– Nigdy tego nie robię – odparłam, domyślając się, do czego zmierza.
– Wiem, że poważnie traktujesz swój zawód i jesteś w nim najlepsza, dlatego zwracam się właśnie do ciebie – przypodchlebiła mi się bezwstydnie. – Po pracy jesteś przyjaciółką, nie terapeutką, a teraz siedzimy w kawiarni na plotkach, więc co ci szkodzi posłuchać…
– Sprytnie to wymyśliłaś – pokiwałam głową – ale nic z tego. Nie chcę się mieszać w związek, o którym nic nie wiem.
– A to ja ci zaraz wszystko opowiem – ożywiła się Mańka – jak przyjaciółce! – dodała szybko, widząc moją minę. – Robię to tylko dlatego, że Kama potrzebuje pomocy. Uwierz, ta dziewczyna tonie, zainwestowała wszystko w małżeństwo, oddała siebie i nic już jej nie zostało.
Zabrzmiało to dziwnie dramatycznie, a Mania nie miała skłonności do przesady. Prezentowała totalny luz, niczym się nie przejmowała i nie lubiła, jak inni to robili. A teraz nagle postanowiła wmieszać się w sprawy koleżanki, której zresztą nie znałam, nalegała i wyglądała na przejętą.
Co tak ją zdołało poruszyć?
– Niech ci będzie, opowiadaj – poddałam się. – Ale terapii na odległość nie będę prowadzić, nie ma mowy.
– To by nawet nie było możliwe, bo Hubert nigdy by na to nie poszedł – odparła szybko Mańka. – Liczę raczej na twoje doświadczenie, zawodowe i życiowe, jestem ciekawa, co zrobiłabyś na miejscu Kamy. Czy w ogóle można coś zrobić.
Było w tym sporo sensu. Przyjaźniłam się z Manią, ale byłam od niej sporo starsza, swoje w życiu przeszłam, no i codziennie stykałam się z problemami par, które się do mnie zgłaszały na terapię. Coś tam wiedziałam o związkach.
– Kama i Hubert nie mogą się dogadać? – upewniłam się. – Kim oni są?
Mańka nie miała żadnych kłopotów z odpowiedzią.
– Ona jest moją przyjaciółką, on – zadufanym w sobie dupkiem – wyrecytowała.
Przerwałam jej.
– Jesteś nieobiektywna. Rozumiem, stoisz po jej stronie, ale w związku są dwie osoby i nigdy nie zdarza się tak, by winna była tylko jedna z nich. No, może nie nigdy, ale rzadko – dodałam, żeby być uczciwą.
Mańka nie zamierzała się kłócić.
– Powiem to inaczej – odparła zgodnie. – Znam Kamilę od lat, to taka dziewczyna w typie czirliderki, bardzo ładna i hop do przodu. Ogarniasz? No, śmiała do życia, wesoła, urocza, zawsze na topie. W dodatku niegłupia, takie jak ona mają świat u stóp. Startowała nawet w konkursie piękności, przeszła wstępne eliminacje, dalej się nie załapała, ale to nie szkodzi, sukces był. Doceniono ją.
– Jej urodę – poprawiłam, walcząc z rosnącą we mnie atawistyczną niechęcią do wychwalanej przez Mańkę kobiety.
– Mówisz jak Hubert – zganiła mnie. – On też sprowadza ją do parteru, nie tak dosadnie jak ty, jednak skutecznie. Ożenił się z dziewczyną nie tylko ładną, ale przedsiębiorczą, szybko podejmującą decyzje, trochę władczą, przyzwyczajoną, że zdobywa wszystko, czego chce. Wtedy mu to imponowało, kochał ją jak wściekły. Byłam przy tym, wiem, co mówię. Myślałam, że Kama znowu wygrała, miała miłość, Hubert skoczyłby za nią w ogień, uwielbiał ją i podziwiał. Naprawdę. Zawodowo też jej się wiodło, przyciśnięta potrzebą zrezygnowała z pracy w biurze i założyła małą firmę krawiecką, najpierw szyła sama, potem zatrudniła pracownicę.
