Została zgwałcona, chciała zabić swoje dziecko. A po kilkunastu latach syn uratował jej życie…

– Mamo, dlaczego płaczesz? Wszystko będzie dobrze, zobaczysz! – mężczyzna przytulił swoją matkę, a ona otarła łzy, które mimowolnie potoczyły się jej z oczu.

Wszystko zaczęło się latem w odległych latach 80-tych…

Dwudziestoletnia Teresa przygotowywała się do najszczęśliwszego dnia – ślubu. Była wesoła i śmiała się, a jej narzeczony wyróżniał się powagą i małomównością. Był od niej starszy, chociaż był przy niej trochę nieśmiały. Teresa była godną pozazdroszczenia panną młodą. Studiowała w stolicy jako chemik, a nie każdy mógł sobie na to pozwolić.

Nowożeńcy snuli plany na przyszłość, a ich życie wydawało się szczęśliwe i bezchmurne. I wydaje się, że wszystko potoczyło się najlepiej, ale matka Wiktora nie była zadowolona z wyboru syna. Dlaczego nie lubiła Teresy? Najwyraźniej ona sama nie znała odpowiedzi na to pytanie. Najprawdopodobniej była po prostu zazdrosna o jego żonę.

Młoda synowa starała się nie rozwodzić nad nastrojem teściowej. Cieszyła się każdego dnia, rozkwitała na jej oczach i miała nadzieję, że wszystkie te kolce wkrótce przestaną kuć, ale życie miało wobec niej inne plany.

Kiedyś Teresa szła w pobliżu opuszczonych budynków i poczuła, jak szorstkie męskie dłonie ściskają jej młode ciało. W pierwszej chwili pomyślała, że ​​jeden z jej przyjaciół postanowił żartować, ale nie – to było dalekie od żartu. Wyrywała się, gryzła i próbowała się uwolnić, wszystko bezskutecznie. To, co wydarzyło się tego dnia, stało się jej koszmarem. Ukośne spojrzenia, szepty i plotki zaczęły towarzyszyć Teresie. Dziewczyna poczuła aroganckie potępienie nie tylko nieznajomych, ale także bliskich jej osób.

Znaleziono gwałciciela, to był były więzień. Nie miał rodziny, a po kolejnym zwolnieniu zapragnął czegoś nowego, wypił dla odwagi i zaatakował dziewczynę, za którą wszyscy się rozglądali . Nawet nie podejrzewał, że zrujnuje dziewczynie całe życie.

Oczywiście ślub musiał zostać odwołany, bo Wiktor nawet nie chciał z nią rozmawiać. Matka Teresy poszła do pana młodego, próbując dowiedzieć się, czym jej córka zasłużyła na taką wrogość, odpowiedział bezczelnie, że uważają Teresę zamieszaną w to, co się stało.

„Nie pozwolę Wiktorowi poślubić zepsutej kobiety! Dawno temu znalazłam mu inną pannę młodą, a Ty nie możesz się z nią zrównać!” – Krzyczała do dziewczyny.

Po tej rozmowie Teresa myślała nawet o popełnieniu samobójstwa, ale matka jej na to nie pozwoliła. Od tamtej pory nie żyła, tylko istniała, jakby wyświadczała matce przysługę. A potem w ogóle okazało się, że zaszła w ciążę po tym gwałcie. Wtedy zakazano aborcji, bo dowiedziała się za późno, że jest w ciąży. Miejscowa czarodziejka dała dziewczynie zioła, które miały zabić dziecko, ale ona stała i cały czas płakała.

– Córko, nie zabijaj dziecka! Błagam Cię! Ono jest niewinne! – Krzyczała matka.

– Nienawidzę cię! Gdyby nie ty, powiesiłabym się i nie dowiedziałabym się o ciąży. Nie mogę urodzić tego dziecka, dziecka gwałciciela! – Teresa płakała.

