie chodzi jej o pieniądze od mojego męża

Z Andrzejem spędziłam prawie 10 lat życia małżeńskiego. W tych wspólnych latach wszystko układało się dobrze, przynajmniej na pozór nie gorzej niż u innych: pojawili się dwaj dzieci, kupiliśmy mieszkanie w mieście i dom za miastem. Były dwa dobre samochody, regularne podróże za granicę, najlepsze jedzenie, drogie i wysokiej jakości ubrania. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie atrybuty udanego i szczęśliwego życia rodzinengo.

Od czasu narodzin naszego pierwszego dziecka, córki Anny, przestałam pracować. Miałam zamiar znaleźć jakąś pracę przynajmniej dla własnych pieniędzy, ale mąż powiedział, że teraz nikt nie pracuje na minimalną pensję, kobiety nie pracują, tylko lepiej jest zostać w domu z dziećmi. Posłuchałam go i właśnie to zrobiłam. Woziliśmy je do przedszkola, do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, basen, i tak dalej.

Stosunki między mną a Andrzejem zawsze były ciepłe i dobre. Ale gdzieś przez ostatnie pięć lat małżeństwa zacząłem podejrzewać, że on, najprawdopodobniej, kogoś spotyka. Wracał późno z pracy, później niż zazwyczaj, dziwne wiadomości i rozmowy, chęć lepszego wyglądania – to wszystko wskazywało, że mąż jest zakochany.

Nie zaczęłam robić mu żadnych rozmów na ten temat, po prostu postanowiłam, że będę cicho czekać, aż sam mi wszystko opowie. I Andrzej wyznał się dopiero pół roku temu, mówiąc, że spotkał kogoś innego, że to jest jego przeznaczenie, i idzie do niej.

Nie wiedziałam, co powiedzieć, zrozumiałam, że już nic nie zależy ode mnie. Po prostu chciałam zobaczyć, jak wygląda ta konkurentka. Jest urocza i bardzo stylowa, zobaczyłam ją. Ma ponad 30 lat, ale wygląda znacznie młodziej na swój wiek. Okazało się, że prowadzi własny udany biznes, więc nie potrzebuje od męża pieniędzy.

Oczywiście, było smutno, ale do wszystkiego przyzwyczaja się, nawet do czegoś niezbyt dobrego, jak w moim przypadku. Tak, przyzwyczaiłam się. Postanowiłam, że trzeba żyć dla dzieci, jeśli w życiu osobistym coś nie wychodzi, i jeśli nic nie mogę zrobić.

Rozwiedliśmy się później. Niestety, cały majątek pozostał u mojego męża. To było sprawiedliwe, bo to on kupił wszystko sam.

Ale problem w tym, że córka postanowiła zostać z ojcem. Nie chciała ze mną jechać do wynajmowanego małego mieszkania na obrzeżach miasta, gdzie warunki były, delikatnie mówiąc, niezbyt dobre, a ona przyzwyczaiła się do znacznie lepszych warunków. To było bardzo smutne i trudne, ale i to zaakceptowałam jako swoje przeznaczenie.

Teraz pracuję jako sprzątaczka, praca jest ciężka i nie lubię jej, ale są potrzebne pieniądze – na opłacenie mieszkania i po prostu na życie. Były mąż zupełnie nie pomaga mi, choć mógłby, znając moją sytuację. Dobrze, że czasami spotykam się z córką, raz w tygodniu się widzimy i gdzieś chodzimy.

Podsumowując, można powiedzieć, że życie się ustabilizowało, a ponadto pojawiły się związki z dobrym człowiekiem, który jest moim kolegą z pracy. Ale jest mi smutno z powodu postępowania męża i, co najważniejsze, córki, która nawet nie chce przyjechać do mojego mieszkania, mimo że jestem jej matką, zrobiłam dla niej tyle dobrego.

Czasami siedzę godzinami przy oknie i nie mogę zrozumieć, co zrobiłam nie tak, dlaczego teraz mam takie życie?

-->