Od czterech lat mieszkam za granicą i tyle samo lat nie widziałem swojej rodzonej matki. Wszyscy mówią, że jestem złym synem, bo zostawiłem starą matkę samą, a sam pojechałem za lepszym życiem, ale to nie jest prawda.
Moja matka mieszka w zapomnianej przez Boga wsi i uparcie odmawia wyjazdu stamtąd. Zawsze była ascetyczną kobietą – jak najdalej od ludzi i cywilizacji. Miasto i tłumy bardzo ją irytowały. Nie chciała, abym po szkole wyjeżdżał do stolicy, przez co kilka miesięcy się kłóciliśmy, a potem powiedziała, że nie jestem jej synem, jeśli nie chcę kontynuować tradycji życia naszych przodków.
Cicho spakowałem rzeczy i ruszyłem w świat.
Podczas studiów kilka razy próbowałem odwiedzić matkę, ale ona mówiła, że mnie nie zna. Na czwartym roku zaproszono mnie na staż do zagranicznej firmy, a potem nawet mnie zatrudniono. Praktycznie od razu miałem bardzo dobre wynagrodzenie. Wysyłałem matce pieniądze pocztą, ale listy wracały.
Kiedy kupiłem małe mieszkanie i niedrogie auto, pojechałem do matki na wieś. Chciałem zaproponować, żeby przeprowadziła się do mnie, ale ona tylko z pogardą rzuciła mi, że się sprzedałem i nawet do domu mnie nie wpuściła. Tak też wróciłem z niczym.
Minęło kilka lat, a ja dalej nie utrzymywałem z nią kontaktu. Uzgodniłem z jej sąsiadką, żeby po cichu przekazywała jej pieniądze ode mnie i opowiadała mi o jej życiu. W firmie zaproponowano mi wysoką pozycję, ale musiałem się przeprowadzić za granicę. Byłem bardzo zadowolony i zdecydowałem się jeszcze raz odwiedzić matkę.
Tym razem wydawała się bardziej przychylna, aż do momentu, kiedy usłyszała, że wyjeżdżam do innego kraju. I tu się zaczęło… Krzyczała nie swoim głosem, że jestem zdrajcą, że zhańbiłem jej imię i nasze nazwisko, że sprzedałem ją i naszą Ojczyznę i wiele innych przykrych rzeczy. Wszystkiego wysłuchałem, cicho wstałem i poszedłem do auta, żeby wrócić do domu.
W ciągu tygodnia firma załatwiła mi wszystkie niezbędne dokumenty. Sprzedałem mieszkanie i auto i wyjechałem za granicę.
Nie wiem, czy matka kiedyś mnie zrozumie, ale nie żywię do niej żalu.