Ojciec zawsze mi powtarzał, że żona dla mężczyzny powinna być nie tylko partnerką życiową, ale jego słońcem. Czyli czymś, dla czego warto żyć i dokonywać wyczynów. Tak więc od pierwszego dnia traktowałem moją żonę Annę z wielką uwagą.
Pamiętam o wszystkich ważnych dla nas datach, a przy każdej okazji, nawet najmniejszej, staram się rozpieszczać ukochaną prezentami lub przynajmniej kwiatami.
Kiedy zaczęliśmy razem mieszkać, oboje byliśmy biednymi studentami. Poznaliśmy się we wspólnej firmie, a rok później zaczęliśmy razem mieszkać. Po ukończeniu studiów zaczęliśmy szukać ciepłego miejsca pod słońcem.
W tamtych czasach było oczywiście ciężko. Pamiętam nasze obiady z makaronu i ubrania kupowane w second-handach.
Od tego czasu minęło wiele lat. Nie jesteśmy już biednymi studentami. Mamy dom pełen dobytku. Mamy ładny samochód, nasze dzieci chodzą do prywatnego przedszkola i szkoły. Ogólnie rzecz biorąc, nie narzekam na życie.
Ale tym, na kogo chcę narzekać, jest moja teściowa. Od razu zdałem sobie sprawę, że moja teściowa jest bardzo przebiegłą kobietą. Wyraźnie więc nakreśliłem granice, których najdroższa matka mojej żony nie może przekroczyć.
Na przykład jest surowo zabronione, aby Tereza przychodziła do nas o każdej porze dnia i nocy. Po pierwsze, może nas nie być w domu. A po drugie, możemy po prostu nie otwierać drzwi. Mamy do tego pełne prawo. Nie czekamy na nikogo, prawda?
– W twoim własnym interesie, Tereso, jest ostrzeganie nas o swoich wizytach. Pomyśl tylko, wozić torby z jedzeniem na drugi koniec miasta, żeby stać pod zamkniętymi drzwiami? To po prostu głupie – wielokrotnie powtarzałem teściowej.
Wydawała się rozumieć. Przynajmniej przede mną. Ale kiedy teściowa przyjeżdża pod moją nieobecność, myślę, że to kompletny bałagan.
Ale gdy mnie nie ma w domu, żona oddaje wszystkie moje podarowane rzeczy swojej mamie. A dokładniej, teściowa bierze od Anny to, co jej się podoba. Czyli prawie wszystko. Tak, tak, tego nie słyszałem. Moja teściowa, jak w przedszkolu, zabiera córce wszystko, co daje jej mąż, czyli ja.
Jak już mówiłem, nigdy nie szczędzę pieniędzy dla żony. Uważam to za najlepszą inwestycję. Kiedy żona jest szczęśliwa, w całej rodzinie panuje spokój i łaska.
I chociaż nie mogłem pozwolić na drogie perfumy czy biżuterię, kiedy byłem studentem i w pierwszych latach naszego wspólnego życia, dziś nie odmawiam sobie ani Annie niczego.
Na przykład 8 marca podarowałem jej kolczyki z dużymi diamentami. Na urodziny podarowałem jej bransoletkę znanej i bardzo drogiej marki. Na Dzień Anioła podarowałem certyfikat na najlepszy salon spa w naszym mieście.
Rozpieszczam moją żonę, jestem z tego dumny i radzę wszystkim mężczyznom, aby nie skąpili. Ale ostatnio przestałem widzieć moje prezenty na mojej żonie i ogólnie w naszym mieszkaniu.
Zapytałem żonę, dlaczego nie założyła bransoletki i kolczyków. Czyżby jej się nie podobały? A żona mi na to:
– Dałam je mamie. Bardzo jej się podobały. W końcu to moja mama, tyle zrobiła dla naszej rodziny.
Wtedy moja żona spojrzała w dół i przyznała, że jej matka bierze prawie wszystko, co jej podarowałem.
Moja teściowa powiedziała mojej żonie, że:
– Twój mąż da ci jeszcze wiele drogich rzeczy, ale takich perfum nikt mi nie da. I w ogóle, urodziłam cię, powinieneś mi podziękować.
Na starość teściowa przekwalifikowała się na wyłudzaczkę i zdziera z mojej żony jak lep.
Na początku chciałem porozmawiać z teściową jak mężczyzna. Dlaczego nie, pomyślałem, niech odpowie, skoro stała się bandytką. Ale żona błagała mnie, żebym nie robił zamieszania. Powiedziała, że nie ma nic przeciwko, jeśli jej matka jest szczęśliwa.
Jeśli tak, to będę musiał zmienić swoje podejście do prezentów. Będę rozpieszczał żonę rzeczami, których nie można zabrać.
Zabiorę Annę do kurortu, a teściowa niech siedzi i oblizuje wargi z zazdrości.
Oczywiście nie odbiorę teściowej tego, co już do niej trafiło. Wyciągnę jednak własne wnioski i nadal będę myślał o tym, jak zadowolić moją żonę, a nie teściową.