Niektórzy ludzie lubią patrzeć, jak inni pracują. Siedzą i patrzą. Najważniejsze, że nie dyszą komuś na kark i nie udzielają niechcianych rad. Dla mnie to nie jest wielki problem, ale moich znajomych takie zachowanie drażni.
Igor i Olga kupili działkę. Wioska jest daleko, z dala od cywilizacji, zamieszkuje ją dosłownie kilkanaście starszych ludzi. Ze względu na brak luksusów, działka była tania, ale, jak opisywali znajomym, przyroda jest rajska. Rzeka, piaszczysta plaża, w pobliżu dębowy gaj. Ich sąsiadką była kobieta po sześćdziesiątce.
Zaczęli uprzątać działkę. Wycinali chwasty, porządkowali ogród i sprzątali podwórko. Ich praca szła sprawnie. Ale sąsiadka nie dawała im spokoju. Nie, nie wtrącała się, nie udzielała niechcianych rad, nie zaczynała bezsensownych rozmów, nie zapraszała ich do siebie.
Po prostu siedziała na ławce przed domem i przyglądała się pracy Igora i Olgi. Wiejska kobieta nie ma telewizora ani Internetu, nie ma tu nie ma żadnej rozrywki. Para nie mogła skarżyć sąsiadki, bo nie zrobiła nic złego. Siedziała, piła herbatę, relaksowała się na swojej działce i patrzyła na sąsiednią działkę. Miała do tego pełne prawo.
To bardzo denerwowało moich przyjaciół. Czasami do tego stopnia, że rezygnowali z pracy. Wtedy Igor i Olga postanowili ogrodzić się płotem z pustaków. Zatrudnili ekipę i kupili materiały. Gdy ogrodzenie było gotowe, para odetchnęła z ulgą. Byli pewni, że pozbyli się wścibskich oczu. Jak się okazało, cieszyli się zbyt szybko.
Następnego dnia zobaczyli sąsiadkę, która obserwowała ich z okna drugiego piętra swojego domu. Pomachała do nich i przywitała się z szerokim uśmiechem. Przyjaciele zdali sobie sprawę, że przegrali tę „bitwę”. Poczekali do sierpnia, zebrali plony, a potem sprzedali działkę.