Bardzo wcześnie straciłam rodziców, a moja teściowa jest dla mnie jak druga matka. Kiedy poznałam Roberta, wyjątkowo mocno zależało mi, by jego rodzice mnie zaakceptowali, ale nie sądziłam, że z Panią Teresą złapię tak wspaniały kontakt. Uwielbiam ją, jest daleka od wszelkich stereotypów i nie zamieniłabym jej na żadną inną teściową! Doceniam również to, że wychowała mojego męża na tak wspaniałego człowieka, choć były takie chwile, że wcale tak o nim nie myślałam – ale o tym później. Kiedy się pobraliśmy, Robert był dla mnie czuły, poświęcał mi swoją uwagę i bardzo dobrze się przy nim czułam, potem pojawiły się dzieci i okazało się, że ojcem jest jeszcze lepszym niż mężem.
Jednak z biegiem lat coraz bardziej zaczęła mi przeszkadzać jego dobroć. Był uczynny i miałam wrażenie, że jego znajomi tego nadużywają, wykorzystując dobre serce Roberta. Cieszę się, że ma przyjaciół, ale wyjazd do pijanego kolegi w środku nocy, by zaprowadzić go do domu, czy przerwanie obiadu w połowie, ponieważ przyjaciel akurat w tej sekundzie potrzebuje, aby ktoś go zawiózł do sąsiedniego miasta, to trochę przesada. A takich incydentów było mnóstwo. Robert potrafił poświęcać swój wolny czas na ratowanie przyjaciół, a ja wtedy musiałam zmieniać plany i siedzieć sama z dziećmi.
Początkowo miałam więcej cierpliwości, ale po latach zaczęłam coraz więcej myśleć o rozwodzie, nie chciałam być z kimś, dla kogo koledzy stają się ważniejsi niż rodzina. O swoich rozterkach postanowiłam kiedyś porozmawiać z teściową, wierzyłam, że pozostanie bezstronna, mimo, iż chodziło o małżeństwo jej syna. Jej reakcja mnie oszołomiła! Gdy powiedziałam jej o rozwodzie, ona się uśmiechnęła, jakby ta myśl dawała jej satysfakcję…
Przez chwilę pomyślałam, że przez cały czas mnie zwodziła, dając sygnały sympatii i chyba było po mnie widać zdezorientowanie, bo od razu zaczęła mówić. Przedstawiła mi swoją historię z dzieciństwa Roberta, była łudząco podobna do mojej. Wyjaśniła, że wcale nie cieszy się na nasz rozwód, tylko przypomniała sobie, jak kiedyś była na moim miejscu. Jej mąż również był uczynnym człowiekiem i zawsze miał wokół siebie zaufanych przyjaciół, którzy często prosili go o pomoc. Pan Grzegorz, z uwagi na swój charakter, chciał pomóc wszystkim, nawet kosztem swojego zdrowia, a moja teściowa była oczywiście o to zła. Zaśmiałam się, gdy wspomniała, że też wtedy myślała, żeby odejść od męża.
Kontynuując swoją opowieść, przytoczyła pewien fakt, który totalnie zmienił jej podejście do zachowania męża. Kiedy Robert miał około 3 lata, ich sąsiad z bloku zalał im mieszkanie – pijany zasnął, zostawiając odkręconą wodę w łazience, która lała się całą noc. Niestety nie był ubezpieczony, bo w tamtych czasach ludzie po prostu nie mieli na to pieniędzy. Rodzina mojego męża również nie posiadała oszczędności, a nie dość, że remont był drogi, to jeszcze materiały były trudno dostępne. Ich rodzina nie miała się gdzie podziać, stara instalacja elektryczna w połączeniu z mokrymi ścianami, odpadającym tynkiem i przemoczonymi podłogami tworzyły niezbyt bezpieczne warunki, zwłaszcza dla dziecka.
Wtedy Pani Teresa zrozumiała co to znaczy siła przyjaźni, kiedy Pan Grzegorz opowiedział znajomym w jak trudnej sytuacji się znaleźli, każdy zrobił co tylko mógł, aby udzielić pomocy jego rodzinie. Jeden kolega zaproponował im u siebie nocleg, inni znajomi zorganizowali materiały budowlane, a kolejni zaoferowali się jako ekipa remontowa i nikt nie chciał za to żadnej zapłaty. Z odrestaurowaniem łazienki uporali się w 5 dni! Kiedy teściowa zobaczyła efekt ich pracy, przeprosiła męża, że miała do niego żal o jego uczynność dla przyjaciół. Postanowiła zorganizować spotkanie dla wszystkich, którzy im pomogli, powiedziała mężowi, aby zaprosił całe ich rodziny nad pobliską rzekę. To tam przygotowała ognisko z kiełbaskami i pieczonymi ziemniakami, na tyle było ją stać, a od tamtej pory spotykali się często z przyjaciółmi męża.
Teściowa zakończyła swoją opowieść mówiąc, że nie ma zamiaru zmuszać mnie do pozostania w małżeństwie, ale chciała uświadomić mi, że można na tę sytuację z innej strony. Poprosiła mnie, bym przemyślała wszystko jeszcze raz i, jeżeli choć trochę kocham jej syna, żebym dała mu szansę. Moja druga matka, to mądra kobieta, zawsze to wiedziałam, a tego dnia otworzyła mi oczy.
Całą noc myślałam o przyjaciołach męża, przypomniałam sobie ile nam pomogli na początku naszego małżeństwa, jak doradzali nam, kiedy nasze dzieci były chore. Kilka razy pożyczali nam pieniądze, gdy zepsuło nam się auto i nie mieliśmy wolnej gotówki na naprawę. Uświadomiłam sobie, że nie tylko Robert pomaga swoim znajomym, ale oni odwdzięczają się tym samym, a przecież też mają swoje rodziny i potrzeby. Postanowiłam pójść śladami teściowej i zaproponowałam mężowi, by zaprosił do nas przyjaciół, bardzo chciałam ich wszystkich poznać. Bardzo się polubiliśmy, spotykamy się z nimi już od lat, a ja niemal za każdym razem wspominam im o mojej wspaniałej teściowej, która uświadomiła mi jak wiele znaczą tacy ludzie wokoło.