Kiedy teściowa dowiedziała się, że nie chcę sprzedać mieszkania, które dostałam w spadku po dziadku, od razu sama do mnie zadzwoni. Matka męża zaczęła opowiadać, że będę szczęśliwa tylko wtedy, kiedy otrzymam pieniądze za to mieszkanie

Z Andrzejem jesteśmy małżeństwem od 3 lat, nie tak długo, ale dla mnie to dość znaczący czas. W zeszłym roku w naszej rodzinie była taka sobie niedobrą kryzys, i sprawa ledwo nie doszła do naszego rozwodu z Andrzejem.

W tym wszystkim, szczerze mówiąc, oczywiście winni jesteśmy my z Andrzejem oboje, tak jak ja to widzę: zaczęliśmy poświęcać sobie mniej uwagi, rozpłynęliśmy się w codziennym życiu i staliśmy się stale niezadowoleni z powodu częstych przemęczeń w pracy, ale inicjatorem tego wszystkiego był jednak Andrzej, a nie ja.

Potem rodzice wtrąciły się w nasze relacje, pomogły nam się pogodzić i nie pozwoliły nam się rozwieść, pomogły poradzić sobie z rodzinnymi kłopotami. Relacje u nas згодом wróciły do normy, ale i tak osad we mnie pozostał na długo, z tym nic nie da się zrobić, oczywiście.

A gdzieś trzy miesiące temu dostałam spadek od swojego dziadka niewielkie jednopokojowe mieszkanie w centrum miasta. Remonty tam szczególnie nie ma, bo dziadek robił go bardzo wiele lat temu, a ostatnie lata mu było zupełnie nie do tego, i sam dom stary, dlatego dla życia nie rozważamy tego niewielkiego mieszkania.

Ponieważ własnego mieszkania nie mamy, mąż proponuje sprzedać to mieszkanie i zainwestować pieniądze w zakup naszego wspólnego mieszkania, aby teraz nam żyło się spokojniej, bo będzie swój własny dach nad głową, będziemy się czuć pewniej w wszystkim.

A ja bym i chętnie tak zrobiła, ale nie wiem, czy można ufać Andrzejowi, skoro raz on już próbował się ze mną rozwieść. Teraz sprzedam swoje mieszkanie, jedyne swoje poważne majątek, kupimy razem mieszkanie, a jutro on znowu złoży pozew o rozwód i ja nie wiem, a jak mi być wtedy?

Nagle po tym, jak kupimy nasze wspólne mieszkanie, on i tak zdecyduje się odejść, a przy podziale majątku stracę aż całą połowę od wartości swojego spadku?

Rozumiem, że w rodzinie nawet nie powinno być takich myśli u kogoś z małżonków, bo po co żyć w małżeństwie, jeśli nie ufasz bliskiej ci osobie, ale nie mogę nic z sobą zrobić: wspomnienia o jego zdradzie mocno zadomowiły się w mojej głowie.

Moi rodzice uważają, że mogę sprzedać swoje mieszkanie, ale pod warunkiem, że jeśli Andrzej chce kupić wspólne mieszkanie, to niech od razu połowę środków od razu swoich w to włoży, żeby potem nie było zbędnych pytań i nieporozumień.

Jednak mój mąż moich obaw zupełnie nie rozumie, i uważa, że zachowuję się dość egoistycznie, pozbawiając nas szansy zacząć żyć po ludzku, i chcę, żeby on wpadł w duże kredyty i długi. Teściowa też już wyraziła mi, jaka jestem zła osoba, i że mieszkanie spadkowe dla mnie jest droższe, niż nasza z mężem rodzina i przyszłe dzieci, jej wnuki.

Wcześniej nie miałabym nic przeciwko temu, aby zainwestować pieniądze w zakup wspólnego mieszkania z Andrzejem, ale po tym wszystkim, co wydarzyło się w naszej rodzinie i po tym, jak mąż sam chciał się rozwieść, mam obawy, że w przyszłości mogę tego żałować i zostać praktycznie z niczym. Nie mam nawet pojęcia, co mam teraz zrobić.

-->