Przed ślubem przekonałam męża do rozdzielnego budżetu. Teraz siedzę bez grosza!

Dwa lata temu poznałam Marcina. Facet od razu mi się spodobał, i ja jemu również, dlatego prawie od razu poznania zaczęliśmy się spotykać.

A po czterech miesiącach związku zdecydowaliśmy się na ślub. Nie było sensu tego przeciągać.

I jak każda normalna kobieta, chciałam, żeby to trwało na zawsze. I aby nasza rodzina była szczęśliwa, postanowiłam zgłębić jak najwięcej informacji na ten temat. Byłam przekonana, że jeśli zrobimy wszystko zgodnie z nauką, według pewnych zasad, nasza unia będzie bardzo szczęśliwa i silna.

W związku z wieloma kwestiami uzgodniliśmy jeszcze przed ślubem. Jednym z nich był budżet rodziny. Pracuję jako księgowa zdalnie w dwóch firmach. Mój zarobek jest przyzwoity, nigdy się nie skarżyłam. Zawsze wystarczało mi na wszystko, od ubrań po biżuterię, kosmetyki i porządny odpoczynek, a nawet dwukrotnie w roku.

Więc przekopałam mnóstwo stron i różnych forów i doszłam do wniosku, że kluczem do udanej rodziny jest oddzielny budżet. Zaproponowałam taki wariant Marcinowi jeszcze przed ślubem i wyjaśniłam, jak ważne i konieczne to jest. Umówiliśmy się, że osobiste wydatki każdego z nas opłaca się sam, a opłaty za media dzielimy na pół.

Zaproponowałam, Marcin zgodził się. Wszystkie kwestie omówiliśmy z góry i doszliśmy do porozumienia.

Tak więc, jeśli po pracy proponowałam wyjście do klubu czy restauracji, to oczywiście ja płaciłam. Jeśli to była idea Marcina, to płacił za wszystko on. Składaliśmy się na pół, gdy planowaliśmy wyjazd na weekend lub na wakacje. Również ustaliliśmy, że z góry będziemy się dogadywać, jaką konkretną sumę przeznaczymy na prezenty dla siebie nawzajem.

Ogólnie, zgodnie z zaleceniami psychologów, wszystko miało się ułożyć dobrze, a nasze relacje rodzinne miały być idealne. Ale w rzeczywistości wyszło jakieś nieporozumienie.

Żyjemy z Marcinem w dwupokojowym mieszkaniu jego rodziców. Zostawili nam je po ślubie, a sami przeprowadzili się za miasto. Nie jestem zameldowana w mieszkaniu, a mąż nie spieszy się, aby to zrobić. Przejęcie mieszkania na nas dwoje też nie spieszy mu się. Remont w mieszkaniu był robiony ostatnio z 10 lat temu.

Marcina to wszystko satysfakcjonuje, a mnie wcale nie podoba się, jak to u nas wygląda. Chciałam stworzyć przytulność i komfort, aby było wszystko piękne.

O nowej renowacji nie było mowy, ale mimo to starałam się jakoś upiększyć nasze rodzinne gniazdko.

Więc wymieniłam wszystkie zasłony, kupiłam nową sofę zamiast starej i zniszczonej. Zakupiłam również różne naczynia, różne półki i multikuchenkę. I bardzo mnie zirytował fakt, że mąż odmówił podzielenia się na pół wszystkimi tymi wydatkami. Powiedział, że mu to nie potrzebne. Ale przecież starałam się dla nas obojga, nie tylko dla siebie.

A potem mąż odmówił dawania pieniędzy także na inne rzeczy, które uważam za potrzebne dla nas obojga. Pracuję zdalnie, więc pranie i sprzątanie w domu są moją sprawą. Aby to robić, trzeba od czasu do czasu kupować środki czystości, gąbki, proszki. Na to mąż również okazuje się nie skłonny się dorzucać.

A niedawno kupiłam nowy odkurzacz, a Marcin powiedział mi:

  • Jeśli chcesz kupować wszystkie te pierdoły, tylko na swoje koszty. Ja od rana do wieczora na pracy, i w domu nie ośmielam się.

I to jeszcze nie wszystko. Wcześniej równo dzieliliśmy się na pół kosztami jedzenia. Ale potem Marcin odmówił. Chodzi o to, że ja kupuję drogie, ale zdrowe produkty – świeże owoce i warzywa, sery i ryby. A mężowi wystarcza zjeść pierogi czy zjeść kolację w restauracji.

Z prezentami też się nie udało. Umawialiśmy się na wydawanie na siebie określonej kwoty. A jeśli ja kupiłam Marcinowi na urodziny drogi i bardzo dobry zapach, to on podarował mi dziwną torebkę, która mi się w ogóle nie podobała i teraz leży w szafie niepotrzebna nikomu.

Tak więc teraz, mimo że zawsze miałam przyzwoitą sumę pieniędzy w zapasie, teraz ledwo starcza mi na wszystko. Teraz boję się wyobrazić sobie, co będzie z narodzinami dziecka. Może jednak porozmawiać z mężem i zmienić zasady w naszej rodzinie? Ale nie jestem pewna, czy się zgodzi. Jemu przecież teraz bardzo wygodnie, i on jest

-->