Gdy miałem 27 lat, nie martwiłem się tym, że nie jestem w związku. Kiedy patrzyłem na moich bliskich przyjaciół i ich relacje z drugą połówką, z którą ciągle się kłócą i kombinują, wiedziałem, że nie potrzebuję takich problemów. Miałem własne mieszkanie, samochód, stabilną pracę. Od czasu do czasu, umawiałem się z dziewczynami, ale nie przewidywałem niczego poważnego.
Myślałem, że będę żył własnym, spokojnym życiem, ale los miał dla mnie inne plany. Pewnego dnia poszedłem na imprezę z kilkoma bliskimi przyjaciółmi. Wszyscy tam byli parami, ale ja byłem jako jedyny sam. Wieczór był w pełnym rozkwicie, bawiliśmy się, piliśmy pyszne wino, jedliśmy sushi i wtedy pojawiła się niezwykła dziewczyna, ona też była sama, tak jak ja. Kiedy tylko zobaczyłem Karolinę, od razu się w niej zakochałem, była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Wyczułem, że nadajemy na tych samych falach, po czym słodko się do mnie uśmiechnęła. Byłem pierwszym, który się z nią zapoznał i kiedy się przedstawiłem, zobaczyłem w jej oczach blask. Wiedziałem wtedy, że tą dziewczynę poznałem nie bez powodu i że bardzo różni się od innych. Tydzień później zaczęliśmy się spotykać, a po kilku miesiącach poprosiłem ją, żeby została moją żoną. Jest mądra, piękna, słodka, bardzo dobrze wychowana i jest wspaniałą gospodynią. Jak mógłbym przegapić taką dziewczynę? Karolina natychmiast zgodziła się zostać moją żoną i niebawem zaczęliśmy razem mieszkać.
Na początku nie mogłem się nacieszyć, że ta wymarzona kobieta jest moją żoną. Ciągle witała mnie w domu pysznym obiadem, pięknie się ubierała, jeździliśmy na wycieczki, wszystko nam się układało.
Potem Karolina zmieniła pracę, ponieważ w poprzedniej nie była zadowolona z wynagrodzenia i musiała daleko dojeżdżać. W tym samym czasie, zaczęła się pandemia i moja żona podjęła się pracy zdalnej. Właściwie to było lepiej, zawsze była w mieszkaniu, mogła wykonywać swoją pracę i miała możliwość więcej zrobić wokół domu, bo nie traciła czasu na dojazdy.
Z czasem Karolina stała się bardzo niezorganizowana, zawsze zmęczona, chodziła w starych ubraniach. Pewnego razu wróciłem do domu, po pracy, a lodówka była pusta, wszędzie brudno, rzeczy porozrzucane. Kiedy zapytałem ją, co się stało, żona odpowiedziała mi surowo:
– Pracuję!
– Co z tego, że pracujesz? Jesteś w domu, a kiedy jeździłaś do miasta, wszystko było w porządku. – Odpowiedziałem.
Teraz nie chciała gotować, ani kupować jedzenia, powiedziała, że jej wystarczą frytki, lecz nie jest to dla mnie jedzenie, chcę się dobrze odżywiać. Przez kolejny rok żywiłem się w restauracjach, ale potem byłem już tym zmęczony i miałem dość. Zapytałem jeszcze raz Karolinę, czy wszystko będzie tak jak dawniej, czy się pozbiera. Odpowiedziała, że nie i zdecydowałem, że nie potrzebuję takiej żony. Uważam, że jeśli nie staramy się dla dobra naszego związku, to go nie potrzebujemy i prędzej czy później się rozstaniemy.