Moja córka mieszkała przez 5 lat u mojej siostry, ale tego, co zdarzyło się później, nikt się nie spodziewał

Poprosiłam siostrę, żeby moja córka zamieszkała u niej na czas nauki. Właśnie skończyła szkołę i dostała się na studia, ale na prywatną uczelnię, więc nie było pieniędzy na wynajęcie mieszkania, sporo szło na czesne.

Córka opowiadała mi wszystko, jak miło im się razem mieszka, jak dobrze Maria ją traktuje, że pomaga jej we wszystkim, doradza, słucha miłosnych zwierzeń. Że jest dla niej jak druga matka. Ale ja się zawsze zastanawiałam, skąd moja siostra bierze tyle czasu. Bo przecież chodzi do pracy, a i tak ma zawsze posprzątane mieszkanie i ugotowany obiad.

Zadzwoniłam do siostry i powiedziałam, żeby się aż tak bardzo nie przejmowała, bo moja córka umie o siebie zadbać i wszystko może sama przygotować dla nich obu. Na co Maria odpowiedziała: „Daj spokój, później mi się odwdzięczysz”.

Byłam szczęśliwa, moja córka przez pięć lat studiowała na dobrej uczelni, mieszkała w doskonałych warunkach i była zawsze pod kontrolą, żeby nie wpakowała się w żadne kłopoty.

Jednak moja radość skończyła się, kiedy przyjechałam pomóc córce spakować jej rzeczy. Przywiozłam dla siostry dużo wałówki z wioski, wszystko co mogłam. Chciałam jej osobiście podziękować za te wszystkie lata, przez które gościła u siebie moją córkę.

Ale okazało się, że przez cały ten czas ona mieszkała z moją siostrą nie za darmo! Ja ją źle zrozumiałam te pięć lat temu. Przez cały ten czas Maria liczyła, ile kosztuje zakwaterowanie i każda jej usługa. Miała cały zeszyt notatek, ale ja się postaram wam tutaj napisać to w skrócie.

A więc ceny:

– 800 zł. za miesiąc zakwaterowania;

– 50 zł. za sprzątanie;

– 40 zł. za gotowanie;

– 100 zł. za gotowanie z własnych produktów.

Możecie sobie wyobrazić, ile się tych pieniędzy nazbierało przez pięć lat pobytu mojej córki w mieszkaniu Marii.

Zaczęła się od nas domagać, żebyśmy zapłaciły jej uczciwie zarobione pieniądze. Bo i tak policzyła ze zniżką, jak dla krewnych. Powiedziała, że ​​jeśli w tej chwili nie mamy pełnej kwoty, możemy się rozliczyć w ratach. Jeszcze zwróciła uwagę, że po dwóch latach ceny poszły w górę. Nie chciałam już tego słuchać.

– Posłuchaj, siostra. Chodź, policzymy to razem. Czy wysyłałam ci pieniądze na jedzenie? No tak. Czy przez te lata opłacaliśmy ci wszystkie rachunki? No tak! Moja córka nie zajmowała wszystkich pokoi w twoim mieszkaniu, ale tylko jeden i też robiła zakupy.

— Jeżeli więc teraz obliczymy pełną kwotę, okaże się, że to ty jeszcze nam jesteś winna!

A ona mi na to odpowiedziała:

– Nie, nie, ja wcale nie mówiłam, żebyś mi coś płaciła czy wysyłała jedzenie, trzeba było uprzedzić.

– No to ty powinnaś nas uprzedzić, że moja córka wynajmie od ciebie pokój za pieniądze, wtedy potraktowałabym tę sytuację zupełnie inaczej, – mówię.

Wtedy się rozstałyśmy, ale nie sądzę, że jeszcze kiedyś będę chciała znowu rozmawiać z Marią.

Zawsze trzeba pomyśleć, czy to, jak my widzimy jakąś sytuację, na pewno jest zgodne z tym, jak ją widzą inni.

-->