– Czy ty jesteś kombinatem do produkcji dzieci? Ile jeszcze planujesz rodzić? – złośliwie odpowiedziała matka męża.
– Oczywiście! Nawet po trzecim wnuku prosiłam cię o zakończenie rozrodu. Ale ty nie słuchasz mądrej kobiety! Przecież na Nowy Rok dałam ci paczkę, żebyś zaczęła się zabezpieczać, a ty i tak swoje! – burczała krewna.
Joanna przypomniała sobie, jak teściowa podarowała ogromne opakowanie środków antykoncepcyjnych w noc sylwestrową. Akurat był urodziny starszego syna, więc matka zaczęła napominać młodą parę, że już pora się zatrzymać.
– Usłyszeliśmy was, ale z naturą nie dyskutujesz – odpowiedziała synowa spokojnie.
– Czy ty żartujesz? To sami radźcie sobie ze swoimi dziećmi, ja wam więcej nie pomagam…
– A ty w ogóle … – w słuchawce rozległy się sygnały, Joanna nie zdążyła dokończyć.
Dziewczyna rzuciła telefon na łóżko, uśmiechnęła się i pogładziła brzuch, który na razie był zupełnie płaski.
Para oczekiwała czwartego dziecka, co nie podobało się Elżbiecie i ją irytowało. Dziewczyna nie rozumiała, dlaczego matka jej ukochanego tak się denerwuje.
Teściowa nigdy nie opiekowała się wnukami, nie pomagała finansowo młodej parze. Mogła przyjeżdżać do dzieci maksymalnie raz w miesiącu. Upominki przynosiła tylko od święta. Joanna tego nie lubiła, ale zawsze milczała.
Teściowa – niebiedna kobieta, mogła by kupić choćby cukierki wnukom, ale chyba nie miała na to ochoty. Dziewczyna trzymała swoje niezadowolenie w sobie, nawet mężowi nic nie mówiła. Jej dzieci były zadbane, ubrane, nakarmione – to się liczyło.
Maksym przynosił do domu dobrą pensję, a Joanna starała się dorabiać w domu. Kiedy jej mały biznes zaczął przynosić przyzwoite pieniądze, nawet zatrudniła opiekunkę, aby dzieci nie przeszkadzały jej w pracy. Asystentka bawiła się z nimi, podczas gdy mama pracowała.
Mieli naprawdę dobrą rodzinę, a jedyną skazą na tej idyllicznej scenerii była agresja Elżbiety. Od samego początku synowej nie przypadła do gustu, a kiedy wnuki rodziły się jeden po drugim, wściekła się na nią jeszcze bardziej.
Na początku Elżbieta nie akceptowała trzeciej wnuczki, naciskała na aborcję. Później zakochała się w maluszku. Konflikty ucichły, dopóki synowa nie dowiedziała się o czwartej ciąży.
Nie planowali tak szybko mieć czwartego dziecka, ale tak się stało. Jeśli Bóg posyła dziecko, to znaczy, że sobie poradzą.
Radosna wiadomość nie spodobała się złośliwej krewni. Joanna jest pewna, że teściowa martwi się, że syn przestanie jej pomagać. Maksym regularnie dostarcza swojej matce pieniądze, więc ona się martwi. Kiedy narodzi się czwarte dziecko, koszty wzrosną, a sklepik Elżbiety będzie zamknięty.
Joanna nie jest przeciwna temu, żeby mąż pomagał swojej matce, ale nie kosztem dzieci. Na razie mają wystarczająco dużo pieniędzy, więc żona zachęca do dobrych uczynków Maksyma. On już naprawił zęby matce, zabrał ją na morze i opłacił kosmetyczny remont w mieszkaniu.
Jeśli Joanna ma rację i teściowa martwi się o finanse, sytuacja tylko się pogorszy. Moralizowanie i narzekanie krewni doprowadzą ciężarną synową do obsesyjnych myśli.
Oczywiście, jakiekolwiek jej działania nie zmuszą małżeństwa do przerwania ciąży, zdecydowali się na urodzenie czwartego dziedzica i kropka. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy teściowa ma prawo dyktować, ile dzieci powinni mieć?