Ślusarz przyszedł wymienić rury. Zmieniali w całym starym domu. Choć lepiej byłoby zburzyć dom; był bardzo stary.
Było dużo pracy! To było mieszkanie komunalne, mieszkały tam biedne rodziny. Ślusarz pracował przez długi czas, był zmęczony i głodny. Poszedł do kuchni i nastawił czajnik. Wyjął żelazny kubek na wrzątek i kanapkę z kiełbasą. Dwie grube kromki białego chleba, a między nimi grube plastry kiełbasy. Muszę coś przekąsić. Nie ma czasu na przerwę.
Właśnie miał wziąć kęs, gdy zobaczył chłopca stojącego przy drzwiach. Mały chłopiec, około czterech lat. Miał na sobie koszulkę i rajstopy. Rajstopy były podarte. Chudy chłopiec patrzył na kanapkę, nie prosząc o nią. Po prostu się gapił, nie mogąc odwrócić wzroku.
Ślusarz uśmiechnął się żelaznymi zębami, najlepiej jak potrafił. Ale nie wiedział, jak zrobić to dobrze. Podał chłopcu nadgryzioną kanapkę. I kiwnął głową: bierz, jedz!
Chłopiec nieśmiało wziął kanapkę.
Wyszła blada kobieta w perkalowym szlafroku. Widać było, że jest chora. Chłopiec oparł się o nią i podał matce kanapkę z kiełbasą… Kobieta cicho zapłakała…
A ślusarz poszedł dokończyć rury. Pukanie i brzęczenie.
Skończył wszystko. Wtedy ta kobieta na korytarzu otworzyła mu drzwi. Ślusarz westchnął i wsunął banknot o dużym nominale do kieszeni szlafroka kobiety.
Dali mu go bogaci właściciele drugiego mieszkania. Miał zamiar wydać go na drinki, ale postanowił dać go tej kobiecie.
Słowa to piękna rzecz. A elokwencja to rzecz pożyteczna. Edukacja i maniery są również przydatne w życiu. Ale w przypadku zwykłych ludzi czasami nic z tego nie jest potrzebne. Oni rozumieją wszystko w swoich sercach. I dają z siebie wszystko bez zbędnych ceregieli.