Dziewczyna była wytykana palcem, śmiali się za jej plecami i plotkowali. Urodziła jednak syna, położna przy porodzie powiedziała, że ​​dziecko jest słabe, nie pożyje zbyt długo. Gdy tylko doszło do wypisu, Teresa postanowiła porzucić dziecko, tylko jej matka nie dała jej tego zrobić – powiedziała, że ​​sama wychowa wnuka, ludzie i tak by jeszcze bardziej gadali.

Po wypisaniu Teresa nawet nie zbliżyła się do syna, wszystko robiła jej matka. Dziecko wywoływało u matki jedynie irytację, która z biegiem lat nasilała się. Jednak Kuba wyrósł na bystrego faceta, miał dużo miłości i troski swojej babci. To prawda, że ​​​​nie spodziewał się ani jednego miłego słowa od matki i zawsze starał się zasłużyć na jej pochwały: jako pierwszy nauczył się czytać, a w szkole dostawał tylko najlepsze oceny, a także pomagał w pracach domowych, choć wciąż był niezauważony…

Kiedy jej syn miał 9 lat, w życiu Tamary pojawił się mężczyzna. Był zaradnym, ciężko pracującym pracownikiem w znanej firmie. Był wybitnym człowiekiem, więc po jego przyjeździe na wieś wszystkie miejscowe kobiety starały się być bardziej atrakcyjne, ale wybrał Teresę. Zakochali się w sobie i zamieszkali razem w domu jej matki i kilka lat później wprowadzili się do własnego mieszkania.

Wkrótce Teresa urodziła córkę, która otrzymała całą miłość swojej matki, a Kuba czuł się wtedy jeszcze gorzej. Czuł szczerą nienawiść matki, a ojczym traktował go obojętnie, więc gdy tylko miał 18 lat, skończył szkołę i wyprowadził się z domu.

Mijały lata… Teresa nie miała dość swojej pięknej córki. Chociaż Izunia nie miała specjalnych zdolności, jej rodzice byli jej idolami. Nie miała prawie żadnych przyjaciół, a koledzy z klasy nie chcieli przyjaźnić się z arogancką dziewczyną. Dlatego przy pierwszej okazji poznała chłopaka i wyprowadziła się z domu.

Co miesiąc Teresa wysyłała córce pokaźną kwotę, odmawiając sobie nawet tego, co niezbędne. Jej ojciec narzekał na nią, bo najwyraźniej posunęła się za daleko w swojej miłości. W pracy nie szło mu tak dobrze, musiał oszczędzać pieniądze, a po pewnym czasie zachorował na zawał serca.

Teresa opiekowała się przykutym do łóżka mężem, ale nie uratowała go od śmierci. Córka nie znalazła nawet okazji, by przyjechać na pogrzeb ojca i była też obrażona na matkę, że przestała wysyłać pieniądze. Zażądała, aby jej matka znalazła pieniądze na założenie przez nią firmy, więc Teresa zeskrobała wszystko, co miała i dała to swojej córce.

Dzięki Bogu, biznes stał się dochodowy i były z niego pieniądze. A potem kobieta zdała sobie sprawę, że wcale nie potrzebuje swojej córki, Iza zażądała od matki przepisania mieszkania i zniknęła z jej życia.

Rok lub dwa później musiała opuścić mieszkanie, a Iza nie zamierzała opiekować się starszą matką, więc Teresa wróciła do zrujnowanego domu swojej matki. Żyła z renty za grosze i całe dnie spędzała samotnie.

A na wiosnę musiała przenieść się na stację, bo dach w domu się zawalił. Wtedy policjant, który był nowy w ich wiosce, dowiedział się o wszystkim i bez wahania zajął się tą sprawą. Widząc swojego syna na progu, Teresa wybuchnęła płaczem.

Wyjechali razem, a Teresa długo błagała syna o przebaczenie, choć on nie żywił urazy do matki. Aby spokojnie odejść na „tamten świat”, codziennie żałowała za swoje grzechy i modliła się o przebaczenie…

-->