Zdecydowałam się na in vitro z uwagi na męża. Jednak kiedy wreszcie zaszłam w ciążę i urodziłam nasze dziecko, jego komentarze o maleństwie wstrząsnęły mną

Ostatecznie zdecydowałam się opuścić nasz wspólny dom – nie miałam już siły do wspólnego życia. Przez wiele lat nie mogliśmy mieć potomstwa, odwiedzaliśmy mnóstwo specjalistów, jednak wszystko było na marne. Doszliśmy do wniosku, że jedynym wyjściem jest in vitro. Wszystko byłoby dobrze, ale mąż zaczął się zmieniać podczas mojej ciąży.

Przychodził do domu późno, narzekał bez końca. Musiałam znosić te humory, choć i bez tego nie było mi łatwo. Spędzał wiele czasu w pracy, mówiąc, że mnóstwo kobiet go pragnie i powinnam czuć wdzięczność, że jest ze mną. Zaczął sugerować, że przytyłam, szczególnie w ostatnich miesiącach ciąży.

Narzekał na moje jedzenie i sugerował, żebym zapisała się na siłownię zaraz po narodzeniu dziecka. Twierdził, że nie znosi kobiet z nadwagą. Uciekłam od tego wszystkiego do rodziców. Ale oni też nie byli zbyt zadowoleni, widząc mnie u siebie. Moi rodzice uważali, że wyolbrzymiam sytuację przez hormony i powinnam wrócić do męża.

W tym czasie on obawiał się, że opuściłam go na zawsze i natychmiast przyszedł prosić o wybaczenie. Zgodziłam się wrócić, ale tylko pod warunkiem, że nie będzie się więcej zachowywał jak nieodpowiedzialny mężczyzna. Później do narodzin dziecka naprawdę był dobry, zorganizował wszystko, czego potrzebowałam i był w domu na czas.

Przyjechał po mnie do szpitala w bajecznym stylu, z balonami, olbrzymim bukietem… A potem wszystko było po staremu. Znowu zaczął pić, narzekał, dlaczego dziecko tak dużo płacze i przeszkadza mu spać, wracał do domu około pierwszej w nocy. Potem powiedział mi, że nie może mieć dzieci i domagał się testu. Po takim obelżywym zachowaniu w końcu zebrałam rzeczy i wróciłam do rodziców.

Przecież był przy wszystkich zabiegach, przeszłam in vitro, a on twierdził, że to nie jego dziecko? Nie miałam siły słuchać już jego absurdalnych wymówek i po prostu wyszłam. Wiem, że już żadne jego zapewnienia nie sprawią, że wrócę, ale moi rodzice, u których się zatrzymałam, nie chcą mi odpuścić i wciąż powtarzają, że dziecko bez ojca nie wyrośnie na dobrego człowieka.

-->