Spojrzałam na Mańkę z powątpiewaniem, jakoś nie mogłam sobie wyobrazić niedoszłej Miss Polonia szyjącej klientkom na zamówienie.
– Umiejętności wyniosła z domu, u nich się nie przelewało, mimo to Kama zawsze wyglądała, jakby zeszła z wybiegu dla modelek. Wykorzystała swoje zdolności, bo ktoś musiał utrzymywać dom, kiedy Hubert poszedł na studia zaoczne – oświeciła mnie Mańka. – On też pracował, ale nie miał kwalifikacji, więc słabo zarabiał, Mańka musiała usiąść przy maszynie. Ona taka jest, nie jojczy, tylko bierze byka za rogi. Wtedy Hubert nie miał nic przeciwko, Kama umożliwiła mu bezstresowe studiowanie i on to doceniał, chociaż nigdy nie mówił o tym głośno. Fajnie im się żyło, byli tacy zakochani, zadowoleni z tego, co mają, nawet im trochę zazdrościłam.
Mańka przerwała i zajrzała z rozczarowaniem do pustej filiżanki po kawie.
– Idylla trwała, dopóki Hubert nie skończył studiów i nie znalazł pracy. Dość szybko awansował, zaczął obracać się wśród panów menadżerów i całkiem mu odbiło. Nagle krawiectwo wydało mu się niepoważnym zajęciem, pokpiwał z Kamy, że obrębia dziurki na guziki, chociaż ona już wtedy zaczęła projektować modele sukien dla pań o kobiecych kształtach. Wymyśliła sobie, że ubierze je seksownie, ale z klasą, bardzo zapaliła się do tego projektu. Dzień i noc kombinowała, szkicowała modele, kilka nawet widziałam. Fajne były. Chciała się uczyć projektowania, szukała szkoły, ale kiedy powiedziała o tym Hubertowi, ten natychmiast podciął jej skrzydła. Spytał, czy naprawdę chce być krawcową i na co jej to, skoro nie musi już pomagać, dokładając się do budżetu.
– Pomagać? – upewniłam się, czy dobrze słyszę. – Nazwałabym ją raczej główną żywicielką rodziny, nie pomocnicą.
– Powiedz to Hubertowi, na pewno poczuje się urażony, nie lubi wracać do czasów, kiedy był na utrzymaniu żony – zaśmiała się Mańka – Uważał, że to sytuacja przejściowa, wszystko wróci do normy, kiedy on przejmie stery. Firma krawiecka bardzo mu przeszkadzała, nie ten poziom, Hubert piął się w górę, wolał nie chwalić się żoną krawcową. Tak mówił, ale w rzeczywistości co innego było mu solą w oku. Zauważył, że pod bokiem wyrosła mu konkurencja w postaci zdolniejszej od niego żony biznesmenki. Kama nabrała rozpędu, widać było wyraźnie, że na skromnej firmie nie skończy. Musiał dostrzec jej potencjał, ale wcale nie był dumny, nie zamierzał jej wspierać. Chyba się bał, że go przeskoczy, a on nie zdoła z nią rywalizować. Tak, dobrze słyszysz, rywalizować. Zachowywał się, jakby dławił konkurencyjną firmę, użył wszelkich chwytów, żeby uświadomić Kamie, ile traci w jego oczach, zajmując się szyciem. Jaka jest nieatrakcyjna w tej roli, jak bardzo nie dorasta do jego wyobrażenia o właściwej kobiecie, które oczywiście zmieniło się od czasu, kiedy się pobrali.
