Gdy teściowa przyprowadziła wnuka od pierwszej synowej i zażądała, żeby Martyna wychowywała go jak swojego. Kobieta jednak zdecydowała się na radykalny krok.

Martyna i jej mąż Kamil, są małżeństwem od dwóch lat. Kamil ma małego syna Szymona z pierwszego małżeństwa. Chłopiec miał zaledwie dwa lata, gdy jego matka zginęła w wypadku samochodowym. Początkowo mieszkał z babcią, ale sąd rodzinny zadecydował, że dziecko powinno mieszkać z ojcem.

Martyna protestowała; nie chciała żyć z synem męża, dzieckiem obcym dla niej. Kamil też nie był zachwycony, ponieważ nie byli ze sobą blisko. Gdy Alicja żyła, wszystko było w porządku. Wychowywała i dbała o dziecko, a mąż tylko płacił alimenty. Widywał syna dwa razy w tygodniu, w weekendy.

Teraz musieli żyć we troje. Martyna była nerwowa, a do tego teściowa dzwoniła codziennie, pytając, jak się czuje Szymon i pouczała ją, jak powinna się zajmować się dzieckiem, aby przypadkiem mu nie zaszkodzić mu, bo jest jeszcze mały, a do tego sierota. Ciągle zarzucała jej oziębłość i brak serca.

Mówiła, że z czasem przyzwyczai się do Szymona, ale te słowa tylko ją denerwowały. Po tych rozmowach Martyna była wściekła. Prosiła męża, żeby coś wymyślił: nie chce, żeby chłopiec został z nimi, zwłaszcza że mieszkają w jednopokojowym, małym mieszkaniu.

Ale co mógł zrobić Kamil: tak zadecydował sąd. To przecież jego dziecko i nie może go zostawić na pastwę losu. Muszą więc żyć wszyscy razem. Martyna proponowała umieścić Szymona w domu dziecka. Ale teściowa nie mogła na to pozwolić. Mówiła, że każda kobieta powinna kochać dzieci, nawet jeśli nie są jej własne. Pewnego razu Martyna nie wytrzymała i krzyknęła na teściową, od tamtej pory nie rozmawiają.

Bardzo chciała mieć swoje własne dziecko, opiekować się nim, a nie wychowywać i karmić obce. Nawet sama jego obecność ją denerwuje. Kamil rozumiał żonę, a ona uważała, że ma prawo tak postępować. Nie mogła już tak dłużej żyć; postawiła mężowi ultimatum: albo ona, albo syn. Kamil stanął przed trudnym wyborem, ale ostatecznie wybrał dziecko.

-->