Kobieta nagle przestała prosić męża o pieniądze, wyjaśniając, że otrzymała awans w pracy. Prawda okazała się zupełnie inna.

Łukasz ożenił się z Beatą w zeszłym roku, sprawiali wrażenie pary idealnej. Ich znajomi zazdrościli im, że tak świetnie się uzupełniają i rozumieją, ale nikt nie znał prawdy. W ich małżeństwie problemem były kwestie finansowe – Beata od dziecka była rozrzutna i zawsze narzekała na brak pieniędzy.

Zaraz po wypłacie szła na zakupy lub zamawiała coś w sieci i niemal natychmiast pozbywała się wszystkiego z konta. Łukasz był jej przeciwieństwem – żył oszczędnie i miał zgromadzoną sporą sumę na koncie oszczędnościowym. Po ślubie młodzi coraz częściej kłócili się o pieniądze.

Mężczyzna myślał, że nauczy żonę oszczędzania i pewnego dnia zarządził, że przez miesiąc każde ma się utrzymać samodzielnie z własnej wypłaty. Posiadali wspólne konto, ale Łukasz zastrzegł, że sam dopilnuje, by Beata nie wydała więcej niż zarobiła i kazał jej wypłacić swoją pensję z konta i płacić tylko gotówką.

Niestety eksperyment się nie powiódł – kobieta przyszła do niego tydzień po wypłacie i zapłakana prosiła o pieniądze na kosmetyczkę, bo już wszystko wydała. Łukasz się zdenerwował i wyrzucił żonie:
– Beata, skoro twoja wypłata kończy się po tygodniu, to może powinnaś pomyśleć o zmianie pracy na lepiej płatną? Przez twoją rozrzutność nigdy się niczego nie dorobimy.

Młodzi pogodzili się jeszcze tego samego wieczora, a od następnej wypłaty sytuacja się poprawiła. Beata płaciła za rachunki i zakupy i przestała prosić męża o pieniądze. Zdziwiony Łukasz zapytał zonę:
– Kochanie, zaczęłaś oszczędzać?
– Nie, dostałam awans i teraz zarabiam znacznie więcej, możesz teraz odkładać na nasze mieszkanie.

Mężczyzna ucieszył się z sukcesu żony i zorganizował wytworną kolację przy świecach, ale kiedy w kolejnym miesiącu odebrał pocztę ze skrzynki, jego szczęście się skończyło. To był list z banku informujący o zaciągniętej pożyczce. Łukasz był zdenerwowany i po sprawdzeniu dokumentów w portfelu, zadzwonił do banku, by wyjaśnić zaistniałą sytuację.

Okazało się, że Beata wzięła pożyczki o łącznej wysokości 60 tysięcy złotych, a awans był całkiem zmyślony. Co tydzień zaciągała nowe zobowiązanie, stąd miała na wszystko pieniądze. Dla Łukasza sprawa wyglądała jasno – uznał, że nie potrzebuje rozrzutnej żony i złożył pozew o rozwód, póki nie było za późno.

-->