Urodziłam dwójkę dzieci od mojego teścia. Mąż nic nie wiedział, ale po latach gorzko zapłaciłam za swoje postępowanie

Nazywam się Katarzyna, poznałam mojego przyszłego męża Piotra w przychodni. Odbywałam tam praktyki, a on był moim opiekunem. Zacząłśmy się spotykać, potem zdecydowaliśmy się pobrać. Mąż zabrał mnie, aby poznać swoich rodziców, i można powiedzieć, że zakochałam się w swoim teściu od pierwszego wejrzenia.

Było niemożliwe, żeby się nie zakochać, był wysoki, przystojny, był wojskowym lekarzem. Wyszliśmy za mąż, a po ślubie teść zorganizował nam pracę razem z mężem w wojskowym szpitalu. Mąż często wyjeżdżał w podróże służbowe, i w jednej z nich poprosiła teścia, aby przyjechał do nas do domu. Nakryłam stół, kupiłam butelkę koniaku, i zaczęłam czekać.

Przyszedł, zobaczył i zrozumiał, co zamiarowałam, i powiedział: „Podobałaś mi się od pierwszego dnia, ale nie chcę niszczyć rodziny syna. Ale skoro on będzie często w podróży, a ty będziesz sama, to lepiej ja niż ktoś inny”.

Pewnie pomyślicie, jak mogłam leżeć praktycznie w łóżku ze swoim teściem, odpowiem, że mogłam, bardzo go kochałam. Urodziłam dwójkę dzieci od teścia, a mąż myślał, że to od niego i że wszystko u nas było w porządku, dopóki niespodziewanie nie wrócił wcześniej z podróży.

Sami zrozumiecie, co się stało, rozeszłam się z mężem, teść przestał ze mną rozmawiać, nawet zwolnił z pracy, w rezultacie zostałam sama. Mąż nie opuścił swojej żony, przeprosił ją, wszystko jej opowiedział.

Mąż zrezygnował z pracy i wyjechał bardzo daleko, teraz rozmawia tylko z matką. Wniosłam sprawę o alimenty, ale sąd mi ich nie przyznał. Teść pomaga, bo to jego dzieci, ale moje dzieci ciągle pytają, gdzie tato, gdzie dziadek, a co mam im odpowiedzieć, że to nie ich dziadek, tylko tato. Wyjechałam do swoich rodziców, ale mnie nie przyjęli, wynajęłam mieszkanie, znalazłam pracę, dzieci chodzą do przedszkola, osiągnęłam taki stan.

Nie wyszłam ponownie za mąż, mój teść niedługo później przeszedł na emeryturę, nie rozmawia ze mną i dziećmi, nawet moi rodzice nie rozmawiają ze mną. Mąż zachorował i przyszedł na wizytę do mnie, ale nie powiedział ani słowa, obrócił się i wyszedł, poszedł do innego lekarza.

Minęło wiele lat, dzieci już dorosły, uczą się w szkole medycznej, wszystko u nich dobrze, a ja nadal jestem sama, nikomu nie jestem potrzebna, oprócz mojego teścia, to była miłość na całe moje życie. A mój mąż wkrótce się ożenił, ale nie zapoznał go ze swoją rodziną. Jemu wszystko dobrze idzie, szczerze mówiąc, cieszyłam się za niego, nie jest zły człowiek, ale go nie kochałam, oto wszystko.

Gdy mam już bardzo wiele lat, chcę powiedzieć wszystkim, którzy byli lub są w takiej sytuacji jak ja, bardzo was proszę, nie niszczcie ani swojej rodziny, ani cudzej, to nikomu szczęścia nie przyniesie. Nie bądźcie zapasowym lotniskiem dla nikogo, jak bardzo byście kogoś nie kochali.

-->