Mańka zamilkła, zamówiła u kelnerki drugą kawę. Po chwili podjęła wątek:
– Przekaz był jasny, tak dalej być nie może, Kama musi się zmienić. Każda kobieta pojęłaby, że małżeństwo się sypie, ale może je uratować, jeśli bardziej się postara. Zasłuży na miłość, jeśli będzie dokładnie taka, jak on chce… Kama, jak coś robi, to na sto procent, zależało jej na Hubercie, więc dostosowała się do wymagań. Ona naprawdę kocha tego dupka, dlatego udało mu się ulepić ją pod swoje oczekiwania, dla niego zrezygnowała z jakichkolwiek ambicji i teraz więdnie. Z dawnej Kamy niewiele zostało, nadal jest ładna, ale brak jej wszystkiego. Radości życia, perspektyw na przyszłość, a niedługo będzie jej brak także Huberta. Bo wiesz, on nie mówił prawdy, nadal podobają mu się kobiety, które wiedzą, czego chcą i potrafią to osiągnąć, znalazł takie w pracy. Kama rzadko się zwierza, musiało ją bardzo przycisnąć, skoro mi to powiedziała. Jest pewna, że ją zdradza, tylko nie wie, od jak dawna, ale to w sumie nieważne. Dotarło do niej, że przegrała, pozwoliła ze wszystkiego się ograbić i nie dostała nic w zamian. Tymczasem Hubert korzysta z życia, rozwija się, pracuje tam, gdzie chce. Umawia się z kobietami, które robią na nim wrażenie tym, że są takie jak kiedyś była Kama. Czy to nie zabawne? Żyć by z nimi nie potrafił, źle by się przy nich czuł, ale szybki romans to co innego. Wiesz, dlaczego tak nastawałam, żeby opowiedzieć ci o Kamie?
Mańka pochyliła się do mnie i szepnęła:
– Ona jest na skraju załamania, nie wygląda dobrze. Byłam u niej, rozmawiałyśmy. Kiedy poszła do łazienki, coś mnie tknęło, przeszukałam szybko szufladę, w której trzyma aspirynę, i znalazłam mocne środki nasenne. Nakryła mnie na tym, ale nie złościła się, że szperałam. Wyjęła mi z ręki opakowanie, powiedziała: „To moja ucieczka” i schowała tabletki. Próbowałam to zbagatelizować, ale nie mogę. Boję się o nią, ten dupek jej nie pomoże, pewnie nawet nie domyśla się, co Kama może zrobić. Muszę znaleźć jakieś rozwiązanie, inaczej nie będę mogła spać. Dlatego zwróciłam się do ciebie.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zaproponowała wizyty u psychologa, który pomoże uporać się Kamili z przerastającymi ją emocjami, uporządkować życie, ale jak tylko podyktowałam Mańce numer do kolegi, powiedziałam od serca:
– Na miejscu tej dziewczyny wiałabym, gdzie pieprz rośnie, ratowałabym się. Hubert nie chce się zmienić, inaczej nie rozmawiałabyś ze mną w kawiarni, tylko umówiła oboje na terapię.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem.
– Łatwo ci mówić, ona kocha tego faceta, nie chce się z nim rozstawać.
– Niech więc walczy o to, na czym jej zależy. Zbyt szybko zrezygnowała z siebie, mężczyźni wcale nie cenią łatwych zwycięstw. Tymczasem ona uległa, zmieniła się i nic jej z tego nie przyszło: męczy się w nowej skórze, wiedząc, że przestała być atrakcyjna dla męża. Żadne z nich nie jest zadowolone, ale Kamila przypłaciła to załamaniem, bardzo mi jej żal. Nie będzie jej łatwo się podźwignąć, bądź przy niej, kiedy będzie cię potrzebowała.
– Nie strasz mnie, i tak się boję – Mańka nerwowo kręciła w palcach serwetkę.
– Porozmawiaj z nią – zaproponowałam bez przekonania. – Opowiedziałaś mi o silnej kobiecie idącej przebojem przez życie, ulubienicy losu nieprzewidującej porażki. Pomóż jej przypomnieć sobie, co potrafi, odnaleźć tę dziewczynę, która potrafi wziąć byka za rogi i nie zastanawia się, czy ma wystarczająco dużo siły, by go pokonać.
