Moja przyjaciółka i jej 19-letnia córka mieszkają u mnie od tygodnia. To znaczy, dwójka dorosłych wprowadziła się do mnie. Nie mogę ich wyrzucić – jesteśmy przyjaciółmi.
Zamierza rozwieść się z mężem. Pobrali się 15 lat temu. Miała już wtedy 5-letnią córkę (mówi się, że mężczyźni nie chcą mieć dzieci – oto przykład – on ożenił się z kobietą daleką od piękna, z nadwagą i z dzieckiem).
Prowadził w tym czasie rozwijający się biznes, a w tej chwili jest bardzo bogatym człowiekiem.
Córka mojej przyjaciółki jest pasierbicą męża, a 13-letni syn mieszka z mężem. Jest też pasierb z pierwszego małżeństwa męża. Ma 25 lat.
Dziewczyna nie pracowała, zajmowała się domem i dziećmi, nie było gosposi czy niani. Dzieci nie chodziły nawet do przedszkola. Dom był duży i miał ogromne podwórko. Wszystkie prace domowe wykonywała sama, a gdy córka podrosła, pomagała jej.
A powód rozwodu jest taki: Przypadkiem dowiedziała się, że mąż za jej plecami kupił mieszkanie w nowym budynku. To znaczy, jej mąż zrobił swojemu synowi miły prezent warty ponad 200 tysięcy. To ją zdenerwowało.
Wydaje mi się, że nie miała kontaktu z rzeczywistością. Przed przyjściem do mnie, ona również bez uświadamiania go, wypłaciła ze swojej karty ponad 20 tysięcy. Mogłaby wynająć ładne oddzielne mieszkanie z córką, ale potrzebuje wsparcia mentalnego, czuje się okropnie.
Ona na pewno nie liczy wydatków na jedzenie i wszelkiego rodzaju drobnostki, ale pieniądze nie lecą z nieba.
Ma dobrego męża, a ja nie chcę się z nim kłócić. Próbowałam ją przekonać, po co to całe zamieszanie, ale ona po alkoholu opowiedziała mi pomysł, że chce go szantażować rozwodem i naciskać, by kupił córce mieszkanie.
Chce sprawiedliwości. Mężczyzna jest zagubiony w realiach życia, nie wyrzuci jej na mróz. Przyjaciółka majaczy mi, że zamierza pozwać męża o połowę domu i połowę mieszkania pasierba.
Wiem, że nie dostanie ani grosza. Formalnie mąż pracuje w firmie, która należy do jej teścia i jego wspólnika, biała pensja męża to grosze, a ona nigdzie nie pracuje.
Według dokumentów ona z mężem i dziećmi żyła za 3 000 zł – co to za wspólny majątek, co to za nieruchomość. Faktycznie teść dawno temu wycofał się z działalności gospodarczej i mąż prowadził wszystko, ale formalnie nie było to takie oczywiste. Teść podpisywał dokumenty i brał udział w spotkaniach z ważnymi osobami – tak twierdzi moja pogrążona w żalu przyjaciółka. Ale jak mogłaby to udowodnić?
Jej mąż zbudował dom i utrzymywał całą rodzinę.
Radziłam jej wrócić do męża, rzucić mu się do stóp i zrzucić winę za to szaleństwo na menopauzę. Niech błaga, by jej wybaczył. Jeśli się rozwiodą, ona po prostu zapije się na śmierć.
Człowiek nie jest przystosowany do życia, mimo że żyje w takich czasach. Zachowuje się jak samolubne dziecko. Takie szczęście raz w życiu jest dane. Krótko mówiąc, „bogaci też płaczą”.