Mój mąż i ja nie jesteśmy już młodzi: mam 40 lat, a mężowi 45. Nasza rodzina jest zgrana i harmonijna. 23 lata temu urodził się nasz syn, Kirył. Pewnego dnia nasz dorosły syn oznajmił, że chce mieszkać osobno od nas. My, jako rodzice, nie mieliśmy nic przeciwko temu, ponieważ syn dorósł i czas na zbudowanie własnego życia.
Jednak problem polega na tym, że Kirył nie chce mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu. Chce rozpocząć samodzielne życie kosztem swoich rodziców i zaproponował nam, żebyśmy kupili mu kawalerkę.
My z mężem nigdy nie byliśmy milionerami, ale żyliśmy w miarę dobrze. Syn jadł smacznie, ubierał się w dobre, markowe rzeczy. Jego kieszonkowe nigdy nie było ograniczone, a na korepetycje i zajęcia mieliśmy środki.
Mieszkamy w naszym własnym dwupokojowym mieszkaniu. Syn od dziecka mieszkał w osobnym pokoju. Sam decydował, jak go urządzić, zawsze mieliśmy na to wpływ, nigdy się nie wtrącaliśmy. Przywoził przyjaciół, dziewczyny, sam naprawiał i aranżował według własnego gustu. Co do remontów, oczywiście, pomagał mąż, ale tylko fizycznie.
Teraz synowi zrobiło się ciasno. Zdecydował, że w jego wieku źle jest mieszkać z mamą i tatą, i zaczął nas przekonywać, żebyśmy wymienili mieszkania.
Mieszkanie, które mamy, jest dobre, ale po wymianie na dwie normalne kawalerki nie starczyłoby. Mielibyśmy przynajmniej trzypokojowe mieszkanie, żeby coś wymienić…
Mąż od razu dał synowi w kość. Mąż ma radzieckie wychowanie i mówi, że syn jest w wieku, kiedy musi sam zadbać o siebie i zacząć odkładać na mieszkanie, a nie wisieć rodzicom na karku.
Syn w odpowiedzi zorganizował wielki skandal, mówiąc, że wszyscy normalni rodzice zapewniają swoim dzieciom mieszkania, a my jesteśmy zwykłymi nędznikami. Ponadto nie prosił, żebyśmy go urodzili. I musieliśmy myśleć o konsekwencjach, gdy chcieliśmy mieć dziecko.
Teraz jesteśmy w konflikcie z synem. Mąż uspokaja mnie, mówiąc, że musimy dać Kirylowi czas, a on niedługo się opamięta. A ja zastanawiam się nad słowami syna. Być może ma rację… Jesteśmy przecież jego rodzicami i powinniśmy troszczyć się o niego w każdym wieku. Z drugiej strony zapewniliśmy go we wszystkim, co było w naszej mocy.
Syn ma już ponad dwadzieścia lat i jest w stanie sam zdobyć mieszkanie, a nie terroryzować ojca i matkę. W rzeczywistości nie wyrzucamy go – mieszka, ile chce, w swoim pokoju. Co do opłat za media, nawet nie wspominamy. Opłacamy je bez udziału syna, a on traktuje to jako oczywiste. O jakiej odpowiedzialności można tu mówić…
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.