– Myślisz, że jej się uda? – Mańka podniosła na mnie wzrok.
– Nie wiem – odparłam szczerze – ale warto spróbować.
Jakiś czas później Mańka doniosła mi, że Kamila odeszła od Huberta.
Kolejna zdrada podziałała jak policzek
Dziewczyna zaczęła się budzić z długiego snu. Pewnie cierpiała, ale dobrze jej zrobił powrót na stare śmieci, nowa właścicielka jej dawnej firmy krawieckiej przyjęła ją z otwartymi rękami, Kama rzuciła się w wir pracy. Zaryzykowała, wzięła kredyt, weszła do spółki i w krótkim czasie rozwinęła działalność. Szczegółów nie znam, zadowoliłam się informacją, że dobrze jej się wiedzie, skończyła kurs projektowania odzieży, ale bynajmniej na tym nie zamierza poprzestać.
– Ma w planach poważną, ryzykowną ekspansję biznesową, prawdziwy skok w przepaść – opowiadała Mańka. – Na razie tylko o tym mówi, przymierza się, ale jak ją znam, dopnie swego, chociaż na razie wszystko wygląda nierealnie. Zastanawiam się, czy ona robi to, bo lubi, czy też chce zaimponować Hubertowi.
Myślę, że obie opcje trzeba brać pod uwagę. Lubię historie dokończone, Mańka o tym wie, więc od czasu do czasu donosiła mi o dalszych losach dziewczyny, której udało się przypomnieć sobie, kim naprawdę jest, chociaż zapłaciła za to wysoką cenę. Kama dobrze prosperowała, zawodowo powodziło jej się doskonale, ale w życiu prywatnym stawiała wyłącznie na krótkie związki. Albo nie znalazła nikogo, z kim chciałaby założyć rodzinę, albo nie mogła zapomnieć o Hubercie.
– On wciąż się przewija przez jej życie, nie wiem, co to jest, chyba fatum. Niby go nie ma, a tu nagle wyskakuje jak diabeł z pudełka. Kama musiała mu pomagać, kiedy tak się połamał na desce, że nie można było przetransportować go do kraju i trzeba było operować nogę w szwajcarskiej klinice – Mańka rozprawiała z ożywieniem, nie szczędząc szczegółów.
– I co, Kamila opiekowała się nim? – zaciekawiłam się.
– On ma dziewczynę, mieszkają razem od kilku lat – Mańka spojrzała na mnie z lekkim politowaniem. – Nie potrzebował opiekunki, tylko kasy na leczenie. Pożyczki znaczy, bo on honorowy jest, oddaje wszystko co do grosza. Miał brać od banku, to wolał od byłej żony, nieoprocentowaną. Wiedział, że ma pieniądze. Kama dała kasę, nie robiła problemów, no i on z nią jest teraz w bardzo przyjacielskich stosunkach – dokończyła z niepasującym do niej przekąsem.
– Docenił ją – zrozumiałam.
– Szkoda, że tak późno, Kamy to jakoś nie uszczęśliwia. Mam oczy i widzę. Nie wiem, czy nadal go kocha, ale ma tylko pracę, a wiesz dobrze, że praca to nie wszystko. Czy to nie ironia losu, że wszystkie zalety Kamili obracają się przeciwko niej? Jest mądra, ma głowę do interesów, urodę, wszystko. Po prostu gwiazda! Powinna mieć u stóp wszystkich mężczyzn.
– Nie wszystkich, tylko jednego – uśmiechnęłam się. – I nie u stóp, tylko przy boku. Znajdzie go, zobaczysz. Mądrego, świadomego własnej wartości, niebojącego się sukcesu partnerki czy żony.
– Tacy istnieją, czy wymyśliłaś ich w tej chwili? – uśmiechnęła się Mańka.
– Istnieją. I jest ich więcej niż sądzisz – odparłam z przekonaniem