W naszej rodzinie wszystkie kobiety późno zakładały rodziny. Myślałam, że tylko mama taka była, ale kazało się, że babcia i prababcia też. Było mi ciężko. Mama miała czterdzieści lat, gdy się urodziłam. Uważam to za niewłaściwe. Wychowanie powinno odbywać się według nowych metod.
Często widziałam rodziców moich rówieśniczek. Wyglądali zupełnie inaczej. Nawet się z tego śmiałam. Mama miała czterdzieści trzy lata, gdy mnie zaprowadziła do przedszkola, a inne mamy były w okolicach trzydziestki.
W szkole drwiono ze mnie, że moja matka jest stara. Ubierała mnie staromodnie. Żadnych szortów, tylko długie spódnice były dozwolone. Wszystko musiało być jednolite. Nawet przybory szkolne miałam inne niż rówieśnicy. Zeszyty w brązowej oprawie, gdy wszyscy mieli kolorowe i jaskrawe.
Dziewczynki miały fajne torby z bohaterami z bajek, a ja miałam plecak, który można było brać w podróż. Na szczęście dobrze się uczyłam i zajmowałam pierwsze miejsca w różnych konkursach i olimpiadach.
Jestem już dorosłą osobą. Ukończyłam uniwersytet, znalazłam pracę. Jednak wciąż muszę mieszkać z matką. Prosiła, żebym ją zabrała ze sobą, jeśli zdecyduję się przeprowadzić. Mój mąż i ja zawsze jej pomagamy.
Teraz ma siedemdziesiąt pięć lat. Do tego czasu zdążyłam założyć swoją rodzinę. Byłam bardzo zadowolona, że nie musiałam żyć tak jak wszystkie kobiety w naszym rodzie. Po dwóch latach urodziłam drugie dziecko. Jednak moja matka nawet nie jest w stanie dojść do łazienki sama, więc pomagam jej we wszystkim.
Można by uznać, że mam trójkę dzieci. To moja odpowiedzialność. Trzeba troszczyć się o starszych rodziców, ale to życie zaczyna być męczące. Myślę o tym, że potrzebuje zatrudnić opiekunkę. Ale to duże koszty. Nie wiem, co zrobić. Wszystko to jest wynikiem tego, że mama urodziła mnie w wieku czterdziestu lat…