Po rozwodzie postanowiłam nie przeszkadzać mojemu byłemu mężowi w widywaniu się z synem. Nie wpajałam synowi złych myśli ani nie usprawiedliwiałam byłego partnera, aby dziecko rozumiało, że ma zarówno mamę, jak i tatę.
W moim własnym dzieciństwie rodzice ciągnęli nas na dwie strony, i to było bardzo bolesne.
W pewien dzień mój były mąż przyszedł po syna, żeby spędzić z nim wakacje, i nie miałam nic przeciwko temu.
Jednak już następnego dnia żałowałam tej decyzji.
Syn dostał ode mnie telefon, żebyśmy mogli się kontaktować, ale zabrali go pierwszego dnia i wyłączyli.
Kiedy dzwoniłam na telefon byłej teściowej lub męża, nie odbierali albo mówili:
- On bawi się na dworze!
Czułam się źle, że nie mogłam usłyszeć swojego syna, ale wypierałam złe myśli.
A potem wakacje minęły, mąż przywiózł syna, ale dziecko było jak wyjęte spod prawa.
Było smutne i milczało. Kiedy podeszłam i objęłam je, wyrwało się ode mnie mówiąc:
- Nie kocham cię!
Pewnie ta fraza z ust dziecka brzmi najbardziej boleśnie.
Dlaczego pozwolono dziecku powiedzieć coś takiego? Dlatego, że nie dawali mi możliwości rozmawiania z nim.
Teraz mój syn opowiada mi, co mówią mu ojciec i jego matka, i to jest całe bagno skierowane przeciwko mnie.
Teraz, gdy nadejdą wakacje, nie oddaję dziecka byłemu mężowi, ponieważ on i jego matka wpływają negatywnie na jego psychikę.