W wieku 57 lat dokonałam radykalnego zwrotu w swoim życiu, a pomogło mi to, że przez ostatnie 17 lat mieszkałam za granicą, pracując w Londynie.
Moja historia jest podobna do historii wielu pracujących za granicą kobiet, ale ja jestem jedną z niewielu, która odważyła się na zmiany.
Całe swoje świadome życie spędziłam w cudzym domu, jak to się mówi. Wyszłam za mąż w wieku 20 lat, a mąż od razu zabrał mnie do siebie.
Żyliśmy z jego rodzicami w ich domu na wsi. Jeśli teść był do mnie stosunkowo spokojny, raczej nie zauważał mnie, to teściowa naprawdę zatruła mi życie.
Miałam z mężem i dziećmi tylko osobny pokój, a gospodarstwo prowadziliśmy wspólnie.
Wyobraźcie sobie, jak to dla mnie było – 20 lat na jednej kuchni z teściową, której było po prostu niemożliwe dogodzić!
I gdybym była taką osobą, która daje wskazówki, aby pomóc, to nie – teściowa po prostu zawsze mówiła, że wszystko, co robię, robię źle. Według niej, przez 20 lat nie nauczyłam się nawet robić pierogów.
Długo to znosiłam, dopóki dzieci nie dorosły. Ale kiedy dwie córki opuściły rodzinną gniazdko, aby się uczyć, postanowiłam, że to już dość.
Wtedy kobiety z naszej wsi zaczęły jeździć za granicę do pracy – kto do Wielkiej Brytanii, kto do Niemiec.
Miałam szansę wyjechać do Wielkiej Brytanii, bo przyjaciółka wyjechała tam pierwsza i wszystko mi opowiedziała. I kiedy zaczęła mnie namawiać, bez wahania się zgodziłam.
Mąż i teściowa pozwolili mi wyjechać na pracę tylko pod jednym warunkiem – muszę im przesyłać zarobione pieniądze. A oni planowali zrobić remont w naszym domu. Nie miałam wyboru, zgodziłam się na ich warunki.
I przez pierwsze 5 lat budowałam dom teściowej na swoje pieniądze.
Dlaczego mówię “dom teściowej”? Bo dla mnie nie było tam absolutnie niczego mojego.
Później starsza córka wyszła za mąż, trzeba jej było kupić mieszkanie, i w ciągu trzech lat kupiłam im jednopokojowe mieszkanie.
Potem trzeba było dać takie samo mieszkanie młodszej, żeby nie robić różnicy między dziećmi.
Dzieciom teraz wszystko dobrze, sprzedali te mieszkania, które na początku kupiłam im, i kupili sobie większe.
Tu trzeba też oddać sprawiedliwość zięciom, są świetni – kręcą się, pracują.
Wspominając negatywne doświadczenia, gdy teściowych było zbyt wiele w moim życiu, staram się nie ingerować w życie córek, niech żyją, jak same chcą, a ja pomogę, ile mogę.
A potem zaczęłam myśleć o sobie, o tym, jak chcę spędzić kolejne lata swojego życia. I zrozumiałam, że nie chcę wracać do domu teściowej za żadne skarby!
Dlatego od kilku lat w mojej głowie kiełkuje plan – chcę kupić sobie mieszkanie, ale tak, aby nikt o nim nie wiedział, ani moje córki, ani mój mąż.
Zrozumiałam, że nie chcę wracać do domu teściowej z zarobionymi pieniędzmi, tym bardziej, że do męża też nie chcę wracać!
Przez te 17 lat, które spędziłam w Londynie, wiele rzeczy przemyślałam. Wszystko jest proste – jeśli teraz wrócę do domu, za rok-dwa będę musiała opiekować się teściową. A czy ja tego chcę? Niech mąż się opiekuje, przecież to jego matka!
Mieszkanie sobie kupiłam, nikt o nim nie wie. Teraz remontuję. Wszystko robię w tajemnicy przed najbliższymi krewnymi.
Planuję jeszcze przez kilka lat pracować za granicą, póki mogę, jeszcze popracuję w Wielkiej Brytanii, a potem, najprawdopodobniej, wrócę, rozwiodę się z mężem i wreszcie choć trochę będę żyć dla siebie.