Wychowałam sama syna, do tej pory jest mi wdzięczny. Na takie dzieci trzeba sobie zasłużyć. Cały czas pyta czego mi potrzeba, jest gotowy wszystko kupić, przynieść, ale ja zawsze odmawiam. Syn ma rodzinę, żonę, mieszkanie na kredyt.
Ja mam wszystko czego potrzebuje, dostaje emeryturę, dach nad głową jest, szafa pełna ubrań. W moim wieku trzeba jeść mniej, więc nie mam specjalnych wymagań.
Jestem już na emeryturze, ale w czasie gdy jeszcze pracowałam zrobiłam remont mieszkania, zakupiłam ciuchy, a nawet odłożyłam trochę pieniędzy aby nie być dla nikogo ciężarem.
Zresztą i teraz, gdy dostaje emeryturę staram się zawsze coś odłożyć. Życie nauczyło mnie liczyć na samą siebie, odeszłam od męża. Szymon miał zaledwie pięć lat, ale ja nie mogłam wybaczyć partnerowi zdrady. Żyliśmy w złych relacjach, a rozstaliśmy się w jeszcze gorszych. Były mąż po rozwodzie zgonił wszystko na mnie i powiedział ludziom, że to on odszedł ode mnie gdy dowiedział się, że Szymon nie jest jego synem.
Nie chce nawet pamiętać tego wszystkiego, były mąż nawet nie wpuścił mnie do mieszkania po rzeczy, wszystko zniszczył. Nawet zabawki syna gdzieś wywiózł.
Doświadczyłam wtedy czegoś okropnego, dodatkowo w sklepach nie było nic, a na rynku ceny wysokie. Nie miałam ani mieszkania ani pieniędzy, zaczęłam pracę w przedszkolu, aby zarabiać i zabierać ze sobą dziecko. Pracowałam głównie na jedzenie! Znalazłam kolejną pracę w sklepie nocnym jako sprzedawca i tak życie się toczyło od pracy do pracy. Zatrzymałam się u krewnych i tak sama wychowywałam dziecko, nawet alimentów nie miałam.
Dla syna starałam się być i ojcem i matką naraz, ojciec się nim nie interesował. Przez tyle lat nie złożył mu nawet życzeń urodzinowych, ale ja starałam się to wszystko wynagrodzić. Chciałam aby Szymon miał dzieciństwo pełne szczęścia, przyjaciół i zabawek.
Z biegiem czasu wszystko zaczęło się poprawiać. Znalazłam dobrą pracę i wynajęłam mieszkanie od pewnej Pani. Była ona starsza i samotna, obiecała mi mieszkanie za opiekę nad nią. Przez siedem lat mieszkaliśmy z nią, oczywiście, dokuczała mi przez ten czas. Nie było gwarancji, że złożona obietnica zostanie spełniona.
Na szczęście nie oszukała nas, mój syn i ja dostaliśmy dwupokojowe mieszkanie, to w którym mieszkam nadal. Przez te wszystkie lata starałam się aby syn nie miał gorzej niż inne dzieci. Wychowałam go i pomogłam się kształcić. Teraz Szymon ma 35 lat, jest żonaty i wychowuję dwójkę synów, ma dobrą pracę, w której odnosi sukcesy. Mamy świetne relacje. Często kupuje wnukom prezenty.
W zeszłym miesiącu przypadkowo spotkałam przyjaciela, dawnego sąsiada, obok którego mieszkałam razem z mężem. Ma syna w tym samym wieku co mój. Powiedział mi, że były mąż wynajmuje od niego mieszkanie, zdziwiłam się.
Okazało się, że mój dawny dom został zlicytowany za długi a mąż wynajmuje mieszkanie od sąsiada. Do tego leży w szpitalu!
Od razu poszłam do syna dowiedzieć się o co chodzi. Okazuje się, że ten pomaga ojcu, daje mu pieniądze, wynajął mieszkanie, kobietę, która sprząta, a sam wozi go do szpitala.
Czuję urazę do syna. Co miesiąc wydaje bardzo dużo na człowieka, który 30 lat temu wyrzucił nas z domu. To nie jest sprawiedliwe.