Kupiliśmy miesiąc temu swoje mieszkanie i od razu po przeprowadzce mój mąż dorobił klucze dla swoich rodziców. O tym dowiedziałam się w najmniej oczekiwanym momencie – wróciłam z pracy i zastałam teściową w kuchni, gotującą obiad dla mojego męża.

Od pierwszego dnia znajomości z rodzicami męża wiedziałam, że relacje z nimi będą problematyczne. Ludzie dość specyficzni – od razu to było widać, ale nie chciałam mieć w nich wrogów więc tolerowałam ich. Teściowie od dłuższego czasu proponowali, żebyśmy zamieszkali razem z nimi po ślubie, czego kategorycznie odmówiłam. Postawiłam nawet warunek mężowi, że ślubu nie będzie, jeżeli się na to zgodzi.

Początkowo wynajmowaliśmy mieszkanie, co bardzo nie podobało się teściowej. Twierdziła, że mój mąż bardzo dużo pracuje, a my oddajemy pieniądze obcym ludziom za mieszkanie, które i tak nigdy nie będzie nasze. Zachowywała się jakby jej syn pracował, a ja tylko spacerowała do biura. Irytowały mnie te komentarze, ale zaciskałam zęby i z uśmiechem kiwałam głową by nie psuć relacji z teściową.

Kiedy już kupiliśmy mieszkanie, po miesiącu od przeprowadzki, nakryłam moją teściową w kuchni, gotującą coś na wszystkich palnikach i w piekarniku. W mieszkaniu nie dało się oddychać, ponieważ wszędzie był dym i para! Okazało się, że postanowiła nagotować swojemu synkowi obiadów na cały tydzień. Na dodatek, zorientowałam się, że teściowa otworzyła drzwi własnym kluczem i prawdopodobnie zrobiła inspekcję całego mieszkania, co mnie bardzo zdenerwowało.

Poruszyłam ten temat z mężem, ale on totalnie nie widzi w tym problemu. Twierdzi, że to jego rodzice i że nie ma w tym nic złego, jeżeli będą czasem wpadać i pomagać. Problem w tym, że ja wcale nie potrzebuję pomocy, radzę sobie sama. Mężowi jest po prostu wygodniej, żeby w weekendy nie musiał pomagać w domu, bo ego rodzice zrobią to za niego, kiedy my jesteśmy w pracy.

Niedawno teściowa wpadła do nas w sobotę o dziewiątej rano, kiedy jeszcze spaliśmy. Zrobiła omlet i placki ziemniaczane, chociaż doskonale wie, że rano pijemy tylko kawę. Postawiłam mężowi ultimatum: albo zabierze klucze i poprosi matkę o rzadsze i zapowiadane wizyty, albo przeniesie się do nich, jeżeli tak bardzo tęskni za rodzicami.

Mąż się obraził, ale ja czekam na konkretne działania z jego strony. Nie zamierzam być żoną dla chłopca, który czeka, aż mama przyjdzie i zrobi mu jajecznicę. W małżeństwie granice prywatności są niezwykle ważne. Nie można pozwolić na ich naruszenie, nawet przez najbliższych. Warto o tym pamiętać i stanowczo wytyczać swoje granice.

W całej tej sytuacji najbardziej mnie irytuje, że mojemu mężowi wydaje się, że nie ma w tym nic złego. Nie rozumie, że dla mnie to jest naruszenie prywatności i granic, które powinniśmy mieć jako młode małżeństwo. Zastanawiam się, jak mogliśmy dojść do tego punktu.

Czy to ja jestem zbyt rygorystyczna, czy może to on nie dojrzał do roli męża, który rozumie, że jego obowiązkiem jest również chronić naszą przestrzeń i nasze wspólne życie? Bez odpowiedzi na te pytania trudno będzie mi podjąć dalsze kroki. Ale jedno jest pewne: jeśli nie zacznie szanować moich odczuć w tej sprawie, będę musiała zastanowić się nad naszą wspólną przyszłością.

-->