Rozwód czy cierpliwość. W życiu każdej kobiety nadchodzi taki moment… ale ja odważyłam się na eksperyment…
Jesteśmy małżeństwem od siedmiu lat. Żyliśmy jak wszyscy: kłóciliśmy się, godziliśmy, obejrzeliśmy telewizję – potem rozeszliśmy się do pracy. Ale ostatnio mąż zdecydowanie przesadził. Albo to znowu jakiś okres przejściowy u niego się zaczął, albo zupełnie stracił zmysły.
Zaczął mnie krytykować i ciągle moralizować. Albo coś źle zrobiłam, albo to… I jego koszule były niedoprasowane, a pilaf nie smaczny…
Tolerowałam to przez około miesiąc, ale każdej cierpliwości kiedyś przychodzi koniec. Pewnego pięknego dnia nie wytrzymałam i wyraziłam to jednoznacznie. Niech zarabiam o połowę mniej niż on, ale doskonale poradzę sobie na te pieniądze sama.
Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu za 4 tysiące złotych miesięcznie. Mamy dwie sypialnie i pełne wyposażenie sprzętu AGD. Przeniosłam wszystkie swoje rzeczy do drugiego pokoju, przeniosłam telewizor mężowi z dekoderem. Zostawiłam sobie laptop.
- Mam dość bycia twoją gruszką do znęcania moralnego. Albo znajdź sobie innego, silniejszego przeciwnika, albo daj mi spokój. Teraz jestem tak zmęczona życiem rodzinym, że chcę po prostu mieszkać z tobą jako współlokator. Oto cztery tysiące złotych. To na mieszkanie i opłaty. A reszta już, proszę, zorganizuj sama!
Mąż kiwnął głową i nic nie powiedział. Minęły już dwa tygodnie i powiem wam, coś wam powiem – uwielbiam moje beztroskie życie singielki. Okazało się, że wydaję na jedzenie bardzo mało pieniędzy.
Już dwa razy poszłam na manicure, pomalowałam włosy i zmieniłam fryzurę. Z każdym dniem wyglądam coraz lepiej! Współpracownicy składają mi komplementy i podwożą do domu po pracy.
W weekendy teraz nie sprzątam całego mieszkania, tylko trochę porządkuję w swoim pokoju. Pranie też nie zbiera się dużo. Moje codzienne wielogodzinne rauty na kuchni w celu gotowania zniknęły.
Z mężem nie rozmawiamy, czasami się witamy. On nie idzie na pojednanie. Ale w zasadzie nie umie uświadomić sobie swojej niewłaściwości.
Teraz wygląda gorzej. Cały czas jest zły i niezadowolony. Wieczorem żywi się kanapkami i jajkami. Nie bierze się za pracę. Chodzi zaniedbany w źle wyprasowanych koszulach. Nawet nie bierze prysznica na noc. Z takim tempem ludzie wkrótce będą się od niego odwracać.
I on odpoczywa ode mnie. Pytał ostatnio, gdzie kupuję tak smaczny chleb. Odstawiłam się, bo już od dwóch lat piekę go sama w piekarniku chlebowym. Nie żal mi go! Nie zamierzam idąć na pojednanie!!!
Nie wiem, jak zakończy się nasz eksperyment. Ale jestem gotowa zaakceptować każdy wynik. Jeśli się rozwiedziemy, doskonale sobie poradzę sama. Jeśli mąż się ze mną pojedna, pójdę na ustępstwa. Chcę po prostu szacunku dla siebie i jeśli nasze związki wyczerpały się, to znaczy, że tak będzie lepiej dla wszystkich!
Co myślicie, jaki finał czeka naszą historię?