Może wiele kobiet mnie nie zrozumie i nie zatwierdzi tego, jak żyję, ale chciałam się Wam zwierzyć, żeby uzyskać jakieś rady lub wsparcie.
Sprawa polega na tym, że przeszłam na emeryturę prawie dwa miesiące temu. Praca była dla mnie bardzo dobra, podobała mi się, co nie zawsze zdarza się wszystkim, ale zdecydowałam się odejść na zasłużony odpoczynek.
Z wielkim entuzjazmem chciałam zająć się swoimi ulubionymi zajęciami, na które zawsze brakowało mi czasu, myślałam, że teraz go znajdę. Zawsze marzyłam, że przejdę na emeryturę i będę zajmować się rękodziełem, spacerować, odpoczywać w parku, odwiedzać dzieci. A teraz siedzę w domu od dwóch miesięcy.
Myślicie, że udało mi się coś zrobić z tego, co sobie zaplanowałam? No niestety, nie.
Mój mąż, zawsze wyrozumiały i dobry człowiek, nagle stał się jakimś domowym nadzorcą.
Ciągle wymyśla mi jakieś potrawy, które wymagają długotrwałego gotowania. Oczywiście, czasem poprosi o coś pysznego, coś, co mu smakuje.
Ale codziennie to już przesada, ciągle prosi, żebym coś nowego i smacznego dla niego wymyśliła, bo mam dużo czasu na wszystko.
Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam, mimo że jesteśmy z Michałem małżeństwem od wielu lat.
Mój mąż praktycznie całe życie pracował na kierowniczych stanowiskach. Bardzo dobrze rozumiem, że był przyzwyczajony do wydawania poleceń wszędzie i wszystkim. Ale to już przeszłość. Dlaczego zdecydował, że teraz muszę spełniać tylko jego życzenia?
Mam wrażenie, że mąż po prostu myśli, że skoro siedzę w domu, to mam cały mój czas poświęcić tylko jemu. Każdy nasz wieczór kończy się wymyślaniem dla mnie pracy na kolejny dzień.
Michał po prostu zaczyna przeglądać internet i szukać potraw, które muszę przygotować jutro, oczywiście według jego gustu.
Kiedyś, gdy pracował, nie miałam z nim takich problemów, wszystko było normalne, zawsze zrozumiał, że jestem zmęczona, więc zawsze jedliśmy to, na co miałam czas.
Po powrocie do domu po pracy mąż spokojnie mył ręce i siadał do stołu na to, co mu postawię.
I nigdy nie stawiał mi żadnych zadań, zawsze wszystko rozumiał i współczuł mi, prosząc, żebym po pracy więcej odpoczywała.
Mam, szczerze mówiąc, dość mocne nerwy. Ale wszystko ma swoje granice i to jest zrozumiałe.
Na moje zarzuty co do nadmiernego narzucania mi się, mąż spokojnie zwraca uwagę, że i tak niczym się nie zajmuję, bo mam dużo czasu, bo teraz nie chodzę do pracy.
No, widzieliście coś takiego? Czy to ja coś źle rozumiem? Przecież cały czas, mimo że siedzę w domu, coś sprzątam, gotuję, zajmuję się domem, bo wszystkie obowiązki domowe spoczywają na mnie.
Tymczasem on całe dnie tylko ogląda polityczne programy i wiadomości, albo czyta wszystkie gazety, jakie tylko można kupić, całe dnie potrafi spędzić w internecie.
A propos, gazety muszę przynieść z rana, zanim on wypije swoją poranną herbatę i zje śniadanie, które mu przygotowałam.
Ogólnie rzecz biorąc, straciłam chęć zostawania w domu, wcale tam nie ma spokoju, mam cały dzień coś do roboty, a jeśli chcę odpocząć, to od razu znajduje mi pracę mąż.
Zaczęłam myśleć o ponownym podjęciu pracy.
Starałam się robić to niezauważalnie, żeby mąż tego nie zobaczył. Przez kilka dni mi się udawało. A potem nagle wszedł do pokoju i zobaczył, że szukam pracy. I znowu musiałam wysłuchać morałów.
Czuję się jak uczennica, której zawsze coś wypominają, tylko nie wiadomo za co.
Michał mówił mi, że jestem gotowa pójść do pracy, aby mu nie gotować i nie urządzać w domu porządku.
Ja, choć siedzę w domu, męczę się bardzo z powodu swojego męża. Tak teraz chodzimy w kółko.
Pójście do jakiejkolwiek pracy teraz po prostu nie wchodzi w grę. Zdrowie nie pozwala, już nie to, co kiedyś. Dlatego trzeba znaleźć coś odpowiedniego dla mnie, dla mojego wieku, odpowiednio.
Ale może lepiej dla mnie nie spieszyć się i zapomnieć o pomysłach na powrót do pracy?
Póki nie wiem, jak dokonać właściwego wyboru.